Stella McCartney L.I.L.Y EDP 

Niech Was nie zwiedze różowy pink flakonik. Oto moi Drodzy, jeden z oryginalniejszych zapachów ostatnich lat. Myślę, że odnajdzie się w nim jedna kobieta na dziesięć - bo to zapach, który zdefiniuje jej kobiecość przekornie i na nowo. Po pierwsze, zapach jest w sobie męską nutę, Podobnie jak mają ją zapachu typu panienka Chanel, Miss Dior edt 2013 - jest w nich coś gorzkiego, potnego i mega seksownego. Tak więc jest gorzki, Świdrujący. Zwracający uwagę. Po drugie - ten zapach nie doda kobiecie uroku. On doda jej zadziorności, dopełnie jej i tak już pewne siebie "ja". Żeby ubrać się w LILY muszę wcześniej założyć na siebie coś, w czym będę czuła się 100% kobieco. Lily i jeansy, czy casual look to raczej nie to połączenie. Dlatego jak Jesteście juz dressed to kill w sobotni wieczór a chcecie jeszcze zwrócić uwagę zapachem - wybierzcie Lily, bo lily w dzień to pomyłka. Jest coś w tym zapachu. Podoba mi się. Czy wystarczyłoby mi okazji, żeby go nosić, specyficznego nastroju...nie wiem:) Używam tego produktu od: miesiąca Ilość zużytych opakowań: próbki

Przetestowałam tą perfumę jeszcze kilka miesięcy temu ale bardzo powierzchownie - powąchałam tylko korek. Ręcę już miałam spryskane prawie po łokcie innymi perfumami ;) Ale tak jakoś zapamiętałam, że LilY jest ślicznym zapachem. I tak udało mi sie wyhaczyć promocję i zostałam szczęśliwą posiadaczką L.I.L.Y w wersji 50 ml - za pół ceny regularnej - czyli 30 funtów ( 150 zł). Pierwsze psiknięcie mnie odrzuciło jak diabli. Co to jest ???? Jeszcze nigdy mój nos sie tak nie pomylił co do zapachu. Początek jest mocny, ostry, świdrujący w nosie i zupełnie mnie odrzuca. Nie czuję tej wiosny z reklamy ani delikatnych, białych płatków konwalii. Zapach w tej fazie kojarzy mi się ze starszymi paniami i takie też wyczytałam opinie o LiLy. Dodam, że jestem w ciąży i postrzeganie zapachów jest teraz nieco inne, mój nos jest bardziej wyczulony na poszczególne składniki. I tak mija godzina, dwie i zapach zmienia sie diametralnie. Nigdy jeszcze tak nie miałam. Gdy opadną wszystkie te ostre nuty (nawet nie potrafię nazwac tego czegoś) to zapach jest po prostu piękny. Kojarzy mi się z jakimis luksusowymi kosmetykami do ciala, mleczkiem od Diora czy Chanel. Lily na tym etapie jest przymilne, otulające i bardziej mi pasuje na chlodniejsze pory roku, bo nie ma tu - jak dla mnie - nut orzeźwiających, a slodka trufla dodatkowa przymula. Kolejne godziny dzialają na korzyść LiLy - aż pozostaje coś na miarę delikatnej mgiełki, kremiku, czegoś intymnego alla nude, cielesnego. Gdyby nie początek - LiLy bylaby moim kolejnym hitem, a tak muszę stosować zimny nawiew suszarki, żeby szybciej zniwelować początkowe nuty. Buteleczka śliczna, klasa sama w sobie, widać ze mamy do czynienia z designerskim projektem. Sam zapach powstawał ok 3 lata i nie jest przypadkową kompozycją. Trwałość niesamowita - 10 godzin. Polecam testować wielokrotnie przed zakupem. EDIT.. wróciłam do zapachu ponownie po kilku miesiącach i dalej mam mieszane uczucia. Nie jest to moja miłość to wiem na pewno. Nie podoba mi się zapach na mojej skórze, układa się za długo i w rezultacie przeszkadza, nie współgra ze mną, z chemią mojego ciała. Na ubraniu jestem w stanie go znieść i co ciekawe podoba mi się na kimś. Bezbłędnie mogę wskazać osoby które pachną LILY bo jest bardzo unikatowy. Niestety LILY to nie Ja. Używam tego produktu od: kilka razy Ilość zużytych opakowań: w trakcie 50 ml