Thierry Mugler Alien Eau Sublime EDT 

Lubię klasycznego Aliena EDP, lubię także jego flankery. Długo myślałam nad tą wersją, aż w końcu Alien Eau Sublime trafił do mojej kolekcji. Flakon jest ładny, idealnie leży w dłoni, nadaje się zarówno do "ozdoby" toaletki jak i do noszenia w torebce (60ml to akuratna pojemność). Powiem tak: czuć tu wyraźnie oryginalnego Aliena EDP, ale jeszcze bardziej jest to zapach podobny do wersji Alien EDT. Zarówno Alien Eau Sublime jak i Alien EDT są świetliste, lekkie, a zarazem zachowują DNA pierwowzoru. Trwałość jak na wodę toaletową bardzo dobra: na mojej skórze powyżej 7 godzin. Projekcja umiarkowana. Z początku jest to zapach wyczuwalny przez otoczenie (i wzbudzający zainteresowanie) później uspokaja się i wycisza. Dla mnie to fajna opcja na ciepłe dni, od wiosny do jesieni. Klasyczny Alien EDP może być zbyt dominujący, szczególnie w upalne dni, albo w miejscu pracy. Wtedy z powodzeniem może go zastąpić Eau Sublime. W otwarciu są wyczuwalne cytrusy, kompozycja jest musująca, lekka i świeża. Jednak nie ma to absolutnie nic wspólnego z tanim cytrusowym odświeżaczem! Eau Sublime to eleganckie pachnidło gdzie po rześkim otwarciu czuć niemal natychmiast białe kwiaty (przede wszystkim alienowski jaśmin!), a z czasem szlachetną bazę. On jest podobny do Alien EDP, a jednak inaczej skonstruowany. Klasyczny Alien EDP jest bezkompromisowy i bezczelny, lubi zdominować przestrzeń. Wersja Eau Sublime pachnie podobnie i od razu czuć że to jedna rodzinka obcych, ale jest wyłagodzoną wersją, bardziej przystępną, o wiele bardziej subtelną. Ma mniej nachalną projekcję, nie poddusza ani otoczenia, ani nosicielki. Jest to zapach kobiecy, sensualny. Odpowiedni do aplikowania na dzień, w zasadzie na każdą okazję. Jestem bardzo zadowolona z tej wersji. Polubiłam Eau Sublime równie mocno jak Alien EDT. W zasadzie tylko Alien Essence Absolue i klasyczne EDP stoją wyżej w moim rankingu obcych. Polecam zarówno fankom tej serii jak i tym kobietom, dla których Alien EDP okazał się zbyt mocny żeby go nosić. Eau Sublime wybrzmiewa podobnie, ale jest bardziej świetlistą i przystępną wersją.

Lubię ten zapach na dzień, szczególnie w lato. Jest to subtelniejsza lekko cytrusowa odmiana Aliena. Niestety nie utrzymuje się już tak długo jak klasyk, bo to woda toaletowa.

kocham, kocham, kocham. zawsze tuż po lecie sprawdzam moje zapasy alienowe na chłody i mrozy. bo właśnie wtedy najlepiej nosi mi się Obcego. szczerze przyznam, że jestem odeń uzależniona. w tym roku nabyłam flaszkę Alien Eau Sublime w ciemno. i jakiż był mój zachwyt, gdy po aplikacji okazało się, że to tak naprawdę bardzo, bardzo bliskie powiązanie z oryginalnym fioletowym przodkiem. tak, niewątpliwie kreator zapachu również jest wielbicielem Aliena edp. w Eau Sublime poczujemy w początkowej fazie całe naręcze cytrusów. będą to cytryny, pomarańcze i soczyste mandarynki. później na scenie pojawia się jaśmin w towarzystwie gardenii. wonie są tak dobrze wymieszane, że czujemy dosłownie jeden wielki jaśminowy akord. ambra, wanilia, drewno kaszmirowe.. wszystko po staremu. jeśli ktoś lubi edp, można brać w ciemno. trwałość znakomita.

Tęsknotę za nieodżałowanym Alien Sunessence Edition or d'Ambre, obecnie prawie niedostępnym. W opiniach internetowych przeważają głosy o podobieństwie tegorocznej limitowanki do Alien EDT, ale dla mnie to młodsza siostra Aliena Ambrowego. Nie tak zaskakująca i nie tak bogata w odcienie zapachowe, ale bardzo zbliżona charakterem i bardzo udana. Oczywiście mamy alienowy jaśmin, tutaj wzbogacony o nuty cytrusowe, które wybijają się na pierwszy plan razem z właśnie jaśminem. Czuję zarówno nuty owoców cytrusowych, jak i kwiat pomarańczy, a z bazy delikatnie przebijają nuty drzewne. Kwiat wiśni - tej nuty nie wyczuwam wcale. Efekt jest piękny - słoneczny Alien na lato, kojarzący się z latem, światłem, jasnością. Jeden z trzech moich ulubionych Alienów , obok ambrowego i Aqua Chic 2012. Trwałość znośna, acz Mugler potrafi trwalej. :)