To zapach urzekający.
Zacznę od kilku dużych zalet, aby gdzieś mi nie umknęły:
+ bardzo trwały
+ dość unikatowy (mało popularny)
+ wydajny, gdyż jedno spryskanie wystarcza, a zazwyczaj innymi perfumami muszę się kilka razy spryskać, żeby zapach się utrzymał (a czasami, żeby w ogóle go poczuć:/)
Kiedy spryskałam się nim po raz pierwszy, przyznam z lekko pochyloną głową, nie skojarzył mi się pozytywnie. Ba! Pomyślałam: "Co to za dziwaczny zapach! chcę go z siebie zrzucić!". Nie chciałam go z siebie "zrzucić" dlatego, że "śmierdział", że był nie do zniesienia, że czułam się źle, że rozbolała mnie głowa, czy cokolwiek innego. Ta chęć zrzucenia go to była reakcja obronna. Przed czymś nowym, nieznanym, ale przede wszystkim NIEOCZEKIWANYM. To było coś nowego. Doznanie, którego wcześniej mój nos nie zaznał. A zapach otulił mnie w jednym momencie całą (to też a propos tej wspomnianej trwałości i wydajności). Ostry, a jakby bez ostrości, orientalny, bez duszących akcentów, łagodny, ale przeciez ostry, ciepły, gorący, przenoszący w czasie, ale do przeszłości i przyszłości jednocześnie.
To nie jest "my scent", czy "my signature scent". Bo jednak jest trochę osobno ode mnie, żyje swoim życiem na mnie. To jest absolutnie fascynujące, ale nie daje mi pola do zaufania. Jak dziki zwierz, nocna puma, nie wiem, kiedy otworzy błyszczące oczy i rzuci się do ataku, podczas gdy ja np. będę mieć ważną rozmowę, a wtedy ta puma kompletnie mnie zaatakuje, przejmie stery rozmowy, moje myśli uciekną daleko od rozmówcy.
Nie jest to rzecz jasna zapach ultra nowoczesny, nie jest też jakimś technologicznym cudem, który codziennie okazywałby nowe oblicze. Ale jest inny od reszty. Jakby nie chciał przemawiać swoim pięknem jawnie, a skrycie.
Dziwne to, że weszłam w jego posiadanie. Kupiłam go, nie wąchając nawet wcześniej w perfumerii (Gdzie logika?!). Nawet nie byłam przekonana do jego flakonu. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni mi, co mną wtedy kierowało. Summa summarum, znalazł się na mojej toaletce. Po pierwszym razie odstawiłam go na wiele miesięcy, nie byłam gotowa na coś innego od Acqua di Gioia\'i, DKNY Pure, czy Tresor in Love Lancome, czy choćby Avonowskich Fleur i Sensuelle.
Przyznaję mu maksymalną liczbę gwiazdek. Zasługuje już za samą trwałość, nienachalność, oryginalność. Przecież reszta to jak opis krajoznawczy. Wiele historii można dopisywać do tego zapachu. I to właśnie mnie w nim urzeka: Ten zapach NIE MA JEDNEJ HISTORII. Ona się codziennie tworzy od nowa. Nie zawsze mój nastrój, czy aktywność w danym dniu są kompatybilne z fabułą, którą pisze sam zapach, ale to najlepiej świadczy o jego charakterze.
Używam tego produktu od: 2 lat
Ilość zużytych opakowań: jedno duże skończone