O kosmetykach z witaminą C słyszałam odkąd zaczęłam się interesować pielęgnacją. Mając mniej więcej 22/23 lata widząc podobne kosmetyki na półkach byłam pewna, że dla mnie jeszcze za wcześnie. Rok czy dwa później, po utracie wagi, przerażona swoją smętną twarzą, zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego w ramach anti-aging i kupiłam, między innymi, to serum. Ma dość niskie stężenie witaminy (8%) więc uznałam, że się nada na początek.
Pierwsze chwile z nim były zaskoczeniem: śmierdzi, jest brązowo-pomarańczowe i tłuste. Ale robiło z moją twarzą istne cuda, rano miałam efekt 'baby face' i zdrowy, świeższy wygląd. Pierwsze opakowanie zużyłam więc zachwycona produktem. Przy drugim miałam wrażenie, że działa ciut słabiej, nie było 'wow' przy porannym lusterkowym przeglądzie, ale i tak kupiłam kolejne i nadal jestem zadowolona, a jeśli nie ciekawość, nie czułabym potrzeby kupowania czegoś innego na ten moment. Uważam, że to dobry wybór jeśli chcemy zacząć używać czegoś stricte z wit. C. Jest łatwo dostępne, opcja 30 ml bardzo się opłaca, jeśli mamy w planach kurację, a buteleczkę 15 ml warto mieć jako taki bankietowy witaminowy shot, bo pięknie rozświetla skórę. Faktem jest, że zawarta w nim forma witaminy - kwas askorbinowy- nie należy do najstabilniejszych, i dosłownie można to wyczuć pod koniec używania, zmienił się zapach i wiedziałam, że serum się utleniło (choć skończyłam je w 3m, a nie 6, jak sugeruje producent). Dlatego warto używać go regularnie, żeby zużyć w porę. Generalnie jednak, działanie było bez zarzutu. Co za to mogłabym wytknąć to naszpikowany parabenami i konserwantami skład, który nie za bardzo mi się podoba i jest w sumie jedyną konkretną wadą tego produktu.
Nachodzi mnie refleksja odnośnie witaminy c w kosmetykach i jeśli dobrze sięgnę pamięcią, to przed moim pierwszym serum używałam kosmetyków z witaminą c, ale w postaci naturalnych ekstraktów (takim pierwszym produktem ever było serum/krem babuszki Agafii od 35.roku życia, bardzo tanie, a wspaniale pielęgnowało moją jakże wtedy młodą skórę, chętnie bym je jeszcze kupiła). Są olejki z dziką różą, która jest jej świetnym źródłem, są olejki owocowe (np. Alkemie). I takie podejście szczerze polecam, szczególnie osobom bardzo młodym, przed 30 (nie patrzę na wiek na kosmetykach), bo sama będąc we wczesnych 20. popełniłam błąd, myśląc, że jestem na takie kosmetyki za młoda. Natomiast wit. C jest dla wszystkich, w odpowiedniej formie i stężeniu, oczywiście. Ale jeśli decyzja o kupnie czegoś konkretnie z wit.C, to Aurigę polecam spróbować, jest chyba najpopularniejsza na rynku, a daje radę.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie