Kupiłam Love Eau Intense w ciemno (może nie do końca, bo zachęcona recenzjami), ponadto nie mając żadnego odniesienia do wersji podstawowej , bo jej nie znałam i nie znam do tej pory - zdaje się, że kiedyś wąchałam w Douglasie i nic nie czułam, miałam inne perfumeryjne priorytety, więc poszłam dalej. Ryzyko się opłacało, zapach mnie nie zawiódł, co więcej przywrócił wiarę w sens zakupów w ciemno;)
Krótko- jest kwiatowy, a przy tym przełamany nienachlaną słodyczą, pudrowy, subtelnie orientalny, rozwija się powoli, a właściwie uspakaja, pięknie układa się na skórze, spaja z nią, dając bardzo naturalny efekt . W zasadzie to baza zapachu podoba mi się najbardziej- jest taka mięciutka, jak puchaty szczeniak i kremowo-słodka- kojarzy mi się z sosem czekoladowym (nie pachnie czekoladą )- taka płynna słodycz. Zapach elegancki , luksusowy, wyłamujący się z aktualnych trendów, nieco „z innej epoki”, a ponadto- gładki, aksamitny- dziwne to określenie perfum, ale , nie wiedzieć czemu, te przymiotniki pasują mi do Love Eau Intense- nie potrafię tego wytłumaczyć.
Paradoks polega na tym , że przy całym szacunku i sympatii, jaką darzę ten zapach, uważam, że nie pasuje do mnie. Uwielbiam psikać sobie nim nadgarstek wieczorem tylko dla przyjemności jego wąchania. Poprawia mi humor i uspokaja, lubię czuć go przed snem. Nosi się również przyjemnie, problem polega na tym, że o nim zapominam, co nie znaczy że nie czuję, po prostu nie myślę o nim, a lubię, kiedy przy każdym drobnym ruchu delikatna woń perfum, sprawia, że uśmiecham się do siebie i wiem, że to mój zapach. Tu, owszem jest przyjemnie, ale miłość to nie jest, nie pasujemy do siebie.
Dla ścisłości, nigdy nie odbierałam tych perfum jako mocne, owszem są wyraźne, ale mnie nie powalają intensywnością, wydają mi się odpowiednie na dzień. Trwałość bardzo dobra.
Używam tego produktu od: już nie używam
Ilość zużytych opakowań: kilka ml z 30 ml