Tłuścioszek z niego.
To drugi z musów Nacomi, który otrzymałam w prezencie od Intermanki - i drugi, który okazał się być naprawdę fajny, choć jednak odrobinkę mniej, niż jego bananowo-kokosowy brat, który uważam za absolutnie idealny pod każdym względem.
Opakowanie jest identyczne, jak w musie bananowym - sporych rozmiarów, ale solidne i lekkie. Również i tutaj mamy plastikową nakładkę zabezpieczającą, której pozbyłam się w ekspresowym tempie i którą uważam za zbędną ;).
Szata graficzna urocza, dopracowana i ciesząca oko.
Sam mus jest biały, zbity i jednak nieco mniej napowietrzony, d bananowego, a przez to nieco bardziej tłusty - widać to już w opakowaniu, gdy porówna się je obydwa i nie powiem, zdziwiło mnie to, bo niby to mus i to mus, a jednak różnica jest.
Zapach ciasteczek czekoladowych jest naturalny i przyjemny, jednak przyznaję, że odrobinę bardziej polubiłam się z ciasteczkowym musem Biolove - tutaj wyczuwam jednak więcej czekolady, a mniej samych ciasteczek. Na plus, że zapach nie zmienia się po aplikacji w nic dziwnego czy nieprzyjemnego, tylko nadal jest słodki i apetyczny.
W składzie znajdziemy masło shea, olej z pestek winogron, olej arganowy, ekstrakt z kakao i wit.E - bez parafiny, silikonów itd.
Działanie musu jest takie, jak być powinno - natłuszcza, odżywia, zmiękcza, niweluje suche placki i dyskomfort związany z przesuszeniem skóry.
Z racji swojej bardziej tłustej formuły nakładam go jeszcze mniej, niż musu bananowo-kokosowego i radzę robić to samo, jeżeli się nań zdecydujecie - jest naprawdę tłusty i w nadmiarze może obciążać skórę.
Używany regularnie wpływa pozytywnie na kondycję mojej skóry - używam go nawet teraz, podczas ciąży, na zmianę z mleczkiem Biotherm i doceniam to, jak fajnie i szybko niweluje swędzenie skóry na brzuchu i plecach.
Nie uczula i nie podrażnia, mimo intensywnego aromatu.
Jest też wydajny i niedrogi - jak zresztą wszystkie musy/masła tej marki :).
Reasumując - to dobry produkt, który jednak z racji swojej odżywczej formuły sprawdzi się wyłącznie u posiadaczek bardzo suchej skóry.
Jest cięższy i bardziej treściwy od musu bananowo-kokosowego, no i nie będę czarować - oczekiwałam bardziej ''ciasteczkowego'' zapachu - i tylko dlatego nie sięgnę po niego ponownie, mimo jego zalet - z tej dwójki moje serducho skradł banan i to jemu pozostanę wierna.
Czy polecam?
Spróbować można, pewnie że tak - ale jeśli będziecie miały wybór, to jednak sięgnijcie po wariant bananowo-kokosowy :)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie