Zapach "Carolina Herrera" otrzymałam po zachwycie innymi perfumami tej wenezuelskiej projektantki. Zadziałało tu założenie, że skoro jedne perfumy stały się faworytem, to inny produkt tej samej marki okaże się równie wielkim sukcesem. "Carolina Herrera" w wersji eau de parfum okazała się jednak zapachem, któremu zdecydowanie bliżej do olfaktorycznych klasyków sprzed stulecia aniżeli futurystycznych "212".
Jeśli "212" miały symbolizować minimalistyczny początek XXI wieku, to "Carolina Herrera" jest uosobieniem i podsumowaniem przebojowych lat 80. (ma to sens, wszak powstały pod koniec tej dekady). Gdy czuję ten zapach, natychmiast widzę natapirowane fryzury, makijaż pełen kolorów, geometryczne garsonki, błyszczące materiały, cekinowe sukienki z nierzadko bufiastymi rękawami, wysokie szpilki i ekstrawagancką biżuterię. Krótko mówiąc: na bogato i – cytując klasyka – "jakby luksusowo".
Te perfumy kojarzą mi się z kobietą władczą, pewną siebie i przebojową, a jednocześnie niebojącą się kontrowersyjnych lub nie zawsze modnych stylizacji sprzed lat. Nie ma w nich miejsca ani na skromność, ani delikatność, ani eteryczność, ani minimalizm. Co ciekawe, flakon zupełnie nie oddaje tej przebojowości i wręcz może sprawiać wrażenie, że będzie się miało do czynienia ze spokojnym kwiatowym klasykiem zbliżonym do "5th Avenue" od Elizabeth Arden.
Nie potrafię dokładnie sprecyzować poszczególnych nut obecnych w zapachu "Carolina Herrera", ponieważ mocno stapiają się w całość, tworząc jednolitą kompozycję. Jest to co prawda zapach kwiatowy, jednak w południowym, latynoskim wariancie. Ze względu na swoją moc i ostrość może być zbyt drażniący dla osób o czułych nosach lub miłośników spokojnych perfum z kwiatami w roli głównej.
Żeby najlepiej unaocznić, jak inne są to zapachy, dodam, że gdybym miała podać jedną znaną postać kojarzącą się czy wręcz uosabiającą perfumy "Carolina Herrera by Carolina Herrera", na pewno wskazałabym Joan Collins w roli Alexis z "Dynastii". Co zabawne, nie tylko ja miałam takie skojarzenia, o czym mogłam przekonać się, poznając opinie wielu innych osób znających te perfumy.
Zapach jest tak przebojowy, że obroni się i w dzień, i wieczorem, choć latem może już przytłaczać. Zarówno projekcja, jak i trwałość perfum są godne podziwu, co będzie zaletą dla ich wielbicieli i udręką dla przeciwników. "Carolina Herrera by Carolina Herrera" to zdecydowanie nie mój zapach, jednak nie mogę mu odmówić jednego: ma przysłowiowy charakterek.