Paco Rabanne to według mnie niekwestionowany zapachowy wizjoner i buntownik. Jego kompozycje są unikatowe, wyjątkowe, mocne oraz przepełnione słodyczą i seksem. Nigdy nie zetknęłam się z takimi kompozycjami zapachowymi w męskich perfumach, które w większości są korzenne, nudne i nieodparcie nasuwają mi na myśl wodę kolońską Brutal z kiosku Ruchu. Zapachy Paco Rabanne rozpoznam wszędzie, z najdalszej odległości. Kocham wszystkie jego perfumy, jak leci. Do tego stopnia, że przez długi czas używałam ich również na sobie. Takim właśnie zapachem jest Black XS. Butelka, która należy do mojego męża, jest de facto wspólna.
Black XS kupiłam dla swojego mężczyzny kilka lat temu, modląc się, żeby zakochał się w tym zapachu tak samo mocno jak ja.
Perfumy otwierają się rześko, lekko i owocowo, ale z odrobiną pieprzu. Pachną trochę oranżadą, trochę świeżo wypraną koszulą a trochę taką rozgrzaną słońcem skórą. Bardzo mocno czuję cytrynę, ale odnajduję w nich również owoce, których nie ma w składzie, na przykład poziomkę i truskawkę, otulone waniliowym szalem. Po niezbyt długim czasie owoce przechodzą w ciężkie, słodkie, ekstremalnie eteryczne drzewne nuty, zaprawione cynamonem z odrobiną soli i gorzkiej czekolady. Pod koniec dnia są najcieplejsze i najbardziej zmysłowe. Wtedy na główny plan wychodzi paczula i kardamon. Całość pachnie po prostu idealnie. To nie są perfumy. To jest eliksir miłości. Namiętności, pożądania i wszelkich innych uczuć, które targają ciałem podczas miłosnego zbliżenia. Przepiękny, czarny flakon pasuje jak ulał do zapachu i cudownie wieńczy całość. Patrząc tylko na butelkę można się domyślić, że w środku jest bomba zmysłów.
Do kogo pasują? Do mężczyzny świadomego. Dojrzałego (nie chodzi mi o metrykę), to nie jest zapach dla chłopca. Do mężczyzny intrygującego, otwartego, dla którego nie ma żadnych tematów tabu. Namiętnego, który kocha zabójczo, całym sercem. Do mężczyzny charakternego. Zadziornego z nutką szaleństwa i fantazji, który tak jak ja uwielbia samochody, skórę, ciężką muzykę i wycieczki na plażę w środku nocy. Takiego, który ma błysk w oku i szelmowski uśmiech, na widok którego miękną mi kolana.
Zapach pasuje na każdą porę dnia, pod warunkiem, że mężczyzna wie jak go nosić. Niekoniecznie do garnituru. Uwielbiam go w połączeniu ze skórą, która idealnie komponuje się z Blac XS. Nie trzeba wbijać się w smoking, żeby ubrać się w ten zapach. Natomiast czerń będzie pasować do niego najlepiej.
Perfumy najlepiej nosić jesienią, zimą i w pierwszej połowie wiosny. Upalne lato nie jest dla niego odpowiednią porą, ponieważ roztopi zapach i sprawi, że będzie ździebko mdły.
Zapach wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Uwielbiam go mieszać z kwaśno-słodką Mademoiselle od Chanel, razem tworzą doskonałą parę.
Mój mąż pokochał te perfumy tak samo jak ja. Co sprawia, że ja kocham mojego męża obłędnie. Zwłaszcza ubranego w ten zapach.
Trwałość zabójcza. Włazi we wszystko czego dotknie. Ubrania pachną nim tygodniami, nawet po praniu, Na ciele utrzymuje się ponad 10 godzin.
Polecam!