oj Revlon, nie polubię się ja chyba nigdy z twoimi podkładami...
Nie wiem, czy też tak Wam się zdarza, ale jakoś tak u mnie jest, że z niektórymi markami moja cera się lubi, a z innymi - nie. Przykładowo, lubi się z Maybelline, nawet z tymi podkładami, które są ogólnie hejtowane - a u mnie jest ideał podkładu na buzi, a nie znosi się z dużo droższym Revlonem. Oba Color Stay'e zużywam jak za karę, stosując w te dni, kiedy kopię grządki w ogródku, bo po dwóch godzinach z Color Stay'em na twarzy wyglądam jak niechluj z problemami skórnymi.
Zobaczyłam w Hebe Revlon Airbrush, pomyślałam - a co to? przeczytałam opis (ach to obiecywane rozświetlenie, rozpraszanie światła i promienna cera - tak, tak, o to właśnie mi chodzi!) i pożądliwie chwyciłam z półki.
Pierwsze podejście - porażka. To znaczy, z początku wszystko ładnie wygląda, ale po dwóch godzinach, albo mniej - podkład warzy się, ciastkuje niemiłosiernie, robi okropne zbiegowiska pigmentu na policzkach i wokół nosa, wygląda to wstrętnie. I niestety - ten nieestetyczny efekt jest za każdym razem, niezależnie od użytej bazy czy pudru (a mam suchą cerę, dobrze współpracującą z podkładami). Ale po kolei.
Kolorystyka: jakoś nie widziałam typowo jasnych odcieni. Wzięłam odcień 002 Vanilla - dla mnie dobry na lato, jeszcze dość jasny, ale na pewno nie do bladej cery! Dziwne jest to, że gama kolorystyczna nijak ma się do innych produktów marki. Odcień Vanilla w Nearly Nude jest dla mnie aż za jasny, a idealny jest nadal jasny, żółtawy Shell - tutaj Vanilla jest już dla ciemniejszej skóry. Na pewno trzeba się kierować testerami, a nie nazwą, nawet jeśli znamy swój kolor w innej linii podkładów Revlonu.
Odcien Vanilla jest dla mnie na granicy dopuszczalności, tylko na lato, dodatkowo minimalnie ciemnieje po nałożeniu.
Konsystencja - dość gęsta, nie jest to podkład lejący. Nakłada się jak gęsty krem. Używałam gąbki typu BB i pędzla flat top - w obu przypadkach wygląda podobnie.
Nie jest to podkład zastygający - tworzy raczej wyczuwalną, lekko lepką powłokę na twarzy, co nie jest dla mnie zbyt komfortowe, nie lubię tego efektu. Na pewno wymaga utrwalenia pudrem, nawet przy suchej cerze.
Wybaczyłabym to niezasychanie, gdyby potem prezentował się ładnie - no ale właśnie, podkład staje się z czasem coraz bardziej widoczny na twarzy. Po paru godzinach wygląda nieświeżo, na znoszony. Zbiera się w różnych miejscach, robiąc prześwity, bardzo brzydko trzyma się w okolicach oczu - nosa, tworzy tam nieestetyczną skorupę z prześwitami. Nie ma tu znaczenia puder, bo z żadnym nie chciał współpracować (może Revlon wymaga utrwalania tylko Revlonem? Sorry aligator, ale nie mam. I nie kupię, bo powoli wyczerpuje się moja cierpliwość do tej marki). Jednym zdaniem - nieestetycznie, brzydko, niechlujnie wygląda. Za taką cenę oczekiwałabym co najmniej przyzwoitego wyglądu podkładu.
Nie ma mowy o dotrwaniu tego produktu do wieczora. Zresztą nie wytrzymałam ani razu, za każdym razem zaczynał wyglądać w pewnym momencie tak źle, że po prostu ścierałam go z twarzy. Z daleka, przy sztucznym świetle - jeszcze do zniesienia. W pełnym świetle albo w słońcu - masakra.
Gdzie to rozświetlenie, gdzie ta naturalność ja się pytam? Jaka nieskazitelna skóra? Po czasie skóra wygląda jak zabrudzona podkładem kiepskiej klasy.
Dam mu jeszcze szansę (trochę jednak skurczybyk kosztował..) i może znajdę na niego jakiś sposób. Jednak w żadnym razie podkład za 70 złotych nie powinien wymagać od nas szukania na niego sposobu. Powinien po prostu na większości osób wyglądać dobrze. Dla mnie zawód na całej linii.
Daję dwie gwiazdki, bo możliwe, że moja cera jakoś ma nie po drodze z Revlonem - choć wątpię, rzadko zdarza się taki nietwarzowy glut, a testowałam wiele podkładów (mogłabym zrobić kanał na YouTube z zawartości mojej "podkładowej" szuflady) ;)
Nie wart polecenia ani wydanych pieniędzy (nawet na solidnej promocji).
(moja cera: normalna w kierunku suchej, karnacja jasna)
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie