Nacomi pochodzi z Polski ,jest producentem naturalnych kosmetyków.
Oferta obejmuje propozycje do pielęgnacji twarzy,ciała i włosów.
Produktowane artykuły są skierowane do kobiet,mężczyzn i dzieci.
Moja opinia o Nacomi jest raczej pozytywna.
Wśród kosmetyków marki można znaleźć te lepsze i słabsze,ale nie pamiętam ,żeby któryś jakoś szczególnie mnie rozczarował.
Nacomi tym razem serwuje nam ucztę dla ciała i ducha w postaci musu do ciała.
Kosmetyk znajduje się sporym 180 ml słoiku w białym ,matowym kolorze.
Opakowanie wydaje się wytrzymałe,plastik jest sztywny.
Ozdobiono go 4 nalepkami: w dolnej części są dwie,na zakrętce jedna,pod spodem słoika kolejna.
Naklejki w głównym planie dodawają opakowaniu atrakcyjności,mamy tutaj niebiesko-żółtą kolorystykę z czarnymi napisami i minimalistyczną grafiką.
Ogólny design jest estetyczny ,ale stonowany.
Z tyłu w kilku językach opisano produkt,brakuje mi tu jednak daty ważności,nie ma również PAO.
Kosmetyk może się pochwalić ładnym składem.Mamy tutaj głównie masło shea,które często jest podstawą takich mazideł i oleje w tym z pestek winogron,arganowy,słonecznikowy oraz ekstrakt z kakaowca.
W środku znajduje się ochronka w postaci sreberka.
Mam on funkcje ochronne ,chroni wieczko przed brudzeniem oraz jego nienaruszony stan zapewnia ,że jesteśmy pierwszymi użytkownikami musu.
Kosmetyk ma bardzo apetyczny aromat ,który kojarzy mi się z wakacjami.
Wyczuwa się słodkość banana oraz szczyptę kokosu.Ten pierwszy jednak wyraźnie zdominował drugiego.
Chyba wolałabym,gdyby to kokos grał pierwsze skrzypce,bo go uwielbiam w perfumach,kosmetykach,deserach.
Aromat jest jednak na tyle kuszący,że wprawia mnie w dobry nastrój i relaksuje.
W środku znajdziemy barwiony na żółto kosmetyk o stężnionej ,ale miękkiej w dotyku formule.Nie spływa z ciała i błyskawicznie się rozmarowuje.
Pomimo,że w dotyku wydaje się nie obciążający to pozostawia bardzo tłustą ,śliską warstwę,która dla większości osób będzie niekomfortowa.
Absolutnie nie jest mus,który kojarzy mi się z lekkością i szybkim wchłanianiem,tutaj mamy tłustość i lepkość,dlatego produkt odpada na letnią aurę.Czułabym się wtedy nie do końca komfortowo,a po to stosujemy wszelkie kosmetyki,żeby mieć z tego radość.
Natomiast zima jest idealną porą do stosowania produktu po kąpieli,ale nawet po goleniu.
Kolejna niedogodnością jest to ,że mam wrażenie że on się w ogóle nie wchłania.
Gdy założę cieplejszą piżamę ,mięsistą to idzie do przeżyć,ale gdy ubiorę cieniutką bawełnianą to specyfik klei ją do ciała.
Nie ma mowy o użyciu po porannym prysznicu.
Pomimo niedogodności nawet wygładza naskórek,regeneruje,nie podrażnia.Ciało na długo pięknie pachnie.
Mus tylko z nazwy okazał się wydajną propozycją,ale jego cena ponad 20 zł jest zawyżona.
Reasumując nie można go nazwać bublem.
Moim zdaniem to produkt ,który po prostu nie jest całoroczny.
Zimową porą może być fajnym ratunkiem i ukojeniem dla przesuszonej,łuszczącej się skóry podczas wieczornego spa.
Dostępny stacjonarnie w Hebe,drogerii Pigment,gdy ktoś jest z Krakowa to ma blisko lub jak zawsze dużo jest ofert w sieci.
Zalety:
- Zapach❤️
- Wydajność❤️
- Konsystencja❤️
- Nie podrażnia❤️
- Skład❤️
- Wygładza❤️
Wady:
- Cena ????
- Dostępność????
- Pozostawia bardzo dużą tłustość ????
- Słabo się wchłania????
- Tłuści/brudzi ubrania????
- Nadaje się bardziej na zimę????❤️
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie