Poison Diora nie kupiłam, a dostałam w prezencie. Nie miałam więc żadnego wpływu na wybór tego zapachu, ani na stwierdzenie czy będzie do mnie pasował. Nie zastanawiałam się nad jego zakupem, ani o nim nie marzyłam. Po prostu do mnie trafił. Czy powinien?
Gdy go pierwszy raz powąchałam od razu wiedziałam, że jest to kompozycja niezwykła. W jednej chwili też zrozumiałam, że nie jest to zapach dla mnie. Piękny, uwodzicielski, intrygujący, mocny, ale dla innej kobiety. W nucie głowy ma słodko-korzenny anyż gwieździsty, dojrzałą śliwkę, którą w kosmetykach lubię. Ja odbieram ją jako suszoną albo wędzoną, na pewno nie świeżą, z drzewa. W nucie głowy jest jeszcze orzechowo-pomarańczowa, nieco wytrawna kolendra. Nuty serca to: róża, której zresztą w tym zapachu nie wyczułam nigdy, ylang-ylang, konwalia, duszna tuberoza i jaśmin. Zaś nuty bazy tworzy kadzidlany zapach opoponaxu, ostra drzewna woń cedru, ciężkie pudrowe piżmo, dymno-orientalna wetiweria, wanilia, heliotrop oraz drzewo sandałowe.
Poison każdego dnia zaskakiwał mnie swoim aromatem. Gdy go poznawałam odkrywał coraz to inne swoje oblicze. Jednego dnia pachniał tak, że wyobrażałam sobie siebie w indyjskim sklepie z kadzidłami, drugiego zaś snuł swoją mroczną i grzeszną opowieść, odbierając oddech. Jeszcze kolejnego udowadniał, że powinnam go pokochać. Ale nie chciałam.
Od początku wiedziałam, że nigdy go nie kupię, ale, gdy tylko o nim myślę czuję jego zapach, który wyrył się w mojej pamięci na trwałe. Używałam go bez żalu, że się kiedyś skończy. Lubiłam w nim jego trwałość i to, że jest tak niebanalny, że nie podoba się tłumowi kobiet. Dzięki temu często byłam pytana czym pachnę w uznaniu jego zasług i niepowtarzalności. Ale nawet to mnie do niego nie przekonało na tyle, abym zapragnęła go mieć. Dla mnie był zapachem, który mnie za bardzo zdominował. Zbyt drzewny, zbyt słodkawy, zbyt duszny, mocny, diaboliczny, drapieżny, a nawet agresywny. Długo by tak można jeszcze wymieniać.
Pachnie banałem stwierdzenie, że to zapach inny niż wszystkie, bo o wielu można tak powiedzieć. Powiem tylko, że Poison Diora jest wyjątkowy i na takie traktowanie zasługuje. Mimo że nie chciałam mieć już z nim nic wspólnego i nie było mi żal, że się skończył, to oceniam go na pięć gwiazdek. Nie można obok niego przejść obojętnie, bo wywołuje emocje, uwodzi, każe się wsłuchać w siebie. Niesie w sobie tajemnicę, a to w perfumach lubię.
Ze mną sztuczka z uwodzeniem mu nie wyszła. Ale go doceniam. Za klasę, szyk, wytworność, trwałość, urok i wodzenia na pokuszenie. A najbardziej za jego nieoczywistość. Tyle pochwał dla dusznego, ciepłego, słodkawego zapachu, którego nigdy nie kupię? A może jednak podstęp mu się udał, skoro nic bym w nim nie zmieniła, nawet gdybym mogła…
Zalety:
- Piękny kolor flakonu
- Nietuzinkowa kompozycja
- Świetna trwałość
- Uwodzicielski zapach
- Intensywny, śmiały, nieoczywisty, awangardowy