Gdybym miała dopasować perfumy do poszczególnych baśniowych postaci, Pure Poison przypisałabym Królewnie Śnieżce. Zastanawiałam się chwilę, czy Królowa Śniegu mogłaby się nimi psiknąć i stwierdziłam, że jak najbardziej tak! Niemniej jednak to Śnieżka przyszła mi do głowy jako pierwsza i to do niej bardziej by one pasowały. Pure Poison są zbyt delikatne i dziewczęce dla Królowej Śniegu, zbyt świeże na skuty śniegiem styczeń.
Jest to szklisty białokwiatowiec, który pięknie sprawdziłby się zarówno na niewielki mrozik, jak i na wiosnę. Niby śnieżnie, a jednak świeżo... Myślę, że efekt ten zawdzięczamy połączeniu cytrusów (pomarańcza, mandarynka) z białymi kwiatami (jaśmin, kwiat pomarańczy, gardenia). Czuć w nich również herbacianą bergamotkę, która najczęściej kieruje perfumy w orzeźwiającą stronę, niemalże letnią. Baza "Czystej Trucizny" jest konkretna, lecz wciąż nie traci nic ze swojej niewinności... Orientalne drzewo sandałowe i cedr; ciężka ambra i otulające piżmo – ale białe. Bardziej przypomina wolno spadające płatki śniegu, czy wyłaniające się nieśmiało spod kołderki śniegu przebiśniegi (aż dziwne, że nie było ich w składzie), aniżeli lawinę śnieżną w Alpach, czy też rząd groźnie wyostrzonych, choć przepięknych sopli lodu. Zupełnie nie rozumiem tych nawiązań do "dojrzałych kobiet"! W tym roku skończę 30 lat (a zatem nie jestem "dojrzała") i dla mnie te perfumy są bardzo zwiewne, eteryczne, bajeczne/baśniowe, 'księżniczkowe', anielskie, pełne wdzięku, wręcz dziewicze! Gdzież im do "dojrzałych kobiet"... Choć - tak, jak na początku mówiłam - Królowa Śniegu (kobieta ok. 40-letnia, zapewne?) z powodzeniem może ich użyć. :) ba! moim zdaniem może je nosić zarówno 90-latka, jak i nastolatka! Są tak uniwersalne i piękne, że naprawdę nie widzę przeciwwskazań.
Czy są oryginalne? Może nie w taki kontrowersyjny sposób, jednak niewątpliwie mają w sobie pewną specyficzność... Jest wyjątkowy! Może taki efekt sprawiają perfekcyjnie wręcz dobrane składniki? Jest to zapach zimowo-(przed)wiosenny. Rzadko się zdarza, bym potrafiła wskazać porę roku, do której mogłabym przypisać dane perfumy, a w przypadku "Pure Poisona" nie miałam z tym problemu. Mocno różnią się od reszty 'Zatrutych Jabłuszek' ;) – są zdecydowanie bardziej kwiatowe i... hm lekkie? Czyste. Tak, czyste! To jabłuszko jest srebrne, lekko opalizująco w liliowe półtony, jak krystalicznie oblodzona kulka śnieżna, do której została wlana kropla trucizny. Prześliczny jest ten flakonik... :) Urzekający!
Ten zapach podoba mi się bardzo, ale to bardzo. Szkoda tylko, że są tak efemeryczne, a nie tylko eteryczne... :( byłoby cudownie pachnieć nimi cały dzień. Niestety trzeba się dopsikiwać, bo zapach po pewnym czasie coraz bardziej i bardziej zbliża się do ciała, i nikt już go nie czuje, oprócz nosiciela (a to też nie jest żadnym gwarantem, bo przecież nos się przyzwyczaja). Tylko i wyłącznie to mi przeszkadza i za to wyłączam jedną gwiazdkę. Zrozumiałabym tę trwałość, gdyby to była EDT, a nie EDP, w dodatku znacznie tańsza, niediorowska. Niestety – cena, marka i fakt, iż jest to woda perfumowana przemawia na niekorzyść trwałości "Czystej Trucizny"...
Ale myślę, że przekazałam wyraźnie moją sympatię i oddanie temu zapachowi, i nikt nie ma co do tego wątpliwości. ;)
Zalety:
- cudowny zapach
- cudowny flakon
- cudowna nazwa