Puder z YR mogę porównać do mojego ulubieńca, czyli wypiekanego minerałka z Revlonu, wersja brązująco - rozświetlająca, czyli zbliżona.
OPAKOWANIE
Naturalnie w tej konkurencji zwycięzcą jest puder z YR w stylowym wygodnym opakowaniu z lusterkiem, przy czym trudno mi mówić o trwałości, bo zbyt mało razem przeszliśmy. Revlonik skromnie zapakowany w owalnym opakowaniu z przezroczystym wieczkiem, bez lusterka, ale bardzo trwałym (przeżyło nienaruszone upadek na płytki w łazience).
WNĘTRZE
Revlon to puder wypiekany w postaci mozaiki, bardzo mocno napigmentowany, mój odcień posiada bardzo ładne, dyskretne drobinki. Puder z YR jest podzielony na dwie części: większa to typowy brązer, druga - rozświetlacz. Można zatem używać razem, można osobno, to na pewno plus, bo drobinek z Revl. wyrzucić się nie da. Puder brązujący jest również bardzo dobrze napigmentowany. Obydwa pudry mają bardzo dobry skład, minerałki przemawiają jednak za Revlonem.
EFEKTY
Bardzo ciekawe, że dwa pudry brązujące z rozświetlaczem dają tak inne efekty na twarzy. Zacznijmy od recenzowanego pudru z YR. Jest bardzo mocno napigmentowany i wymaga bardzo miękkiego pędzla, bo inaczej nie uzyskamy delikatnego poprawienia kolorytu i stopienia się pudru ze skórą. Możemy się pobawić, tzn. dać sam brązerek, ale wtedy mamy bardzo jednolity, płaski kolor. Właśnie "płaski" najlepiej tu pasuje, bo niby wszystko jest ok., ale bez rozświetlacza nie ma wrażenia wypoczętej muśniętej słońcem skóry. A o to przecież chodzi, prawda?
W przypadku Revlona efekt ten robi się praktycznie sam. Twarz jest jak tafla, rozświetlona, rozpromieniona. Doskonale można stopniować intensywność koloru, nie ma w zasadzie możliwości, aby z nim przesadzić i to zarówno pędzlem miękkim, jak i średnio twardym. Chyba trzeba by było wcierać ten brązer wacikiem, żeby zrobić sobie krzywdę. Obydwa pudry są dość trwałe, nie osypują się i nie znikają z twarzy przedwcześnie.
KOLOR
Obydwa brązery dają bardzo ładny odcień, bez pomarańczowych tonów. Nie wiem, jak brązer z YR spisałby się na bladej, pozimowej cerze, bo jestem teraz trochę opalona, więc efekt jest bardzo naturalny. Natomiast brązerek z Revl. został już sprawdzony w warunkach pozimowej bladości i również w takiej opcji sprawdza się idealnie. Obydwa brązery bardzo dobrze nadają się także do "podbijania" opalenizny dekoltu czy ramion, rozprowadzają się równomiernie, bez plam.
WSPÓŁPRACA Z PODKŁADEM
Zdecydowanie lepiej wypada tu Revlon z tej prostej przyczyny, że ładniej się stapia z podkładem i lepiej go utrwala. Puder z YR używam raczej do wymodelowania twarzy, zaznaczenia kości policzkowych, ale na twarz już przypudrowaną pudrem wygładzającym. Tak więc obecnie pełni funkcję różu. Natomiast brązer z Revl. posiada właściwości wygładzające, więc w małej ilości omiatam nim całą twarz. Mam wtedy wrażenie lekkości i świeżości makijażu, w sam raz na lato i wczesną jesień.
CERA
Opiniowane pudry nie zapychają porów, nie powodują podrażnień ani wysypu podejrzanych elementów na skórze. Nie wysuszają, chociaż jak wspomniałam puder z YR nakładam tylko na kilka partii twarzy.
DOJRZAŁA SKÓRA
Może się cieszyć, ponieważ ani jeden, ani drugi puder nie wchodzi w zmarszczki czy bruzdy i nie podkreśla ich. Należy jedynie uważać ze zmarszczkami poprzecznymi na szyi, bo nieumiejętnie nałożone, mogą wizualnie je uwypuklić.
PODSUMOWANIE
Mój wybór: zdecydowanie Revlon. Tańszy, bardziej wszechstronny, łatwiejszy w stosowaniu. W zasadzie po napisaniu tej recenzji zastanawiam się, po co kupiłam puder z YR? Może chociaż ta recenzja komuś pomoże dokonać dobrego kosmetycznego wyboru...
Używam tego produktu od: miesiąc
Ilość zużytych opakowań: pierwsze w trakcie