Kiedy użyłam ich pierwszy raz, pachniałam gorzką herbatą z cytryną, którą posłodzono kilkoma łyżeczkami gęstego, ciągnącego się miodu.
Kiedy używałam ich potem, pachniałam grudniowym, przedświątecznym kompotem ze śliwek węgierek z odrobiną cynamonu.
Czasami pachną jak szarlotka z dużą ilością bitej śmietany. Naprawdę dużą.
Wciąż używam tego samego opakowania perfum, ale za każdym razem odkrywam w nich nowe nuty i pachnę niby podobnie, a jednak zupełnie inaczej. Co więcej, raz te perfumy czuję na sobie przez kilka godzin, innym razem znikają godzinę po aplikacji, a jeszcze kiedy indziej wyczuwam ich zapach, choć spryskiwałam się nimi poprzedniego dnia.
"Egipt", podobnie jak inne perfumy Tesori d'Oriente, jest tani. Mnie kosztował 20,50 zł w najlepszym sklepie internetowym, z którym do tej pory miałam do czynienia, bo jako jedyny sprzedaje ORYGINAŁY tych perfum, szczelnie zamknięte, wcześniej nieotwierane i nieużywane - radzę na to uważać!!! Wcześniej kilka razy skułam się, zamawiając Tesori w cenie ok. 19 zł, ale za cenę dostawy perfum z rozwalonym korkiem, które były już rozpsikane i miały wyraźnie mniej perfum w środku, niż nienaruszony oryginał.
PODSUMOWANIE:
+ to perfumy, w których najwyraźniej wyczuwalny jest miód. W różnych odsłonach, najczęściej przypomina zapach gorącej herbaty z miodem i cytryną pitej w mroźny, zimowy wieczór.
+ kompletnie nie pachną tanio, nie czuć w nich alkoholu (tuż po aplikacji tak, jednak to znika w ciągu kilku sekund), nie przyprawiają o migrenę, bóle głowy, nie otumaniają, nie powodują mdłości
+ są niecodzienne, niebanalne i intrygujące
+ są jedynymi perfumami, na które mnie teraz stać i jedynymi, których używam od lat z czystej, nieprzymuszonej miłości
+ mają śliczne, praktyczne, solidne opakowanie. Uwaga: jeśli kupicie oryginał, korek nie rozpada się po pierwszym użyciu perfum, tylko jest solidny
+ dla mnie problematyczna w "Egipcie" jest wyłącznie trwałość. Wcześniej używałam z Tesori zapachu "Lilia Indyjska" (aromat świeżego prania, pachniały bielą i wiosną), który utrzymywał się na mnie znacznie dłużej. Ale "Egipt" jest po prostu inny:
1. Najpierw czujemy w nim uderzenie limonki, cytryny (bardzo uniseksowych)
2. Potem zamienia się to w czarną herbatę z miodem.
3. Na końcu blisko ciała, np. wąchając nadgarstka, czujemy już tylko słodką szarlotkę z dużą ilością bitej śmietany.