Rozświetlacz nasz otrzymujemy w papierowym pudełku, w którym znajduje się kolejne pudełko. Materiał, z którego jest zrobione to nie jest tylko tektura, to jest coś na kształt materiału, z którego zrobiona jest paletka Naked 1, tylko mniej włochate:) Bardziej delikatne i upstrzone srebrnymi napisami i srebrnymi drobinkami, co by sroki mogły się w nim rozkochać.
Otwieramy sobie pudełeczko, w którym znajduje się 6 gram iskrzącego się rozświetlacza i lustereczko, którego ja osobiście nigdy nie użyłam.
Kolor rozzświetlacza jest ładny, neutralny, beżowy i powinien pasować wszystkim.
W dolnej części kartonika jest też niespodzianka - pędzelek. Przyznam, że jest całkiem nieźle wykonany, ma mięciutkie i przyjemne włosie, kształt też sugerowałby, że nałożymy nim rozświetlacz na szczyty kości policzkowych bez problemu, jednak podobnie jak lusterka tego pędzla też nigdy nie użyłam, bo nie przepadam za pędzlami dołączonymi do produktów, nie twierdzę, że są złe, tylko jestem przyzwyczajona do tych, które używam na co dzień z normalnym, długim trzonkiem i jakoś mi dziwnie się używa inne.
I niestety na tym kończą się wszystkie plusy produktu, ponieważ on się zupełnie nie nadaje do nakładania na twarz.
I to jest również powód, dla którego tak długo zwlekałam z recenzją. Owszem, zdaję sobie sprawę, że na opakowaniu jest napisane face & body, rozumiem, ale powinien się w takim razie nadawać do wszystkiego. A niestety tak nie jest. Konsystencja to są malusieńkie drobiny sprasowane w całość, jest tam trochę kremowości, ale za mało, żeby zapobiec osypywaniu. Jeśli znacie MACowy Soft&Gentle to niestety muszę powiedzieć, że UD Illuminated jest bardziej osypujący się, jeśli może być coś takiego. Już dotknięcie opuszkiem palca i lekkie "przejechanie" po powierzchni powoduje rozkruszenie tej całości na powierzchni, czyli na palcu mamy trochę, a na rozświetlaczu jest mała kupka brokacików. Czy to nałożyć na twarz? No nie bardzo, chociaż nie raz próbowałam. Z uwagi na swoją konsystencję on się nie nadaje na kości policzkowe, bo brokat nie chce się trzymać, sypie się na całą twarz. Brakuje w nim tej "przylepności", czegoś, co wiązałoby te wszystkie cząstki razem, gdyby nie to, pod względem odcienia byłby świetny, no i jak niektóre z Was wiedzą mi brokat nie przeszkadza, ale nie chcę go mieć wszędzie. Z okazji też tej "niestabilności" po kilkunastu minutach rozświetlacza nie ma tam, gdzie go nałożyłyśmy, tylko zostaje w tym miejscu niemal niewidoczna poświata, a drobinki znajdują się na całej twarzy. Do ciała zastosowałam go kilka razy i tutaj jest trochę lepiej, chociaż wiecie, na ciało jak nakładamy to i tak nam wisi i powiewa, czy brokacik zmieni trochę swoje położenie, czy nie, ale na twarzy to nie może mieć miejsca.
To nie jest produkt zły, nie zrozumcie mnie źle, ale chyba producent się trochę pomylił z tym dopiskiem, że "do twarzy", bo ja - brokatowa dziewczyna na twarz nie mam ochoty go nakładać niestety, ale na ciało na imprezę jak najbardziej.
Jeśli szukacie takiego produktu właśnie do ciała, to jak najbardziej polecam.
Niestety w moim przypadku to nie był dobry zakup, myślałam, że kupuję rozświetlacz do twarzy głównie, a dostałam shimmering powder do ciała, który na twarz się nie nadaje, bo robi efekt dyskotekowej kuli i to na całej buzi.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie