Słodko-zimno. Męsko-damsko.
Powiesz <i>Armani</i>, zaś ja odpowiem -Czarny garnitur.
Odkąd zaczynam się orientować w tym całym modowo-kosmetycznym świecie(ze znaczną przewagą tego drugiego) nazwa Giorgio Armani zawsze mi się kojarzy z dobrze dobranym i skrojonym, czarnym garniturem leżącym na eleganckim mężczyźnie koło 40-stki.
Brat sobie kupił. A ja mu ochoczo podkradam:]
Zapach jest słodko-zimny dla mnie. Na początek czuję...miętę. Świeżą miętę, która blokuje nos świeżością, wręcz mrozi. Nie lubię mięty za bardzo, zwłaszcza tej mocnej, kojarzy mi się z pastami do zębów palącymi w ustach. Jednak szybko mięta się ulatnia. I teraz będzie słodko-mandarynka, coś kwiatowego, a do tego cedr oraz rozmaryn i mnóstwo anyżu-wszystko jest słodkie, korzenne, ale jednocześnie zimne. Zabawne, no nie? Zimny zapach korzenny. Słodki. Jednak nie ulepkowato, nie cukierkowo, nie typowo kobieco. Nie ma wielkiej mocy i ostrego charakteru. Jest bardzo łagodna, wyczuwalna(i to dosyć mocno), ale nie tłumiąca i wywyższająca się. Słodycz po kilkunastu minutach słabnie i daje dużo miejsca dla cedru i anyżu-nadal pozostaje słodki charakter przez mandarynkę w tle, jednak bardziej czuję tu zioła i przyprawy. Wykwintniej, bez skojarzeń typowo kuchennych;) I właśnie to naprzyjemniejsze połączenie trwa najdłużej i raczej się nie zmienia-z upływem czasu traci tylko na słodyczy.
Wszystko to na eleganckiej bazie piżmowo-jakby drzewnej, podkreśla lekką słodycz i mocne zioła.
Bardzo przyjemny zapach. Podoba mi się.
Chociaż nie znam się na uniseksach, nie miałam w życiu styczności z tego typu perfumami, to jednak w Black Code czuję właśnie zapach dobry zarówno dla kobiety jak i mężczyzny. Lubię go do płaszcza, lubię go używać-do tej pory nikt mi nie zwrócił uwagi, że pachnę jak facet.
Być może jest to kwestia skóry, być może na mojej skórze nabiera charakteru kobiecego. Brat go używa, więc chyba nie czuje się w nim kobietą;)
Poza tym nie lubię tego myślenia, że coś jest dla chłopców, coś dla dziewczynek i tak ma zostać. Kobiety idą do wojska, mężczyźni stosują kremy i balsamy, a ja psikam się męskimi perfumami.
Projekcja-raczej bliskoskórna. Trwałość-3-4 godziny. Mało, ale dla mnie to akurat(niestety) norma.
Czy orient? Dla mnie niekoniecznie-dla mnie orient to ciężkie zapachy, które unoszą się nisko niczym smolisty dym. Zapachy, które zwracają na siebie uwagę, zapachy, które cały czas by krzyczały gdyby miały głos.
Black Code dla mnie taki nie jest. Jest spokojny, wyrazisty, ale nie krzyczy. Podkreśla, ale nie zakreśla.
I za to go lubię.
Używam tego produktu od: kilku miesięcy
Ilość zużytych opakowań: opakowanie to ma brat, ja tylko korzystam;)