Mam mieszane uczucia...
Na mojej półce z kosmetykami zawsze jest jakiś szampon przeciw wypadaniu włosów. Nie używam ich za każdym myciem, a myję włosy codziennie.
Moje włosy: tłuste u nasady, farbowane na blond, więc suche i łamliwe, półdługie, proste, cienkie i delikatne.
Na szampon René Furterer Forticea trafiłam w drogerii internetowej, poszukując tego typu produktu. Zainteresował mnie zielonym opakowaniem oraz mikrokapsułkami z olejkami eterycznymi (pomarańczy, lawendy i rozmarynu – które pomagają oczyścić skórę głowy i wspomagają mikrokrążenie), poza tym ważna dla mnie informacja, że produkt zawiera 99% składników pochodzenia naturalnego. W tym wyciąg z Pfaffia (brazylijski żeń-szeń), zawierający fitohormony, działa przeciwzapalnie, poprawia stan skóry.
Szampon ma skutecznie oczyścić skórę głowy i włosy, wzmocnić je od nasady aż po same końce, tak, żeby przestały wypadać. Tyle w teorii...
Moje odczucia są mieszane, ponieważ szampon na pewno bardzo dobrze oczyszcza włosy, do tego stopnia, że niedługo po farbowaniu wręcz nie mogłam ich dobrze umyć, bo zrobił się tępy kołtun przy skalpie i trudno było wykonać zalecany masaż. Włosy po umyciu były za to do wieczora świeże i puszyste, pachnące, lekkie, nie przetłuściły się, więc takie jakie lubię.
Używam go raz w tygodniu, żeby bardzo skutecznie oczyścić włosy, producent zaleca użytkowanie codzienne, przy każdym rodzaju włosów.
Moim zdaniem szampon nie nadaje się do włosów farbowanych na blond, za bardzo je wysusza.
Przy takim użytkowaniu nie zauważyłam działania przeciw wypadaniu włosów.
Na plus należy docenić wydajność produktu. Wystarczy niewielka ilość, by umyć półdługie włosy. Szampon bardzo dobrze się pieni, ładnie i świeżo pachnie.
W konsystencji płynny, gęstość odpowiednia, bo nie za rzadki, ani za gęsty.
Opakowanie w formie tubki, przydałaby się pompka, wtedy dozowanie byłoby łatwiejsze.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie