Burberry Brit Rhythm for Women EDT 

A mii się zapach podoba. Może to przez ten kręcący w nosie pieprz, którego nuty uwielbiam w pachnidłach. Dodaje im bowiem charakteru przełamując swą pikanterią słodkie, pudrowe zapachy. I tak właśnie się dzieje w przypadku recenzowanej wody. Prym wiodą w niej surowa lawenda oraz wcześniej wspomniana przyprawa i chwała im za to, gdyż bez ich udziału całość byłaby zbyt słodka oraz pudrowa. Aromat z jednej strony kojarzy się z proszkiem do prania za sprawą pudrowego irysa,jest mocno piżmowy z drugiej jednak pobrzmiewają w nim akordy dodające mu pazura,dzięki czemu całość nie jest przesadnie słodka, mdła, ani nie przyprawia mnie o ból głowy. Dla mnie to takie eleganckie mydełko z lawendowym charakterem, ponadczasowe i niezykle kobiece. Czyste, przestrzenne ale i z lekkim pazurem. Słodycz w nim jest bardzo dobrze wyważona, jeśli o moje zapachowe gusta chodzi. Nie lubię ulepów, od których dostaję wręcz mdłości:) Pod koniec trwania zapachu na skórze ( a ten trwa o dziwo naprawdę długo, ma całkiem niezłe parametry jak na edt) czuję na sobie takie luksusowe mydełko , niezwykle przyjemne dla zmysłu powonienia. Myslę,że to pachnidło z rodzaju tych 'bezpieczniejszych' i po przetestowaniu kilku jego próbek zdecyduję się na pełnowymiarowy flakon. Będzie on moim pracowym kompanem;)

Spontanicznie kupiony w ciemno no bo cena takaaaaaa atrakcyjna. Flakon super, mi się podoba prostokątny flakon z tłoczeniami, dumnie prezentuje się na toaletce. Zapach mnie trochę rozłożył swoją mocą. Jest mega mocny, taki odurzający. Osobiście wolę lżejsze nuty te mnie naprawdę powaliły. I tak go odkładam i wracam, odkładam i wracam. Jak dla mnie na zimę, ponieważ lubię mocne zapachy zimą. Na mojej skórze trzyma się bardzo długo. Bardzo odurza lawendą i piżmem. Nuta głowy: lawenda, różowy pieprz, neroli. Nuta serca: irys, kwiat pomarańczy, petalia, liść jeżyny. Nuta bazy: wetyweria, piżmo, nuty drzewne.

Na początku był zachwyt. Jak dostałam próbkę to naprawdę się zakochałam do tego stopnia ,że poprosiłam o cały flakon w ramach jakiejś okazji prezentowej. Dostałam calutkie 90ml. Flakon nie robi na mnie specjalnego wrażenia, mam kilka innych perfum, które wyglądają zdecydowanie lepiej na półce w łazience :) Na początku bardzo podobało mi się jak ten zapach pracował na ciele, niby kwiatowy, potem pudrowy, generalnie zmieniał się w ciągu dnia i to w sposób ,który mnie się podobał. Dawał jakieś poczucie tajemnicy . Po kilku miesiącach wydarzyło się coś nad czym do dziś ubolewam : zapach zaczął mnie drażnić, zaczął mnie męczyć i kojarzyć się źle. Tak po prostu. Przestałam go używać, ale z racji że zużyłam może 1/3 flakonu szkoda było mi go po prostu wyrzucić. W zasadzie zbiera w tej chwili kurz na półce od ok 3 lat a ja cyklicznie do niego wracam, czasem jestem zadowolona a czasem odstawiam na kolejne kilka miesięcy. Biorąc pod uwagę moje doświadczenia nie polecałabym rzucać się na największe opakowanie, warto dobrze go przetestować zanim zdecydujemy sie na zakup :)

Jest to zapach, który ciężko porównać, bo nie przypomina niczego w aktualnych trendach. Niby otulający, damski, jednak czuje w nim męska nutę. To taka nuta Old Spice sprzed 20 lat. Niby damsko, a jednak widzę swojego wujka w Old Spice. Na dłuższą metę ten zapach mnie drażni, nie czuje się w nim seksownie ani zalotnie. To taki dobrze skrojony płaszcz w szkocką kratę. Królowa angielska na polowaniu. Pochwalam jego trwałość.

Czaiłam się z zakupem, czytałam opinie, no a skoro sam Marcin Budzyk dobrze je oceniał to czemu by nie spróbować! No i cóż, takie ooo, jakby to okresliły moje dzieci. Ładne, kwiatowe, zupełnie nie uważam za babcine bo irys i neroli schowane głeboko, czuć kwiat pomarańczy jakieś nuty cytrusowe, przy samej skórze takie pudrowo mydlane. No i o ile barwa mi się bardzo podoba to projekcja i trwałość już niestety nie, Na mojej skórze znikają po 2 godzinach, gdzie im do klasycznego "kocyka" którego to faktycznie można by nazwać babcinym. No może tak już być musi, że albo straszę babcią albo jak w przypadku tych i zapachu beat wcale mnie nie czuć. Trzymam je do użycia latem, na zimę w moim wieku trzeba sięgać po twory bardziej slodkie i procentowe.

Lubię markę Burberry. The beat, to jedne z moich ulubionych perfum. Lubię też inne produkcję tej firmy. Brit Rhythm chciałam kupić w ciemno. Skład wydawał się ciekawy. Pomyślałam, czemu nie? Nie byłam jednak do końca przekonana co do lawendy w składzie. Postanowiła więc na początek zakupić próbkę. I to był dobry pomysł! Bo zapach według mnie nie do przejścia. Dla mnie jest to idealny przykład babcinego zapachu. Taka stara szafa z ubraniami z lawendowymi odstraszaczami moli. Sama lawenda może nie jest aż taka zła, ale jej połączenie z innymi nutami zapachowymi czyni z perfum mieszankę wybuchową. Nie wiem co na to wpływa. Może połączenie lawendy z różowym pieprzem, wetywerią czy z neroli. Zapach na pewno jest ciężki. Nie jest to zapach łatwy, prosty i przyjemny, który można kupić w ciemno. Myślę, że perfumy na pewno znajdą swoich fanów. Ja niestety do nich nie należę.

Bardzo lubię zapachy marki Burberry, niestety nie ten. Kilka miesięcy temu byłam w Rossmannie i jako że była duża promocja na perfumy skusiłam się na Brit Rhythm bez wąchania go, przyszłam do domu otworzyłam pudełko psiknęłam i... Och, nie co za okropny babciny zapach! Ok, bez paniki, spróbuje go ponosić może będzie się ładnie rozwijał. Niestety nic z tego, po kilku próbach zrezygnowałam gdyż nie byłam w stanie znieść tego zapachu na sobie, perfumy oddałam mamie, jej zapach bardzo się podoba. A ja mam nauczkę, żeby nie kupować perfum nie znając ich zapachu. Co do kompozycji zapachowej bardzo mocno wyczuwalny jest dla mnie irys ( i to chyba własnie on tak mnie drażni w tym zapachu) oraz piżmo. Perfumy te pachną dla mnie jak ciasna kwiaciarnia bez klimatyzacji w upalny dzień. Oraz po prostu jak starsza pani. Zdecydowanie nie dla mnie!

Zapach przepiękny co z tego jak skandalicznie nietrwały. Utrzymuje sie przez godzine po solidnym spryskaniu i czuć go delikatnie jedynie z bardzo bliska. Nie kupię ponownie mimoże bardzo mi sie podoba.

Jest to zapach delikatny, pudrowy- na dzień. Zapach jest ładny, jednak na mojej skórze nie utrzymuje się długo. I to jest ich główny minus. Oczekuję, że przynajmniej przez kilka godzin zapach będzie utrzymywał się na mojej skórze, a w tym przypadku nie ma mowy nawet o 2 godz.

Piękny flakon, nieinteresująca zawartość. Perfumy pachną tanio i nieskomplikowanie, niemalże jak dezodorant w sprayu. Zapach utrzymuje się średnio długo : 3-4 godziny. Projekcja jest wyjątkowo słaba- aby czuć było go dalej niż na 20 cm od skóry, musiałam opryskać na potęgę termogenne strefy ciała. Za tę cenę zdecydowanie można nabyć coś lepszego. Nie należy sugerować się pięknym flakonem.

Z pośród zapachów od Burberry ten jest dla mnie pewniakiem na letnie dni. Na mojej skórze pięknie się układa i rozwija. Nie jest też bardzo nietrwały, raczej taka przeciętna trwałość. Gdy go używam czuję się świeżo, przyjemnie i zarazem komfortowo i przytulnie. Czasami potrzebuję zapachu nie rzucającego otoczenia na kolana, który podkreśli moją urodę, doda mi pewności siebie i poprawi nastrój. Ten taki właśnie jest. Mogę nawet napisać, iż czasami wyczuwam w nim pewną wytrawną wibrującą nutkę ale nie potrafię zidentyfikować co ją tworzy. Uwielbiam lawendowe otwarcie z pieprzną nutą i przestrzennymi aldehydami. Całość w kolejnej fazie przechodzi w owocowo-kwiatową mieszankę i ja najbardziej czuję jeżyny, irys tylko czasami i przez chwilę. Gdy zapach pięknie rozgości się na mojej skórze pozostawia piżmowo- drzewną bazę, otulającą i bardzo kobiecą. W tej fazie pozostaje ze mną zdecydowanie najdłużej. Gdy tyko nadarza się jakaś zakupowa okazja poluję na ten zapach by mieć w zapasie choć jeden flakonik.

myślę, że znalazłam siostrzany zapach Insolence. te perfumy są prawie identyczne w odbiorze. oczywiście, można bawić się w niuanse i doszukiwać różnic, że Insolence jest bardziej kwiatowy, a Brit pudrowy, że Insolence ma fiołka, a Brit nie ma etc. jak dla mnie te różnice są niewielkie. lubię oba zapachy i oba noszę na zmianę. Brit jest cudnie pudrowy, delikatny, bliski, ciepły. rozpuszcza się na osobie. jest bardzo puchaty i za to go lubię.

Markę Burberry, ze względu na wcześniejsze dla mnie koszmarne zapachy, omijałam szerokim łukiem. Do przetestowania nowych skłoniła mnie jednak cena - cudowna online i bardzo dobre opinie znawców. Lubię zapachy niszowe, nie cierpię dzisiejszych nowości: słodkich ulepków lub kwiatków sratków. Ten zapach jest cudnie elegancki (to irys i piżmo - jak podejrzewam). Jest bardzo wyważony - otulony jakąś mydlaną, mleczną i ciepła poświatą. Irys w perfumach jest trudny (stara szafa) - ale odpowiednio skomponowany może być piękny i tu tak jest. Mimo elegancji, która tworzy dystans, jest tu i kobieco, i świeżo, i wytrawnie. Na mnie w każdym razie pachnie pięknie. Zapach charakterny, a zarazem odświeżający, do pracy i na wykwintną kolację. Bardzo dobry - i to że się wielu osobom nie podoba utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że dla wybrańców :). Nie chciałabym, aby ulica nim pachniała. Burberry podąża dobrym torem - i "my" i "beat" też mnie kuszą.

Zapach niestety należy do grupy bardzo ciężkich i mocnych, właśnie przez to mi się dość szybko znudził i wykończenie go to prawdziwe wyzwanie. Bardzo mocno wyczuwalne piżmo, które gra pierwsze skrzypce w tym zapachu. Mocno też czuć nuty drzewne. Baaaaaaaaaaaaardzo trwałe. Niestety flakon średnio mi się podoba.

Doszło do sytuacji, że mam ponad 100 próbek perfum w domu i mam misję je wszystkie wypróbować :) i jako drugie na warsztat poszły Burberry Brit Rhythm. Dziwiłam się początkowo, że ten zapach dostaje takie słabe oceny.. ale jak to mówią o gustach się nie dyskutuje.. jednej kobiecie się spodobają, drugiej nie - to sprawa tak indywidualna, że każdy wyraża swoje odczucia. Zapach początkowo intensywnie pieprzowo-kwiatowy, później już tylko kwiatowy, pudrowy, stonowany.. po jakimś czasie przestaję do od siebie czuć (a to podobno oznaka, że do nas pasuje), czuję go dopiero wtedy jak przyłożę nos do koszulki na dekolcie i wezmę głęboki oddech. Według mnie to idealny zapach na co dzień do pracy. Jest wyczuwalny, ale nie mdlący, ludzie dookoła prędzej zapytają co to za zapach niż będą od nas stronić. Całkiem trwały. Nie jest to zapach, który pobije na głowę moje 3 ulubione zapachy, ale mogłaby to być forma odmiany, dobrze jest próbować nowych rzeczy i jestem na nie otwarta :) Czuję się skuszona zakupem produktu w pełnym wymiarze.. 80zł za wodę 90ml to nie majątek a właśnie widzę w tej chwili w perfumerii internetowej taką cenę (woda, nie perfumy), więc cena jak najbardziej ok i ma bardzo uroczy flakon przypominający kryształowe gąsiorki z młodych lat :)

Zapach stworzony na pewno nie dla setek sklonowanych dziewcząt ubranych w czerwone szminki, rurki z wysokim stanem i przykrótkie bluzeczki, które obecnie plączą się goniąc za pokemonami po ulicach polskich miast. To zapach dla tych, co chcą się wyróżnić i nie pachnieć jak koleżanka z ławki, czy sąsiadka z drugiego. Zapach na pewno zapadający w pamięć, obok którego nie idzie przejść obojętnie. Po użyciu pozostaje wyczuwalny przez cały dzień, a na ubraniach do następnego prania - czego chcieć więcej :) Jest niezwykle radosny i poprawiający humor je noszącym, lekko uspokajający - pewnie przez obecność lawendy w składzie, mięciutki i puszysty, rewelacyjny! Uwielbiam go! ...i polecam wszelkim indywidualistkom ;) P.S. Buteleczka równie przecudowna. Wypustki na szkle idealnie się sprawdzą przy masażu zmęczonych dłoni ;D

Nie wiem czemu te perfumy mają tak słabe oceny! Zapach jest bardzo fajny. Początek to cytrynowy gęsty kisiel i trochę zapach kartek z pamiętnika. Zapach wydaje się być plastyczny i miło układający się na skórze. Delikatny zapach owoców miesza się z nutami bazowymi, gdzie dość mocno czuć akordy drzewne, wetywerię, która dla mnie jest typowo męska. Ale mimo wszystko jest to spójna kompozycja i wszędzie czuć ten delikatny cytrynowy kisiel z odrobinką słodkiej śmietanki. Ode mnie mocne 3,5* Używam tego produktu od: próbki Ilość zużytych opakowań: próbki

Na poczatek mała dygresja... dobór zapachu jest rzeczą tak skrajnie indywidualną, a jego ocena subiektywną- że NIGDY do recenzji produktów zapachowych nie przywiązywałam żadnej wagi. Tu liczy się tylko własna ocena. I przechodząc do niej płynnie... Byłam ogromnie zaskoczona, że spodobał mi się ten zapach. Od kilku dobrych lat jestem wierna na zmianę trzem zapachom- Comme une Evidence od Yves Rocher, Coco Madmoiselle od Chanel i Miss Dior Cherie od Diora. W zasadzie oprócz sezonowych zdrad z jakimiś owocowymi ulotnymi zapaszkami latem lub typowo świątecznymi cynamonowymi kompozycjami w grudniu nie zmieniałam perfum. Męczy mnie szukanie nowych zapachów, nic mi się nie podoba :P Aż tu dostałam próbkę tych perfum, psiknęłam na nadgarstek i zdziwiłam się, jak dobrze zapach ten wpasował się w moją skórę. Nie jest charakterystyczny, to raczej otulający, pudrowy, lekko słodki woal- nie duszący, nie męczący, ma świezość. Stwierdziłam, że za nim tęsknię gdy próbka się skończyła więc kupiłam duże, pełnowymiarowe opakowanie. I zbieram same komplementy! Niemal od razu po psiknięciu przestaję go czuć... jednak ludzie, którzy w ciągu dnia zbliżą się do mnie na niewielką odległość wyczuwają go bez problemu zawsze pytając czym pachnę i, że wogóle wow. Wiecie, obca kobieta drugiej kobiecie raczej rzadko powie coś miłego np w autobusie więc odbieram to za wielki plus :P Psikam się tylko raz- rano, przed wyjściem, trzy pompki- po jednej za uszami i jedną miedzy biustem i w zasadzie (z relacji osób trzecich) zapach utrzymuje się cały dzień. Nie uczula, a mam do tego tendencję, wolno "schodzi", opakowanie przywołuje mi na myśl PeeReLowskie kryształowe wazony ale nawet je polubiłam ^^ No i w internetowych perfumeriach jest niedrogi. Co by tu jeszcze... chyba na tym skończę, bo sam fakt, że zdecydowałam się napisac recenzję perfum mówi sam za siebie^^ Używam tego produktu od: dwóch miesięcy Ilość zużytych opakowań: jedno