Tego lata całkiem zmieniłam moją filozofię makijażu. Rezygnuję (pewnie na zawsze) z mocnego krycia, bo jak się sobie przyjrzałam, to doszłam do wniosku, że wcale nie wyglądam dobrze w tej namalowanej masce bez skazy. Zbłądziłam, nie tędy droga. Na szczęście, na początku wakacji, dostałam dużo próbek CC Tonymoly, przy okazji innych koreańskich zakupów (były one bardzo wydajne, jadna wystarczała mi na jakieś 5 - 7 dni, więc pełne opakowanie nabyłam dopiero miesiąc temu). Krem ten właściwie występuje w kilku wersjach, ja testowałam Pure i Live. Wybrałam Pure, ale generalnie uważam, że są one bardzo podobne, tylko, że Live jest trochę mocniej napigmentowany. Na początku, żeby było jednak na co ponarzekać, myślałm, że ten CC nieco topornie się rozprowadza, ale to była wina mojego kremu pielęgnacyjnego. Po zmianie kremu na inny, CC rozprowadza się gładziuteńko, tak jak sobie wymażyłam. Z początku ciężko było mi także wyczuć jakiej ilości mam uzywać, bo krem jest bardzo wydajny i jak się z nim przesadzi to już nie wygląda tak dobrze. Mi, w zupełności wystarcza objętość ziarnka grochu, a nawet mniej. A teraz, wyznaję z głębi serca, żadnych minusów nie będzie, ja jestem w tym kremie dosłownie zakochana! On bije na głowę wszystkie BB jakich używałam (a było ich naprawdę duuużo). Poprostu wyglądają przy nim sztucznie, choć większość z nich w założeniu skupia się właśnie na naturalnym efekcie (!?). Aż ciężko uwieżyć, nieprawdaż? A jednak. Krem Pure jest biały (Live jest już raczej beżowy). Według opisu producenta, zawiera mikro kapsułki koloryzujące, które pękają kiedy się go nakłada. Krem właściwie wcale nie jest koloryzujący, tylko tonujący, ale moja cera wygląda po nim idealnie i, co najważniejsze, w końcu naturalnie. Odcień tego makijażu to jest dokładnie mój kolor cery, autentyczny, własny, za to kocham ten krem najbardziej! I ten odcień zawsze jest dopasowany, niezależnie od tego czy akurat jestem bardziej blada czy oplona. Dzięki temu nie widać też żeby produkt osadzał się na włoskach więc nie ma tej puderkowej poświaty. Ogólnie moja cera jest gładka i zwykle w dobrej kondycji, pomijając tylko kwestię pękających naczynek:(. Mam skłonności do rumienia i dwa pęknięte mocno widoczne naczyńka:(. Takich miejsc oczywiście ten krem nie ma szans zamaskować, więc zaczerwienienia poprawiam zwyczajnie korektorem (dodam też, że mój korektor lepiej się wchłania w ten krem niż w inne). Taki sposób makijażu jest o niebo lepszy niż moja niegdysiejsza, ciężka z obecnego punktu widzenia "tapeta" i w zupełności mnie zadowala, gdyż osiągam efekt nieskazitelnej, wręcz dziecięcej skóry, która w dodatku wygląda jakby absolutnie nic na niej nie było. Osobiście zostałam bardzo pozytywnie zachęcona do koreańskich kremów CC i mam już w zanadrzu próbki kilku innych marek do przetestowania, oczywiście postaram się w przyszłości je tu zrecenzować, jeśli choć na chwilę dam radę się rozstać z ukochanym Tonymoly. Dodam jeszcze, że ten krem rewelacyjnie sprawdził się latem, nawet w upały. Trzyma się cały dzień, nie zmienia koloru, nie waży się i jest świetny jako podkład pod inne kosmetyki. Czego mogła bym jeszcze chcieć? Aha, jak widać powyżej ma całkiem niezły skład:) Teraz to ja się tylko śmieje, bo tyle się kiedyś naczytałam, że nazwa CC to jedynie chwyt marketingowy, że żadnej rewolucji nie będzie, bla bla bla... A ja się tak cieszę, że się dałam nabrać na ten chwyt:D:D:D
PLUSY
- NAPRAWDĘ naturalny efekt
- bardzo wysoka wydajność
- łatwo i równomiernie się nakłada
- bardzo naturalny, nie przesadzony glow, jak zdrowa młoda skóra
- dzięki niemu już nie muszę mocno się malować:D
- bardzo trwały, nawet w największy upał
- świetny jako podkład pod wszelkie inne kolorowe kosmetyki
- całkiem dobry skład
- podejrzewam, że dzięki swej zasadzie działania jest dobry dla różnych kolorów cery. Ja używam go od początku wakacji kiedy byłam bardzo blada, aż do teraz gdy mnie to słońce jednak trochę chwyciło (nie należę do osób opalających się ale widzę, że moje standardowe wiosenne BB stały się zauważalnie zbyt jasne)
- w 100% wart swojej ceny, była bym gotowa za taki krem o wiele więcej zapłacić
- nie ma minusów:D
Używam tego produktu od: Ponad trzy miesiące
Ilość zużytych opakowań: kilkanaście próbek, jedno pełne w trakcie