Thierry Mugler Angel Aqua Chic EDT 

Uwielbiam klasycznego Angela, jednak ze względu na skłonności migrenowe zdecydowałam się na jego lżejszą wersję, by móc używać na co dzień. Mam do porównania klasycznego Angela i wg mnie, poza "siłą rażenia" zapach nie różni się.

Jestem wielką fanką klasyka edp i Muse. Skusiłam sie na probke i cale szczęście, że to tylko próbka. Najgorsza wersja Angel obok Sucree 2015, kwaśna woń żurawiny przypomina mi koci mocz. Tak wiem, że poetycko. Umiem opisywać zapachu jak nikt inny.

Uwielbiam klasycznego Angela, kilka jego flankierów również, z wielką ochotą przeszłam więc do testów tej wersji. Niestety jest ona najgorsza ze wszystkich, które do tej pory miałam okazje nosić. Z klasycznym Angelem nie ma praktycznie nic wspólnego. Brak tu charakterystycznej słodyczy podbitej paczulowym pazurem. W otwarciu wyczuwam głównie cytrusy- ich gorycz aż wibruje w nozdrzach. Gdy go głosu dochodzi paczula zapach staję się szyprowy, przypomina mi niestety męską wodę kolońską i to starej generacji. Wybitnie mi ten zapach nie podszedł. Parametry zapachu całkowicie nietypowe jak dla Muglera- zapach siedzi blisko skóry i ma marną projekcję.

Chyba jedyna wersja Angela, którą jestem w stanie nosić. Zapach to piękna, intrygująca i słodka od wanilii paczula na lekko cytrusowej bazie. Po czasie przypomina mi zapachem Coca-Colę ;) Końcówka ro dla mnie aromat miodu. Zapach wibruje na skórze, kusi osobników płci przeciwnej ;) To właśnie za niego zebrałam w przeciągu 2 wieczorów 3 komplementy od mężczyzn ;) Niestety z początku intensywny, po 30 minutach siada blisko skóry, traci na mocy, gubi swój ogon. I tak po 2 h prawie ulatnia się ze skóry :( I to jest niestety jedyny powód, dla którego nie kupię własnej flaszki! Używam tego produktu od: kipca 2012 Ilość zużytych opakowań: odlewka 2,5 ml

Miłość do niego jest tak wielka, że nie mogę napisać o nim inaczej, jak to , że jest cudowny. Kupiłam go przez przypadek. Latem nie używam Angela. Jest powalający, chyba, że na wieczór. Chciałam coś na lato. I niestety Ta wersja edt bardzo mi się spodobała i nie mogłam się już oprzeć. Na dodatek trafiłam na promocję. Uwielbiam Thierry Muglera. Moim marzeniem jest Alien. I też go będę mieć. I jak to z tymi zapachami bywa. Jeden nie cierpi, nie znosi. Drugi uwielbia. Ja kocham ponad życie. Używam tego produktu od: tygodnia Ilość zużytych opakowań: 50ml w trakcie

To nie miał być żaden zapach wodny... Zapach powstał na bazie hydrolatu (patrz na opis), stąd nazwa. Miałam zamiar kupić tradycyjny zapach Angel ale skusiłam się na tą wersje i jestem bardzo zadowolona. Zapach jest delikatny (jak dla mnie) i używam go także latem. Zmienia się na skórze, nie jest super trwały ale nie zgodzę się, że po 2 godzinach go nie czuć. Uwielbiam zapachy Muglera, są cudowne i wyjątkowe, natomiast następnym razem zakupie Angel lub Aliena. Używam tego produktu od: kilku miesięcy Ilość zużytych opakowań: w trakcie pierwszego

Skuszona slowem Aqua postanowilam sprobowac nowego zapachu Muglera. Nie mam pojecia dlaczego zapach posiada w nazwie slowo kojarzace sie z zapachem wodnym, poniewaz sam zapach to wiercacy w nosie szypr i basta. Do tego rozwodniony i cholernie nietrwaly - 2 godziny po nalozeniu ledwo go czuc. Butelka to dodatkowa kompromitacja, bo wyglada jakby ja ktos zanurzyl w bezbarwnym lakierze do paznokci i posypal stluczona bombka choinkowa. Pan Mugler poszedl na latwizne jakiej malo; wypuscil zapach o trwalosci taniego dezodorantu do ciala o nazwie nie majacej nic wspolnego z zapachem wodnym i opakowal to w obrzydliwie droga, wiejaca tandeta butelke. Nie slyszalam nigdy o bardziej nieetycznej metodzie wyludzania pieniedzy. Moja mala flaszka stoi aktualnie w toalecie pelniac funkcje odswiezacza po odbyciu czynnosci fizjologicznych - nie wyobrazam sobie uzywania jej w zaden inny sposob. Wstydz sie , Panie Mugler!!!