Perfumer's Workshop Tea Rose EDT 

to miała być gorzka, zimna, kościelna róża. tak przynajmniej ją opisywano. znam wiele róż. słodkich, pieprznych, zimnych, konfiturowych. róż zamarzniętych w ogrodzie i tych podbitych jaśminem. cóż, ta róża jest dla mnie różą z potpourri. naprawdę, z typowego królewskiego potpourri, do którego wrzucono zasuszone płatki róż dzikich i tych czerwonych, przekwitłych. woń rozcieńczona jest jakby nie wodą, lecz olejkiem, w wiązance z gryzącym w nos kwasem. gdybym miała porównywać, to różane Chloe w stosunku do TEJ róży jest popłuczynami. początek - mocarny, ostry, świrujący. wchodzimy do pieczary róż, gdzie oddycha się różami. i to wszystko. projekcja ogromna, trwałość doskonała. po kilku godzinach róża karmelizuje się, przemienia się w słoiczek różanej konfitury. nigdy nie spotkałam się z takim dziwnym zjawiskiem, ale jest to ciekawe. ta faza trwa już do końca. subiektywnie, mimo, że to stary zapach, jest całkiem noszalny, akceptowalny. tak, jakby dostrajał się do właścicielki. jest bardzo wyczuwalny i odbierany pozytywnie. zapach z charakterem i dla kogoś z charakterem. ma w sobie coś. choć z początku miałam wątpliwości, jestem bardzo zadowolona z zakupu.

Róża ciemna, wilgotna jakby zanurzona w bardzo mocnej - gorzkiej esencji herbacianej, nieco oleista... Trwała i tak różana, że nie sposób wyczuć pozostałych nut... one tworzą to klimatyczne mroczne zgorzkniałe tło. Zapach mocny i trwały. Można mieszać z innymi, słodszymi, weselszymi ale równie gęstymi zapachami. Żeby zapach był różańcowy przydałoby się w nim więcej drewna a tu mamy esencję herbacianą... W kościele czuć jeszcze to wyświechtaną drewnianą ławkę i kadzidlany dym... Wg mnie tej róży do kościoła nie po drodze... Używam tego produktu od: hohoho Ilość zużytych opakowań: ciężko zużyć bo flacha wielka a sote codziennie nie do udźwignięcia... przynajmniej jeszcze nie w moim wieku...

O mój borze zielony! To jest tak gotyckie, że Habanita wymięka! Ktoś świetnie napisał gdzieś w sieci, że tak pachną te różane różańce - tyle, że podsumowaniem było, że to zapach albo dla katechetki albo dla ateisty :D Ale, ale! Przecież to ulubiony zapach Nicole Kidman! I nie bez powodu - czysta klasa, róża w najciekawszym wydaniu; to nie kwiatki w ogródku, które grzecznie stoją w słoneczku; jedna nuta kadzidła i widziałbym je po prostu zdobiące ołtarz :D i to raczej nie podczas ślubu ;) Mroczne, soczyste, ta róża ma ciernie! Mój zapach! Używam tego produktu od: miesiąc Ilość zużytych opakowań: 1