Starannie zapakowana czekoladka. Nie sądziłam, że kupię tak rozkoszną słodycz dla mojego makijażowego podniebienia
Bronzer był rodzajem produktu, który najpóźniej wprowadziłam do mojej makijażowej przygody. Jestem fanką zasady "mniej znaczy lepiej", szczególnie jeżeli chodzi o kosmetyki, które w jakikolwiek sposób mają nam coś przyciemnić/ukryć itp. Też dość późno odkryłam prawidłową technikę stosowania ciemnych cieni do oczu. Z bronzerem miałam taki deal, że zaczynamy od najmniejszego krycia, żeby potem ewentualnie móc trochę bardziej świadomie poszaleć. Na samym początku stosowałam typowe paletki 3w1: rozświetlacz, bronzer i róż. Było ok, ale jednak nie poczułam takiej chemii z żadnym kandydatem tego trio. Dopiero gdy kupiłam bronzer od Lovely można powiedzieć, że jestem bardziej świadoma tego typu kosmetyku. Jest niesamowicie łatwy w obsłudze, na początki dla mniej zaawansowanych osób (jak ja :D) idealny.
Opakowanie
Bronzer jest zamknięty w małym, kwadratowym, kartonowym pudełeczku. Biorąc go z półki w Rossmanie nie byłam pewna, czy na pewno kartonik dobrze go zabezpieczy. Produkt z rodzaju osypującego się owinięty w papier - to nie wróży nic dobrego. No i właśnie tutaj się pomyliłam. Widzimy na zdjęciu, że bronzer się połamał/pokruszył (musiałam nim kiedyś uderzyć przez przypadek) i wiecie co jest najlepsze? Że zawartość: drobne odłamki bronzera i pył wcale ale to wcale nie wysypują się na zewnątrz. Bałam się tego strasznie, ale magnes, którym zamykamy kartonik trzyma jak mur beton. Za pomysł z taką formą zatrzasku 1000 pkt. dla Lovely.
Na spodzie znajdziemy krótki opis bronzera, poza tym jest tu też okienko, żeby podejrzeć go w środku. Z tego co widziałam w Rossmanie jest dostępny w kilku wariantach, ja posiadam odcień mlecznej czekolady.
Opakowanie to jeden z najmocniejszych aspektów tego bronzera, jestem zachwycona pomysłowością marki. Wizualnie też wszystko przypada mi tutaj do gustu. Jest ładnie, trwale, bosko!
Formuła bronzera i zapach (ah, ten zapach!)
Bronzer jest kruchy, przez większość czasu był u mnie w całej okazałości. Zapewne przez jakieś jedno trząśnięcie kosmetyczką się pokruszył. Nie będę się czepiać, bo to tylko i wyłącznie moja wina. Gdy go kupujemy ma strukturę czekolady - jacie, o wszystko tutaj marka zadbała, każdy czekoladowy szczegół :) mega mi się to podoba.
A zapach? Co ja tutaj będę się rozpisywać - jest ogień. Pachnie słodką czekoladą aż miło, najchętniej bym go zjadła. Mega ciekawe jest dla mnie to, że ten aromat nie jest męczący, nachalny, jak dotąd w ogóle mi się nie znudził. Dla mnie to fenomen.
Znowu - absolutne 1000 pkt dla Lovely.
Krycie i trwałość
Bronzer ma mocne krycie, zawsze ostrożnie nabieram go na pędzel. Lekko go strzepuję przed pierwszym kontaktem ze skórą. Nie chcę narobić sobie plam, a tylko delikatnie przyciemnić pewne partie twarzy. Przy takiej technice uzyskuję oczekiwany przeze mnie efekt przejścia. Bardzo łatwo się go blenduje, nie smuży i nie rozmazuje się. Kolor jest ciepły, nie "siny", dodaje lekkiej opalenizny i zdrowego wyglądu skóry. Wiadomo, że można nim budować moc krycia, ja jednak wolę pracować nim z rozsądkiem ;-)
Trwałość mogłaby być ciut lepsza, ale zapewne to wina mojego nałogowego opierania głowy na dłoni. Nie ma mowy, że wtedy go nie zetrę. Zresztą znajdźcie mi odporny na taką czynność kosmetyk.
Zauważyłam, że niektóre drogerie mocno zaszalały z jego ceną. Ja kupiłam go na promocji za około 15 zł w Rossmanie, to była mega mega okazja. Dobrze, że bronzer dostaje uwagę, na jaką zasługuje. Jest naprawdę dobry.
Zalety:
- świetny bronzer dla początkujących, łatwo się go blenduje pędzlem i zmywa gdy np. za dużo go nałożymy
- nie smuży, nie rozmazuje się
- łatwo buduje się nim krycie
- niemożliwie wydajny
- dostępny od strzału stacjonarnie w drogeriach
- wzorowa forma zamykania pudełeczka. Mój bronzer się pokruszył, a magnes przytrzymujący wieczko tak mocno je ściska, że nie ma mowy o wysypaniu się okruchów
- kolor mlecznej czekolady jest ciepły, dodaje przyjemną opaleniznę skórze
- przepiękny, niemęczący i nienachalny zapach kakao
- całkiem trwały