"Ożeń się ze mną" -powiedziałam do Blacka przy pierwszej sensownej okazji.
Zaczarował mnie już przy pierwszym, przelotnym kontakcie. Niczego nie oczekiwałam- moje serce było zamknięte. Miałam za sobą ...kilkadziesiąt flakonów, setki testów.
Odebrałam telefon kaszląc z powodu nadmiaru pieprzu, sypniętego jak zwykle hojną garścią do potrawy,która akurat stała na kuchni i w słuchawce usłyszałam miękki, łagodny i czuły głos. Głęboki. W porównaniu z nim... Leonard Cohen i Piotr Fronczewski mówią obleśnym dyszkantem.
Z wrażenia upuściłam słoik z gałką muszkatołową, z cynamonem, rozbiły się w drobny mak, brunatny pył wirował, rozsypały mi się liście laurowe, nerwowo się zaśmiałam- choć nie wiedziałam jeszcze, że mogę rozmawiać z mężczyzną mojego życia. Po prostu jestem nadmiernie wrażliwa na urodę męskiego głosu. "Czarujący", pomyślałam, i kaszląc, w pyle przypraw przeszłam lekko przez meandry skomplikowanej konwersacji.
Poszło szybko- po paru tygodniach już wiedziałam, że Black przynosi osobliwe prezenty. Worki z korą brzozową, którą rozpala w kominku. Smugi dymu- nie lubi zamykać drzwiczek do kominka. Lubi natomiast czarne słodycze- obżera się lukrecją, zasypuje mnie pierniczkami. Mówi głosem, który stopniowo zamienia się w woal. W delikatne, czułe murmurando.
Moc i delikatność to oksymoron, który najlepiej opisuje Blacka. Początek, pomimo dużej ilości przypraw był łagodny, ale kiedy dołączą do niego mocne, niekościelne kadzidło, palona brzoza i kiedy zaczyna silnie dymić, dym ma charakter korzenno-lukrecjowy, prawie chrupiący. Przyprawy układają się równie miękko, jak serce Black Tourmaline, równie rockowo, równie głośno, symfonicznie; to akord kojący, ale i bezwględnie biorący odbiorcę w posiadanie. Jak pięknie zaśpiewana rockowa ballada. W godzinach zamknięcia klubu rockowego, nad ranem, ja w mojej ulubionej skórzanej ramonesce, pachnąca lekko dymem, słonawą skórą, no i.. on.
Towarzyszy nam głęboki schyłek bazy - wspomniany już wyżej piernikowy pył, i gorący, rozpalony popiół.
Tańczymy, chodzimy, palimy, pijemy- ot, tak. Black, jako jeden z nielicznych, nie waha się powiedzieć, że moja uroda go urzeka. Jest z nim lekko i łatwo- kocha mojego ducha, a nawet moje ubrania. Przesiąknięte lukrecjowym i odrobinę syntetycznym dymem. Dzięki nowoczesnym syntetykom, do których nie odnosi się pogardliwie, Black nie udaje starszego, niż jest.
Co może być dalej? Ja plus utalentowany mężczyzna z pięknym głosem, i imprezy do rana? Happy End? No pewnie. Żyjemy długo i szczęśliwie. Mamy dwa flakony.
Wszelkie podobieństwa Blacka do Pana Stettke są całkowicie przypadkowe:)
Używam tego produktu od: roku
Ilość zużytych opakowań: jedno