Ten samoopalacz to moje bardzo duże rozczarowanie. Nie jestem skłonna wydawać tak dużych sum na kosmetyki, jednak po przeczytaniu ochów i achów na temat tego produktu na jednym z blogów (potwierdzonym opalenizną - marzeniem), a następnie wielu pozytywnych recenzji na temat tego samoopalacza postanowiłam zaryzykować - z nadzieją, że w końcu znajdę samoopalacz nie robiący ze mnie marchewki.
Przerobiłam już dosyć sporo różnych samoopalaczy i na taki bubel chyba jeszcze nie trafiłam. Powiem tak - gdyby mi ktoś dał go do przetestowania w ciemno, to bym zasugerowała, że to jakiś produkt za góra 5 zł i i tak ich nie warty... A biorąc pod uwagę, że kosztuje 150 zł (!) to rozczarowanie jest tym bardziej bolesne.
Konkretnie:
PLUSY:
- zapach podczas nakładania;
- kolor PRZED ZMYCIEM.
MINUSY:
- PLAMY/NAKŁADANIE - nie umiem go nałożyć bez robienia plam - mimo sporego doświadczenia w nakładaniu samoopalaczy (inne nakładam bez żadnych smug) ten to po prostu jakaś tragedia. Było kilka prób, oczywiście po porządnym peelingu, zarówno po nawilżeniu skóry jak i bez stosowania balsamu przez 24h przed nałożeniem samoopalacza (zaczęłam czytać różne porady myśląc, że ja gdzieś robię błąd) i nic, nadal nie potrafię go nałożyć nie robiąc smug. Problem polega na tym, że jak przejadę rękawicą po ciele i za chwilę dokładam samoopalacz w miejsce obok to jeśli przetrę rękawicą (lub ręką) obok to ścieram/ściągam już nałożony produkt. Masakra. Próbowałam go stosować kilka dni z rzędu, tak, by w kolejnych aplikacjach przykryć białe plamy - nic z tego, samoopalacz się już jakby w ogóle nie wchłaniał;
- KOLOR - jest idealny do czasu... zmycia produktu, wtedy zmywa się ten piękny kolor i zostaje pomarańczka - przyznaję, że mniejsza niż w przypadku innych samoopalaczy, ale nadal w świetle dziennym pomarańczka;
- TRWAŁOŚĆ - nakładałam jednego dnia wieczorem, rano zmywałam. Po całym dniu chodzenia w długich spodniach, na łydkach wielka biała plama - samoopalacz został tylko w miejscach nie ocieranych przez spodnie - w takim stopniu nie zdarzało mi się to w żadnym dotychczasowym samoopalaczu;
- EFEKT PO ZMYCIU - jak już wspomniałam piękna opalenizna jest do czasu zmycia produktu, większość koloru spływa wraz z wodą, a na skórze zostają "piękne" plamy;
- WYSUSZA SKÓRĘ - mimo praktycznie codziennych peelingów przed aplikacją produktu i późniejszym nawilżaniu skóry balsamami, po dwóch dniach naskórek na goleniach mi popękał tworząc cudowną mozaikę z pomarańczowych plamek poprzecinanych białymi liniami...
Nie oceniałabym tego produktu tak źle, gdybym nie miała doświadczenia, bo bym to zwaliła na brak umiejętności w stosowaniu produktu, jednak przy innych samoopalaczach (m.in. Lirene w musie - który jak na razie zostaje moim faworytem, mimo, że nie idealny, Lavera, balsam brązujący Pharmaceris, a nawet Rossmannowy Ozon) nie zdarzały mi się taki problemy. Może kolor nie był tak ładny, ale co mi z ładnego (ale wciąż nie idealnego) koloru jak mam nogi w ciapki.
Spróbuję go jeszcze wykorzystać mieszając z balsamem nawilżającym, ale kupując produkt za 150 zł nie spodziewałam się takiego zawodu.
Podsumowując, produkt uważam za największy kosmetyczny bubel jaki do tej pory zakupiłam, a cena jest dla mnie zupełnie niezrozumiała.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie