Z trądzikiem borykam się od podstawówki i stosowałam już hektolitry kremów, preparatów, maści i wszystkiego, co tylko się dało. Mimo, że nie przepadam za poradami ekspedientek w aptekach z dermokosmetykami (a w perfumeriach szczególnie), bo wiele razy dobrano mi źle kosmetyk to pewnego razu skusiłam się na bardzo rzeczowe i fachowe recenzje pani pracującej w Aptece Europejskiej.
Lekiem na trądzik zawsze była dla mnie odpowiednia dieta skonsultowana z lekarzem, ale mimo wszystko potrzebuję również szczególnej pielęgnacji. Od kremu do twarzy oczekuję pomocy w walce z niedoskonałościami. Nie wymagam spektakularnego WOW jak w amerykańskim filmie i nie liczyłam na to, że pewnego dnia obudzę się z dziewczęcą cerą.
Do tej pory pani dermatolog zawsze zalecała mi konkretne kosmetyki SVR lub Urigage, ale do dziś zachodzę w głowę, dlaczego nigdy nikt nie powiedział mi o żelu matującym, Lierac Pre***ion. Stosowałam mocniejszą wersję - żel matujący 18,3 % SKRL3 (dostępny jest również w wersji 8,5). Jest do dla mnie aktualnie must have pielęgnacji skóry tłustej - trądzikowej, do którego powracam. Wszystkie kremy na moje problemy w jakimś stopniu pomagały - matowiły skórę, trochę nawilżały, ale nie byłam z nich do końca zadowolona.
Podczas stosowania Lierac przede wszystkim moje stany zapalne stopniowo się uspokajają, po pewnym czasie odczuwam zmniejszenie wydzielania sebum i wyraźnie widzę, że moja cera jest świeża przez cały dzień. Dodatkowo widocznie zauważalne jest znaczne zmniejszenie ilości zmian trądzikowych i niedoskonałości. Na dłuższą metę nie powoduje u mnie odwrotnego efektu czyli tzw. ,,wysypu" spowodowanego zbyt częstym lub zbyt długim stosowaniem. Dla mnie jest idealny, bo spełnia swoje zadanie.
Uwielbiam opakowanie żelu matującego Lierac - przypomina mi brązowe szkło słoików starych medykamentów, które dziś możemy zobaczyć na półkach wiekowych aptek. Aplikator jest higieniczny, opakowanie bardzo nowoczesne i lubię je mieć na swojej półce. Wszystkie kosmetyki do walki z trądzikiem mają na opakowaniach grafiki przypominające prostotę tych z płynów do mycia naczyń i zawsze musiałam chować je do szuflad, bo za nic nie pasowały do stylowej łazienki.
Żel matujący Lierac jest bardzo wydajny i wystarcza na długo. Do tej pory zużyłam jedno opakowanie, po którym miałam przerwę na kurację kwasem migdałowym i znów powróciłam do kolejnego opakowania Lierac.
Żel ma przyjemną konsystencję i jest łatwy w aplikacji, ale od razu po nałożeniu odczuwam bardzo nieprzyjemne i mocne mrowienie, które całe szczęście szybko mija. Czasem stosuję go osobno po spryskaniu skóry wodą termalną, czasem nakładam go na bazę nawilżającą. Zanim się wchłonie skóra się świeci, ale to mija. Nie nakładam już na niego nic matującego - uważam, że nie ma sensu, skoro sam jest matujący. Wystarczy trochę odczekać lub od razu przejść do makijażu i przypudrować twarz. Radzę uzbroić się w cierpliwość, bo na efekty dobroczynnego działania żelu trzeba poczekać.
Osobiście nie odczuwam mocnego nawilżenia stosując Lierac, ale z pewnością dlatego, że równolegle zdarza mi się wykonywać różne zabiegi, po których stosuję mocno nawilżające preparaty ratujące moją skórę. Jednak podczas stosowania żelu Lierac nigdy nie zauważyłam wysuszenia, co często powodują matujące kremy.
Oczywiście jest to moje zdanie, ale uważam, że Lierac jest wart swojej ceny. Wiąże się to również z tym, że wiem czego oczekiwać od kremów, stosuję równolegle odpowiednią pielęgnację polegającą na nie podrażnianiu skóry zbyt agresywnymi kosmetykami i stosowałam już naprawdę wiele preparatów, dzięki czemu mam porównanie.
Plusy
+ długotrwałe matowienie
+ gojenie zmian trądzikowych
+ eliminacja niedoskonałości
+ brak wysuszania skóry
+ poprawa kondycji skóry
+ zmniejszenie wydzielanie sebum
+ estetyczne opakowanie
+ stosunek jakości do ceny
Minusy
- uczucie mrowienia
Używam tego produktu od: Roku
Ilość zużytych opakowań: Dwa opakowania