Nobile 1942 La danza delle Libellule EDP 

Zapach z gatunku: można, nie trzeba :) Zdecydowanie nie czuję tu jednak szarlotki, która często wypływa w recenzjach, które czytałam. Bywa porównywany z Casablanca. [Jak dla mnie bardziej szarlotkowy jest Angel's share, choć nie ma w sobie jabłek :) Ot, ciekawe zawiłości oflaktorycznych doznań :P] Ale do brzegu, Casablanca przypomina bardziej świeże jabłko umoczone w karmelu, które można nabić na patyk i tak je chrupać podczas mroźnego spaceru po starówce. Przyjemnie otula, ale jednocześnie ma odrobinę rzeźkości. Natomiast Taniec Ważki to bardziej zapach cukierni, ale takiej niższych lotów, z hipermarketu, w której wypieka się głównie wcześniej przygotowane słodkie sakiewki z ciasta francuskiego przesiąkniętego sztucznym waniliowym aromatem. Farsz stanowi uprażone jabłko słodkiej odmiany. Ogólnie miły zapach, ale jednak z innej historii i zdecydowanie nie dla każdego :) Bo pisząc krótko - to słodki ulepek. Choć klasę wyżej niż słodkie twory np Kayali. Ale wciąż - to dość syntetyczny zapach. I choć w wielu innych recenzjach piszę, że w przypadku danego zapachu mi to nie przeszkadza, tak tutaj - olaboga. Jednak przeszkadza. Opisałabym go bardziej jako jednostajny. Może poprawiać nastrój, ale nie odkrywa siebie jakoś specjalnie z biegiem godzin. Muszę niestety przyznać, że od jakiegoś czasu mnie męczy. Zaczęła wybrzmiewać na mnie drażniąca, sztuczna nuta, ciężka do opisania, ale działa na mnie odpychająco. To nie jest kwestia złego przechowywania, bardzo o to dbam. Może za to być kwestia mojej własnej skóry, może fazy cyklu, cholerka wie. Projekcja jest mocno średnia, trwałość również. Na szczęście kupiłam w dobrej cenie flakonik 15 ml w perfumerii. Chyba finalnie skończy się na sprzedaży, a szkoda. Na początku bardzo mi pasował. Trwalsza i przystępniejsza cenowo jest Casablanca.

Próbkę perfum kupiłam po recenzji Olfaktorii. Już kiedy otworzyłam ją pod pocztą, przepadłam na amen. Nie istnieje piękniejszy zapach na świecie, niż ten. Najpierw mocno czuć jabłko, ale po nim, nadchodzi słodycz, i słodycz zostaje. Psikam się nim normalnie do pracy i w ciągu dnia zawsze ktoś otwiera do mnie drzwi i mówi: " poproszę pączka i dwie bułki słodkie":-) Wiele osób mi powiedziało, że pachnie " wypiekami", "piernikami", "jedzeniem" itp. Zapach na skórze i ubraniach utrzymuje się długo, ale Angel nie przebija.

Perfumy należą do typu jadalnych-mnie czasem kojarzą się z szarlotka ,czasem z sernikiem. Wyczuwam przede wszystkim słodkie,ociekające sokiem jabłka,mnóstwo wanilii i cynamon.Idealny otulacz-puchaty i bezpieczny,ale nie do używania codziennie.Uwielbiają je dzieci,faceci nieco mniej. Bardzo dobra trwałość i wydajność.

Jedno z moich większych rozczarowań perfumeryjnych- po opisie nut sądziłam, że zapach będzie mi się podobał, stało się jednak zupełnie inaczej. Taniec Ważki mnie nie urzekł, powiedziałabym nawet, że zniechęcił do siebie i skutecznie odstraszył. Niewątpliwie jest to zapach słodki, nawet bardzo. Perfumy otwierają się nutą soczystego jabłka, wręcz ma się wrażenie, że ten sok spływa nam po szyi. Później dołączają pozostałe składniki, lecz właśnie to jabłko cały czas dominuje. Zielone, dojrzałe i soczyste wielkie jabłko- to moje jedyne skojarzenie z tym zapachem. Z czasem zapach zaczyna mnie męczyć coraz bardziej, czasami do głosu dochodzi też dziwna nuta kojarząca mi się trochę z zapachem aptecznym, a konkretniej mówiąc jakimś specyfikiem dla dzieci. Zapach jest trwały, ale raczej bliskoskórny. Nie polecałabym go również na wieczór, gdy chcemy się czuć wyjątkowo i elegancko. Spryskana tym zapachem czuje się raczej jak wyrwana z kuchni, jakbym przed chwilą skończyła piec szarlotkę ;-) Próbowałam się do niego przekonać, ale źle mi się go nosi.