Tusz dostałam w prezencie od miłego, niesamowicie zaangażowanego w potrzeby klienta Pana - którego serdecznie pozdrawiam - pracującego w Douglasie. Sama nie zdecydowałabym się na zakup tak drogiej maskary. I w sumie słusznie... Maskara od Estee Lauder to luksus, o którym nawet nie myślałam, bo wychodzę z założenia, że maskara to maskara i że istnieją rewelacyjne egzemplarze za cenę 20 zł. Kosmetyki wymagające ode mnie inwestycji powyżej 100 zł to zupełnie inna kategoria makijażu (zazwyczaj wręcz pielęgnacji).
Ale przechodząc do rzeczy... –
Sumptuous Extreme lash od Estee Lauder posiada imponujące, wspaniałe, ekskluzywne, wytworne złote opakowanie z granatowymi akcentami (dokładnie takie, jakie lubię!) oraz dużą masywną quasi-stożkową szczoteczkę "gąsienicę", która nabiera ogromną ilość produktu, przez co robienie makijażu jest w przypadku moich rzęs... extreme'alnie trudne. Czesze rzęsy po swojemu, czyli na początku nierówno, przypadkowo... na szczęście za każdym następnym pociągnięciem idzie to łatwiej i można budować pożądany efekt. Niestety tusz podczas malowania rzęs nagminnie odbija się na powiece. O ładnym pomalowaniu dolnej linii nie ma mowy (akurat to mi nie przeszkadza, bo nie podoba mi się ten dziwaczny teatralny efekt pomalowanych dolnych rzęs i aby zrobić estetyczny makijaż oczu maluję kredką linię wodną, a rzęsy z dolnej powieki automatycznie zostają ujarzmione - i ten efekt jest moim zdaniem najpiękniejszy). Przyznaję, że trzeba się napracować przy tuszowaniu rzęs i mieć na podorędziu patyczki higieniczne do wycierania śladów z powieki lub spod oka, żeby makijaż był spektakularny. Zapewniam, że się da... Tylko to wymaga czasu, wysiłku, wprawy i... najlepiej odpowiednich rzęs (ale nie jest to konieczne). Rzeczywiście, czerń jest niesamowicie intensywna i bardzo głęboka, widać ją z daleka (chociaż w pierwszej chwili zadziwiająco wybijają granatowe półtony), rzęsy są wyraźnie pogrubione, zalotnie podkręcone, delikatnie wydłużone, nie osiadają na nich grudki, kosmetyk jest trwały i nie obsypuje się z rzęs przy pierwszym lepszym mrugnięciu. Niestety przy użyciu tego tuszu nie wszystkie moje rzęsy były dostatecznie pomalowane; ta ogromna "gąsienica" ma problem z dotarciem do trudno dostępnych miejsc (np. w kącikach oczu), do bardziej lichych i delikatnych włosków. Bardzo mnie cieszy, że tusz nie powoduje alergii, nie podrażnia oczu, nie przyprawia o łzy, pieczenie, swędzenie - absolutnie nie sprawia tego typu przykrości.
Poleciłabym ten kosmetyk paniom, które... - poza tym, że są majętne - posiadają długie, gęste i grube rzęsy. Ja do tego grona nie należę... Moje rzęsy są naturalnie uniesione ku górze, miejscami blade, długie, ale za to średnio gęste i bardzo delikatne, cienkie; rzęsy na dolnej linii są u mnie praktycznie niewidoczne - jaśniutkie, pojedyncze, rzadziutkie, cieniutkie, a przy tym... dość długie. :D Powiem tak: gdybym nie znała żadnych tańszych rewelacyjnych maskar, to bez wątpienia zdecydowałabym się na zakup Sumptuousa Extreme lashes, bo naprawdę to, co wyprawia na rzęsach jest godne pochwały, niemniej jednak okupione jest to niemałym kosztem i wymogiem staranności. To nie jest tusz do przysłowiowej "torebki", by się ciach-ciach podmalować. Nie. On wymaga czasu i staranności.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie