Delikatny, skuteczny, pięknie pachnący cynamonem.
Opakowanie jak reszta kosmetyków Make Me Bio naprawdę porządne - z grubego, ciemnego szkła, do tego zawiązane sznureczkiem, no urocze. Na słoiczku skład i sposób użycia, wszystko po polsku, co się chwali.
Zapach ma obłędny, cynamonowy. Nie przypomina tego prosto z opakowania, ani od ciepłej szarlotki (mniam), to subtelny, delikatny zapach, bardzo przyjemny, mizianie się tym peelingiem to cudowne odczucia węchowe. :D Czasami go sobie otwieram rano i niucham dla poprawy nastroju.
Peeling to po prostu proszek, który należy zmieszać, wg producenta, z wodą lub mlekiem. Jeśli ktoś chce to nie widzę problemu, żeby zmieszać go z olejem czy czymś do mycia twarzy, ale wtedy właściwości ścierające się zmniejszają, co mi nie odpowiada, więc ja łączę ten proszek tylko z wodą. Tak na oko, żeby powstała gęsta papka. Używanie go jest trochę kłopotliwe. Z nałożeniem nie ma problemu, na początku peeling dobrze trzyma się twarzy, jednak w miarę masowania zaczyna trochę \\\'odpadać\\\', wydaje mi się, że woda odparowuje i peeling już nie jest taki zwarty, ale przez parę minut da się peelingować skórę.
Mimo tego, że mam wrażliwą skórę nie lubię peelingów enzymatycznym, bo w ogóle nie działają (np. Bielenda, E-naturalne), wiec wybieram mechaniczne, takie jak ten. Używam go 1 lub 2 razy w tygodniu. Masuję skórę trochę dłużej, parę minut, ale za to bardzo delikatnie, lekko dociskając. W tej chwili skóra łuszczy mi się jak u węża, więc ze złuszczaniem nie powinno być problemu, a jednak takiej skóry żaden enzymatyk nie chciał ruszyć. Peeling radzi sobie świetnie, dobrze usuwa martwy naskórek, znikają suche skórki i płatki naskórka. Skóra jest wygładzona, miękka i bardzo gładka w dotyku, jedne z niewielu peelingów jakie stosowałam, który naprawdę działa, zazwyczaj po użyciu skórę miała dalej szorstką, a to co miało być usunięte dalej dzielnie na niej siedziało. Swoje zadanie spełnia tak jak trzeba. Dobrze zmywa się z twarzy, nie zostają na niej żadne drobinki czy jakiekolwiek pozostałości kosmetyku, co się może zdarzyć przy peelingach mechanicznych.
Zdarza się lekko podrażnia, co mnie tylko utwierdza w przekonaniu, że naprawdę działa, skóra jest lekko zaróżowiona, ale po użyciu dobrego kremu (Make Me Bio różany) wraca do normalnego koloru. Za to nie szczypie i nie piecze. Nie mam po jego użyciu uczucia ściągnięcia skóry czy wysuszenia, lekko nawilża, nie muszę od razu lecieć po krem, bo napięcie skóry nie pozwala mi ruszać twarzą. :D
Mimo swojej delikatności, świetnie zdziera martwy naskórek, cudownie spełnia swoje zadanie. Bardzo wrażliwe cery może podrażnić, ja używam Zoracu, więc praktycznie każdy peeling mi to robi, przymykam na to oko. Zostawia skórę miękką, wygładzoną i lekko nawilżoną, a do tego pięknie pachnie cynamonem. Małe niedogodności w czasie użytkowania mi nie przeszkadzają, dzięk temu sprawia wrażenie czegoś w pełni naturalnego i takiego domowego, jak byśmy same takie coś zmajstrowały.
Używam tego produktu od: z pewnością ponad miesiąca
Ilość zużytych opakowań: połowa jednego, używany razem z siostrą