Płyn ten trafił do mnie przez pomyłkę: Miała być kolejna tubka pasty z ratanią, ale stało się inaczej przez to łudząco podobne pudełko :)
Używałam kiedyś powszechnie dostępnych płynów. Ząbki wybielone, super, ale zrezygnowałam w końcu bo już nie mogłam znieść tego pieczenia jakby mi wypalało całą jamę ustnę. Łzy w oczach podczas płukania ust to na dłuższą metę było nie do zniesienia, więc pożegnałam te wszystkie płyny i to bez większego żalu, bo też okazało się, że prawie wszystkie są testowane na zwierzętach :/
Zaciekawiło mnie, co też Weleda ma tutaj do zaoferowania, bo ich pastę z ratanią bardzo, bardzo polubiłam. Zaczęłam stosować i okazuje się, że jest to bardzo fajny produkt:
+Jest to koncentrat z zakraplaczem: Do kubeczka/szklanki wlewam trochę wody, do tego kilka kropli tego koncentratu i mam płyn gotowy do użycia :) Dużą zaletą jest możliwość stopniowania intensywności płynu: Sama decyduję czy chcę mieć specyfik mocniejszy czy delikatniejszy, dzięki czemu koniec z łzami i wytrzeszczem oczu :D
+Smak: Inny od standardowych chemicznych płynów, nie chemiczny jak to było w przypadku płynów Listerine i nie "zabija" ilością mentholu, jak wszystkie standardowe płyny. Prawda, jest trochę miętowy, ale bardziej jednak ziołowy, podobny do pasty z ratanią. Wiadomo, że różne są upodobania, ale mi jak najbardziej odpowiada.
+Naturalnie odświeża oddech, ale osoby liczące na mroźny powiew mentolu tutaj raczej się rozczarują.
Mnie jednak taka ilość "chłodku" w supełnosci wystarcza. Jestem zadowolona z efektu, tym bardziej, że akurat "męczę" pastę nagietkową, za której smakiem niezbyt przepadam, więc chętnie się go pozbywam z pomocą tego płynu :D
Odnośnie wpływu na dziąsła, mam wrażenie że jest mniejszy niż to było w przypadku pasty, tak więc gdyby ktoś zmagający się z krwawieniem dziąseł się zastanawiał czy lepiej kupić pastę czy płyn, to poleciłabym zdecydowanie pastę, a płyn ewentualnie jako uzupełnienie.
+Ma fajny skład :) Wyciąg z kasztanowca obkurcza naczyna krwionośne, więc przy krwawieniach jak najbardziej, do tego ratania o właściwościach przeciwzapalnych i naturalne olejki eteryczne - całkiem ładnie :)
Raz moje naczynka na twarzy zaczęły szaleć, a nie miałamakurat pod ręką nic dla naczynkowców, więc posmarowałam policzki odrobinką tego płynu (nierozcieńczonym) i się uspokoiły... Oczywiście to opcja dla odważnych i zdesperowanych jak ja w owej chwili, którzy nie boją się alkoholu, bo oczywiście na początku chłodek się pojawia i to konkretny :D Trochę barwi skórę, ale da się dobrze rozetrzeć, że nie ma śladu. Wiem, wiem, pamiętam: to płyn do płukania jamy ustnej :) ale jednorazowo przydał mi się też gdzie indziej :)
+ Odnośnie opakowania: Fajna malutka buteleczka, nie zajmuje dużo miejsca, można wozić ze sobą, bo zamknięcie ma wręcz pancerne :)
+Cena moim zdaniem jest w porządku: Po miesiącu ubyło zaledwie 1/4 opakowania, więc produkt jest wydajny i jak na naturalny to wcale nie wychodzi drogo.
Minusy:
- Przygotowanie: Jest bardzo proste i szybkie, ale rozumiem, że nie każdemu będzie to odpowiadać
-Problem z dostępnością (w stacjonarnym sklepie Weledy nie uświadczysz, a i w internetowych rzadko bywa), ale tak to już jest u nas z ta firmą :( Zazdroszczę tym krajom, które maja kosmetyki Weledy w każdej drogerii czy aptece...
+/- Ogólnie delikatna w działaniu. Dla jednych to plus, dla innych minus. Dla mnie w sumie plus, ze względu na brak przykrych "skutków ubocznych" wykluczających stosowanie, a megaoczyszczenie i rozjaśnienie mogę bardzo prosto uzyskać pastą solną z Weledy, więc nie ma problemu.
Cieszę się, że jest to produkt naturalny i łagodny. Stanowi przyjemne uzupełnienie higieny jamy ustnej, ale nie wiem czy kupie ponownie, bo zdaje się, że Logona tez ma w ofercie tego typu produkt, więc po skończeniu obecnie posiadanej buteleczki pewnie wypróbuję jeszcze Logonę ;)
Polecam jeśli ktoś nie toleruje zwykłych płynów.
Używam tego produktu od: miesiąca
Ilość zużytych opakowań: 1/4 pierwszego
Edit:
29maja2012 Gwiazdka w dół za "zdradliwe" opakowanie :( Weleda zdecydowanie powinna nad tym popracować...
Ta mała jakby "zatyczka" z dozownikiem okazała się ruchoma, po prostu lubi wysuwać się z buteleczki, no i niestety: Dzisiaj odkręciłam buteleczkę, a nie zauważyłam że dozownik wysunął się całkiem i utknął w nakrętce... I tym sposobem, chcąc zaaplikowac kilka kropli do szklanki z niewielką ilością wody, jednym ruchem wlałam prawie połowę opakowania. No nie powiem, że się ucieszyłam, jak to zobaczyłam :/
Gwiazdka w dół za to opakowanie i w tej sytuacji nie wiem czy kupie ponownie, bo takie "atrakcje" sprawiają, że się odechciewa.