Swoją recenzję rozpocznę od informacji, iż Dahlia Divin EDP należy do zapachów z kategorii kwiatowo – szyprowej. Twarzą zapachu jest Alicia Keys znana wszystkim piosenkarka.
Flakon tej EDP jest masywny, ciężkawy, wykonany z grubego szkła. Jego gustowne
zdobienie o minimalistycznej formie harmonijnie łączy 2 kolory: biel i złoto .
Etykietka umieszczona na frontowej ściance flakonu zawiera nazwę zapachu wypisaną wypukłymi literami w kolorze złota i nazwę producenta Givenchy - też w złocie umieszone na białym tle obramowanym złotą „nitką”.
I niezwykle ważny dla mnie element ozdobny flakonika - złota nić oplatająca szyjkę flakonu. Zwieńczeniem flakonika jest duża, prostokątna zatyczka.
Szypr - nazwa ta pochodzi od perfum Chypre wylansowanych przez François Coty w 1917 roku. Sukces "Szypru" uczynił go liderem grupy zapachów, w której główne składniki to: dębowy mech, ciste labdanum (nuta żywiczna), paczuli, bergamotka, róża itd. Grupa ta dzieli się na sześć podgrup: kwiatowo - aldehydowa, kwiatowo - szyprowa, owocowo - szyprowa, zielono - szyprowa, aromatyczno – szyprowa oraz szyprowo – skórzana.
W Dahli Divin są i kwiaty. Dużo kwiatów białych. Ale nie są to kwiaty delikatne, ulotne, o nie !
Bowiem w Dahlia Divin mamy je podane w cięższej, bogatszej formie – o tym z chwilę.
Otwarcie recenzowanej EDP moje nozdrza odbierają jako słodkawo – owocowy, za sprawą mirabelki, która jest tutaj dojrzała, słodka, może nawet nieco przesłodzona.
Pachnie mi nieco kompotowo ( sorry za określenie ) – wyczuwam szczyptę cynamonu i goździki, a przecież nie ma ich w nutach zapachowych. Może dlatego odbieram tak mirabelkę, gdyż moja, świętej pamięci babcia, co roku robiła kompot z tych owoców wzbogacając go w cynamon i goździki.
Następnie po jakichś 20, no może 30 minutach mirabelkowe kompocikowe jeziorko zalewa ocean białych kwiatów:
Narkotyczny, słodko pachnący jaśmin - nazywany królem nut, mordercą w białych rękawiczkach, czarodziejem odbierającym zmysły, cichym zabójcą i tajną bronią kobiet; egzotyczna, kremowa gardenia; ciężko i zmysłowo pachnąca tuberoza zrywana nad ranem, by oddać całą moc i piękno jej woni oraz organiczny związek chemiczny z grupy terpenów, pochodna kamfenu. Frakcja stała olejku otrzymywanego z drewna cynamonowca kamforowego zwana KAMFORĄ.
Kamfora w Dahlia Divin stanowi dno kwiecistego oceanu i tylko najczulsze z najczulszych nosy ją wyczują – z mojego otoczenia tylko ja ją wyczuwam. To rześki, lekko korzenny aromat zbliżony zapachem do eukaliptusa.
Na plaży, którą jest skóra nosicielki leży wysuszone drzewo sandałowe muskane delikatnie falami z białych kwiatów. Jego delikatny, żywiczo – balsamiczny i słodki zapach miesza się z rosnącym nieopodal trawiastym wetiwerem o pudrowym i nieco męskim zapachu. Powietrze nad oceanem i plażą wypełnia ziemisto – cierpki zapach paczuli.
Ocean najbardziej wzburzony jest w pierwszej połowie dnia, wraz z upływem czasu łagodnieje, wtedy to fale zaczynają łagodnie muskać nas zapachem białych kwiatów, a słodko – balsamiczny aromat wilgotnego i schnącego w promieniach popołudniowego słońca drzewa sandałowego miesza się z kołyszącym się na wietrze pudrowym zapachem wetiweru unosząc się na powietrzu wypełnionym zapachem paczuli.
Dahlia Devin to iście kwiatowy zapach, to wręcz ocean z kwiatów, jak już pisałam. Kto nie lubi kwiatowych zapachów, lub jest wrażliwy na tego typu aromaty może utonąć zalany kwiatową falą.
EDP od Givenchy jest ogoniasta, tak do godzin wczesno popołudniowych, u pływem dnia łagodnieje.
Zapach jest naprawdę udany i oceniam go na 5*.
Zastanawiam sie nad przyznaniem mu tytułu mojego KWC ale w minionym tygodniu otrzymała go Glorious Mandarin, więc poczekam i się dobrze zastanowię.
Używam tego produktu od: połowa sierpnia b.r.
Ilość zużytych opakowań: napoczęte 1 - wsze 30 ml.