Jeanne Arthes Love Generation Rock EDP 

Im dłużej go mam to tym bardziej mi się podoba. Czuć w nim i słodycz i coś ostrzejszego i kwiaty... Ciężko go jednoznacznie określić. Jest to zapach który moim zdaniem może spodobać się kobietom w różnym wieku. I będą dobre też inna dzień i na wieczór ale też i na różne pory roku. Ten zapach kojarzy mi się bardzo z Down Town od Calvin Klein. Mają jakąś nutę w sobie niemal identyczną. Ale te Down Town były jednak delikatniejsze niż te. Ogólnie perfumy sa dość trwałe i w moim odczuciu nie są duszące i męczące po pewnym czasie. Kupiłam je całkiem w ciemno i nie żałuje. Ciekawe do wypróbowania i przetestowania jeśli ktoś lubi zmieniać zapachy perfum.

Z pewnym rozbawieniem sięgnęłam w drogerii po flakonik z tatuażowym nadrukiem, wypróbowałam i stwierdziłam, że nie. Oj, nie. Był gorący dzień, zapach wydał mi się duszny i zupełnie nie w moim guście. Jednak wieczorem zapach jeszcze trwał na mym nadgarstku, nie straszył mocą i jakoś zyskał w moich oczach. Kiedy więc trafiłam na korzystną promocję, to kupiłam i czekałam na chłody, bo to najlepszy czas dla tego zapachu. A jest on bogaty w ciepłe, słodkie nuty, ale nie jest to ulep. To taka waniliowa, budyniowa słodycz z dodatkiem przypraw (co nie oznacza, że unosi się nad nami zapach budyniu). Zapach na mojej skórze jakoś szczególnie nie ewoluuje, raczej gaśnie sobie powoli w niezmienionej formie, a trwałość ma przyzwoitą, bo zaaplikowany koło południa trwa na skórze do wieczora.

Piękny, mocny a jednocześnie słodki zapach idealny na wieczór. Wyczuwalne są nuty kwiatowe, owocowe i coś w stylu orientalnym. Zdecydowanie mają pazur, są oryginalne. Długotrwałe, wydajne. Cena jest przystępna. Są dostępne w Hebe. Szata graficzna perfum przykuwa naszą uwagę, nikt nie przejdzie obok nich obojętnie.

Love Generation Rock znalazłam w internetowej drogerii, przeczytałam nuty i zainteresowałam się dodatkiem szafranu i tymianku. Poznałam markę dzięki zapachowi Love Generation Art' S. Przystępna cena, kolorowa i fikuśna buteleczka obleczona w termokurczliwą folię a zapach? Oryginalny i magiczny . Otwiera się aromatycznie, słodkawo i korzennie. W tle pobrzmiewa coś dusznego a zarazem waniliowego. Gdy ta faza przemija delikatnie wybrzmiewa ciężka nuta kwiatowa okraszona drzewno- tytoniowo -dymnym wykończeniem. Jest ciężki a zarazem zmysłowy i bardzo trwały. Jakież było moje zdziwienie gdy zostałam zapytana czy to Givenchy Ange ou Demon? Porównałam nuty i : Nuta głowy: ekstrakt białego tymianku, mandarynki z Kalabrii, esencja z szafranu / szafran, mandaryna, tymianek Nuta serca: lilia, ylang-ylang, orchidea / ylang-ylang, orchidea, lilia Nuta bazy: bób tonka, wanilia, palisander, wyciąg z dębu / brazylijskie drzewo różane, dąb, wanilia, fasola tonka.

To była miłość od pierwszego psiknięcia :) Nie jestem w stanie opisać w kilku słowach tego zapachu, jest jednocześnie słodki, ostry, otulający i buntowniczy. Nie ma w sobie nic tandetnego ani nachalnego, mimo niskiej ceny rozwija się i trwa jak zapach z wyższej półki. Przypomina mi trochę Alien, a trochę Code Cashmere - ale jak wiadomo odczucia co do perfum są kwestią indywidualną ;) Z pewnością jest to niebanalny zapach, jeżeli ktoś lubi modne obecnie zapachy "nijakie", to nie polecam. Wracam do nich kolejny raz - 3 lub 4 - i zakochuję się ponownie ;)

To jeden z tych zapachów, które albo się kocha albo nienawidzi. Ja je zdecydowanie pokochałam! Zamawiałam przez internet w ciemno, przy okazji jakiś zakupów, ale wzięłam, bo akurat były na promocji i to dość dużej. Te perfumy są jednoczenie słodkie i mocne, mają coś w sobie takiego brudnego, rockowego i z pazurem, a to dosłownie odzwierciedlenie mojej rockowej duszy. Wyczuwalne są w nich nuty kwiatowe, owocowe i mocno orientalne. Zdecydowanie zostają moimi ulubieńcami, są bardzo,bardzo nietypowe i oryginalne. Są wydajne, bardzo długo utrzymują się na skórze i ubraniach. Ich cena jest niska, a i tak często można je dorwać na promocji. Mają przepiękny flakonik, który zdobi moją toaletkę, bardzo cenie to w tym produkcie.

Piękny korzenno- słodki zapach, przełamany nutą ziół i kwiatów. Slodycz w głównej mierze pochodzi z ylang-ylang, delikatnie wyczuwalna wanilia. Wybija się też zapach szafranu, tymianku, mocno bobu tonka, a w ostatnich podrygach czuć lilię. Zapach niewątpliwie "inny", myślę, że Angel nie obraziłby się, gdybym Love Generation Rock zakwalifikowała do jego dalekiej rodziny. Jednakże ma swoje wady. Pomijam fakt tandetnego opakowania, które raczej sugerowałoby zapach dla nastolatek ( w co wątpię), ale trwałość ma wiele do życzenia. Na mojej skórze utrzymuje się ok 2h, a szkoda. Zapach jest mało rozwijający, ale mimo to chce się go czuć, a niestety ciągle "psikanie" w ciągu dnia nie jest dla mnie stąd zaniżona ocena.

Kupiłam go w Hebe na promocji.Już podczas testowania zapachu tak mnie urzekły te perfumy, że nie było mowy nie wyjść z nimi.Są to perfumy z pazurem, mocne, tajemnicze, intensywne.Trzymają się bardzo długo, nie spowodowały u mnie alergii czy bólu głowy.Świetnie sprawdziły mi się na imprezy.Polecam przetestować zwłaszcza na okres jesienno zimowy.Są bardzo wydajne.Myśle, że jeszcze do nich wrócę, teraz czas na inną nutę tej firmy :D Używam tego produktu od: 7 miesięcy średnio 2 razy w tygodniu Ilość zużytych opakowań: jedno całe

Trudno uwierzyć, że taka taniocha pachnie tak dobrze i faktycznie jest w niej lekki rockowy czad:) Zapach jest bardzo dobrze skomponowany - niczym rockowa ballada z ostrzejszą, gitarową solówką. Niby mocny (wyczuwalne ylang ylang oraz chłodny tymianek), ale jednak skrzyżowany z kwiatowymi i świeżymi nutami (pomarańcza?). Na koniec z zapachu pozostaje jedynie nienachalna słodycz (wyraźnie - tonka) i delikatne płatki róż. Wszystko jest tu wyważone, dzięki czemu nie mamy do czynienia ani z bazarkowym, różanym koszmarkiem ,ani z ciężką, dymną siekierą. Osobiście Love Genaration Rock kojarzy mi się z aromatem pomiędzy Code Armaniego a Amor Amor Cacharel, dosmaczonym jeszcze szczyptą ziół i cukru pudru. Trwałość: przyzwoita Opakowanie: fajny motyw na opakowaniu, ale wykonanie trochę tandetne (butelka oklejona folią). Butelka prezentowałaby się o wiele lepiej, gdyby był to nadruk na na szkle. Cena: zabawna - zapłaciłam 39 zł za 60 ml. Używam tego produktu od: dwóch tygodni (codziennie) Ilość zużytych opakowań: rozpoczęte pierwsze