Bell Lip Scrub Peeling do ust

Świetna pomadka, chyba nigdy nie miałam lepszej. Nawilża, ściera drobne suche skórki dzięki czemu szminka na ustach wygląda rewelacyjnie! To już moje drugie opakowanie i na pewno nie ostatnie!

Nawet najpiękniejsza szminka będzie wyglądać źle, gdy nasze usta są niezadbane! Dlatego warto do swojego codziennego rytuału dołączyć peeling do ust. Ten pochodzi z firmy Bell. Ma proste opakowanie z grafiką ust. Podoba mi się fakt, że jest w formie tradycyjnej pomadki i nie brudzimy rąk, nakładając go. Peeling ma duże drobinki, które dokładnie usuwają martwy naskórek, a do tego pobudzają krążenie krwi, więc usta mają ładniejszy kolor. Nie ranią ich jednak, bardzo przyjemnie się go używa. Konsystencja jest tłuściutka, trochę masełkowa, więc nawet po zmyciu go z ust nasze usta są nawilżone. Bardzo dobrze przygotowują usta pod dalsze zabawy z makijażem, a do tego pomagają naszej pomadce pięknie wyglądać i trzymać się cały dzień. Jestem z niego bardzo zadowolona i cieszę się, że miałam okazję go przetestować.

Spełnia swoje zadanie, peelinguje (scrub nie należy do drobnych), nawilża, do tego przyjemnie owocowo pachnie. Z minusów, to mógłby być bardziej oliwkowy w konsystencji bo po którymś tam użyciu zaczyna się kruszyć.

W okresie jesienno zimowym mocniej doskwierają mi suche usta. Poza tym mam nieznośna tendencje do nadgryzania skórek, przez co bardzo często robią mi się ranki na ustach. Ten produkt poleciła mi koleżanka. Postanowiłam go wypróbować. Opakowanie jest standardowe, jak w przypadku szminek czy pomadek. Forma sztyftu, wykręcana nie zacinała się i działała bez zarzutu. Nie uległo zniszczeniu przez cały okres użytkowania- nie pękło. (Co czasami się zdarza). Sam produkt jest w kolorze delikatnego różu z drobinkami w nieco ciemniejszym odcieniu. Jest dość mocno zbity. Zapach lekko owocowy z wyczuwalna chemiczna nuta. Działanie mogę ocenić na zadowalające. Scrub dość mocno trze usta. Jednak nie robi przy tym krzywdy. Po użyciu pozostaje dość tłusta warstwa produktu przez co usta jednocześnie są nawilżane. Działa na chwile. Przy dłuższym stosowaniu nie sprawia, ze skórki nie powracają. Jest to forma takiej doraźnej pomocy.

Moje usta rzadko ulegają przesuszeniom i nie wymagają jakiej szczególnie intensywnej pielęgnacji, mimo to peelingi stosuję systematycznie i z większości z nic jestem zadowolona. Lip Scrub od Bell dorzuciłam do zakupów z chęci przetestowania, bo nawet nie wiedziałam ze mają taki produkt w swojej ofercie. Opakowanie w postaci sztyftu zamkniętego w plastikowym etui z nadrukiem wypielęgnowanych ust. Zatyczka przy zamykaniu bezproblemowo wskakuje na swoje miejsce , wydając przy tym charakterystyczny odgłos klik i dobrze zabezpiecza wnętrze. Mechanizm wsuwania sztyftu działa bez zarzutu, nic się nie zacina, a samo opakowanie jest trwałe, nie pęka a napisy się nie ścierają. Konsystencja sztyftu jest zbita i twarda w różowym kolorze z widocznymi ciemniejszymi drobinkami ścierającymi. Zapach początkowo wydaje się przyjemny i truskawkowy, jednak po chwili wyczuwam w nim nienaturalną chemiczna nutkę. Nie jest on uciążliwy bo szybko znika podczas aplikacji. Smak słodki bez żadnej goryczki. Peeling jest łatwy w rozprowadzaniu na ustach wystarczy przejechać sztyftem kilkakrotnie po nich, ja następnie rozcieram pozostałości peelingu palcem, wykonując przy tym króciutki masaż. Podczas tego etapu czuć delikatne drapanie drobinek i rozpuszczanie się kryształków cukru. Drobinki peelingujace są małe i ostre ale nierównomierne zatopione w sztyfcie, są warstwy gdzie jest ich bardzo dużo, ale są również takie gdzie prawie wcale ich nie wyczuwam. Po zastosowaniu na ustach pozostaje wyczuwalna tłustawa warstwa ochronna , której ja nie zmywam tylko czekam na jej wchłonięcie. Po wykonanym peelingu usta są zmiękczone i gładkie, nie posiadają żadnych suchych skórek, wyglądają na zdrowe i zadbane. Dodatkowo są odpowiednio nawilżone i natłuszczone. W składzie Bell Lip Scrub oprócz cukru zastosowano emolienty,parafinę ,wosk mineralny, puder z łupiny orzecha włoskiego, wosk karnauba, olej z pestek morelii, zapach , konserwanty i barwniki. Sztyft wolno się ściera, jest również odporny na zmiany temperatury, i niezależnie od nich zachowuje odpowiednią strukturę. U mnie kosmetyk się sprawdza ale nie ukrywam że w takiej cenie miałam okazję stosować peelingi bardziej dbające o usta i przyjemniejsze w aplikacji. Wypróbowałam i większych zastrzeżeń nie mam, może jeszcze kiedyś do niego powrócę.

Peeling dostałam w prezencie. Nigdy nie stosowałam tego typu produktów, a tu okazja do przetestowania trafiła się sama. Peeling ma formę pomadki do ust w sztyfcie. Przyjemny owocowy zapach. Na początku było całkiem nieźle, troszkę nawilżał, delikatnie drapał. Po zużyciu wierzchniej warstwy nie dało się go już używać. Po balsamie nie zostałon nic, były tam tylko duże drobinki, bardzo zbite, które mocno drapały, wręcz raniły moje usta. Mimo, że nie mam ust pękających ze skórkami to po stosowaniu tego peelingu zaczęła mi schodzić skóra. Dałam sobie w końcu spokój, bo więcej szkodził niż pomagał.

Peeling wypatrzyłam w Biedronce, a jako, że czasem mam przesuszone usta to takie peelingi chętnie używam. Opakowanie tego produktu jest według mnie średnie, ale najważniejsze jest działanie, więc nie był to dla mnie żaden problem. Peeling ma dość twardy sztyft, jest różowego koloru, a zapach jest całkiem fajny, ale przy tym też trochę sztuczny. Drobinki są raczej duże, to trochę mocniejszy zdzierak. Usta po jego użyciu były bardziej wygładzone i miękkie, nawilżenie dla mnie za słabe i musiałam używać zaraz balsamu ochronnego. Dla mnie to taki niewyróżniający się peeling. Jest całkiem niezły, ale nie stanie się moim ulubionym. Nie wiem czy do niego wrócę ponownie. Nie zrobił na mnie większego wrażenia. Co prawda wygładzał usta, więc jak ktoś szuka wygładzenia to powinien się sprawdzić, ale podobny efekt da peeling domowy z cukru.

Fajny, szybki peeling - idealny do torebki. Świadomość tego że możesz pomasować usteczka będąc np. w podróży sprawia, że czujesz się jakbyś na każdym kroku dbała o urodę. Ogólnie jest ok, gdy ma się bardzo suche usta (ja mam) czasem nawilżam zwykłym balsamem (który też noszę przy sobie) lub śliną (haha) aby się dobrze rozprowadził. A Później masuję deobinkami cukru. Do tego ladnie pachnie i.. smakuje.

Zacznijmy od tego, że bardzo lubię matowe pomadki oraz konturówki wszelkiego rodzaju, a te jak wiemy potrafią sprawić, że nasze usta mogą być wysuszone mniej lub bardziej, w zależności od sytuacji. Na wszelkie suche skórki stosuję właśnie ten peeling, za każdym razem, kiedy mam coś matowego na ustach. Ze wszystkimi radzi sobie naprawdę świetnie za pomocą właśnie drobinek cukru oraz jakichś ziarenek (lub to brązowy cukier właśnie). Usta po takim zabiegu są naprawdę przyjemnie gładkie i mięciutkie. Sam peeling można zmyć po aplikacji lub jak ktoś woli pozostawić do wchłonięcia resztki, aczkolwiek ja go zmywam zawsze płatkiem nasączonym odrobiną wody. Potem pozostaje tylko nałożyć ulubioną pomadkę nawilżającą (w moim wypadku to Alterra rumiankowa) i cieszyć się wypielęgnowanymi ustami.

Peeling ma wygodne opakowanie. Można go wykręcić i używać w taki sposób jak używa się pomadki do ust. Jest jednak dość zbity i źle się transferuje na usta. Drobinki są ostre i podczas peelingowania skóry ranią ją. Pomysł zamknięcia peelingu w opakowaniu pomadki uważam za trafiony, jednak konsystencja i ostre drobinki to coś nie do przeskoczenia. Produkt wygładza usta i peelinguje, ale za jaką cenę? Mam wrażenie, że nadaje się tylko dla ust w dobrej formie, gdzie skóra jest zregenerowana i odżywiona i w zasadzie.. nie potrzebuje peelingu. Bo ustom w gorszej formie zrobi masakrę ostrymi drobinkami i samą próbą rozprowadzenia na skórze.

Peeling zakupiłam przez zupełny przypadek, przechodząc leniwie obok półek z kosmetykami Bell w Biedronce. Uwagę na pomadce przykuł napis "peeling". Jestem już podwójnie pełnoletnia, ale zupełnie obca była mi ta forma aplikacji peelingu ;) czyli w postaci pomadki. Opakowanie jest bardzo solidne i nie sprawia problemów podczas użytkowania. Peeling zakupiłam w piątek a już w sobotę wieczorem cieszyłam się nawilżonymi i ponętnymi ustami :) Negatywne opinie o tym produkcie wynikają zapewne z niewłaściwej metody użycia... Na opakowaniu niestety nie zauważyłam zalecanego sposobu aplikacji peelingu. Moja metoda polega na kilkakrotnym potraktowaniu ust pomadką-peelingiem przy jednoczesnym dociskaniu jej. Na ustach zostanie wówczas warstewka produktu. Opuszkiem serdecznego palca masuję górną i dolną wargę rozprowadzając peeling. Nadmiar produktu usuwam chusteczką higieniczną i na koniec nakładam wazelinę kosmetyczną. Ważne, aby nawilżyć usta po tym zabiegu. Moje usta były w opłakanym stanie, jak zwykle suche od wiatru i z mnóstwem sterczących skórek a peeling Bell w dwa dni je odczarował. To niesamowite :) :) :) Za niską cenę otrzymujemy doskonały produkt do wielokrotnego użytku, o delikatnym owocowym zapachu... chyba truskawek.

Jest to mój pierwszy peeling do ust i nie jest najgorszy, co prawda nie mam porównania z innymi ale robi to co ma robić. Usta po nim są bez skórek i gładkie. Cena tu jest bardzo korzystna bo dosłownie parę złotych kosztuje. Drobinki są dość duże przez to ma się trochę wrażenie że nie równomiernie się nakłada ale finał jest zawsze ok. Nie wiem jak by się sprawdził dla posiadaczek bardziej wrażliwych i delikatnych ust, być może byłby za ostry jeśli można tak nazwać ale u mnie się sprawdza.

Peeling w sztyfcie, duży plus tylko trochę twardy w porównaniu do innych. Na początku myślałam, że może zrobi się trochę miękciejszy. Do mocno wysuszonych ust się raczej nie nada, przy lekko spisuje się bardzo dobrze. Usta stają się bardzo ładne, gładkie i miękkie. Smaku jakoś specjalnego nie ma, coś tam się wyczuwa. Gdy kilka razy przejechałem usta zrobiły się lekko białe. Ogólnie ciężko mi się go stosuje, ale sam w sobie spełnia swoją funkcję.

Muszę przyznać że jest to mój pierwszy peeling do ust jaki posiadam. Kupiłam go gdy potrzebowałam zrobić porządek z moimi ustami gdyż miałam dużo odstających skórek. Wybrałam ten produkt ze względu na atrakcyjną cenę i formę, stwierdziłam że będzie odpowiednia i wygodna w użytkowaniu i nie myliłam się. Peeling jest ok, pomógł mi z moim problemem i nie podrażnił moich ust. Ma delikatne drobinki, jest przyjemny o delikatnym , lekkim zapachu. Ja osobiście jestem z niego zadowolona.

Miałam już w swojej łazience kilka peelingów do ust i muszę przyznać,że ten był słaby. Drobinki być może i miał konkretne,ale było to niczym jak bym sama nałożyła cukier na usta,produkt nie robił nic z ustami i szybko z tych ust zlatywał. Balsam był bardzo sztuczny,trochę jak guma balonowa,ale w gorszym wydaniu,dodatkowo nie ma możliwości zlizania z ust ponieważ jest nie smaczny. Po innych peelingach czułam,że te usta w jakiś sposób są nawilżone,a tu sucho jak na pustyni. Cena ok 9 zł,ale uważam,że można w podobne cenie kupić lepsze peelingi.

Bardzo polubiłam ten peeling. Podoba mi się jego forma sztyftu, gdzie nie musimy maczać paluchów w produkcie ze słoiczkiem. Spełnia swoją funkcję i jest wydajny. Odkąd go zakupiłam nie używam innych scrubów. Ma jeden minus - nie da się go zjeść :P Jego smak jest nieprzyjemny. Po użyciu muszę go ścierać z ust.

Spodziewałam się czegoś lepszego, ale jak za taką cenę nie można bardzo narzekać. Dzięki peelingowi można się pozbyć suchych skórek i spierzchniętych ust, ale działanie jest bardzo krótkotrwałe i jeśli ma się bardzo suche usta, to nie będzie to wystarczające. Do tego peeling ma zapach, który niezbyt mi się podoba.

Tego typu kosmetyków nigdy nie kupuję i uważam za zbędne. Pomadkę dostałam, a że - jako posiadaczka łatwo pierzchnących ust - jestem prawdziwym balsamożercą, postanowiłam zużyć jak zwykły sztyft do ust. I kopara opadła ;-) Jako balsam do ust okazała się naprawdę dobra, ale od razu zaznaczam, że używałam jej zimą i tylko w domu, więc ewentualne wady "wyjściowe" traciły znaczenie. Pomadka jest dość tłusta, nawilżająca, nie lepi się, ale nałożona nieco grubiej zostawia widoczną warstwę i najlepsze - rozpuszczalne cukrowe peelingujące drobinki ładnie, trochę mimochodem, przy okazji pielęgnacyjnego używania, powoli usuwają suche skórki i wygładzają wargi. Sztyft jest różowy, dość twardy, ale kremowy i pachnie poziomkowo. Opakowanie brzydkie ale pomadka się nie łamie i nie zacina. Jej używanie nie należy może do najprzyjemniejszych, bo jednak drapie ale moje usta nigdy jeszcze zimą nie wyglądały tak dobrze, gładko, miękko, bez suchych zadziorków, odpowiednio natłuszczone i nawilżone. Nie kupię drugiej, ale zużytą wspominam dobrze.