Polaar Crème Mains La Véritable Crème De Laponie Krem do rąk z Laponii

Zakupiłam ten krem w mini zestawie z innymi kosmetykami marki Polaar. Nie miałam wcześniejszego żadnego kosmetyku tej marki. Krem zawiera ekstrakty 3 polarnych jagód arktycznych -malin,borówek i jeżyn które mają silne działanie antyoksydacyjne.Znajdziemy w nim również witaminy A,C i E, które zwalczają wolne rodniki, działają ochronnie, oraz odżywcze masło shea. Krem zamknięty jest w tubce z miękkiego plastiku w kolorze srebrnym z czerwoną etykietą. Jego pojemność to 25 ml lecz mimo to jest produktem wydajnym. Dodatkowo krem od środka zabezpieczony jest sreberkiem dzięki czemu wiemy iż kosmetyk jest świeży i nikt go przed nami nie otwierał. Krem posiada dość charakterystyczny, lekko owocowy zapach który dość długo czuć po aplikacji na dłonie, mi kojaży się z leśnymi jeżynami. Konsystencja kremu jest dość gęsta i masełkowa w śnieżnobiałym kolorze. Krem szybko się wchłania, nie zostawia nieprzyjemnej warstwy na skórze. Dobrze nawilża, odżywia i delikatnie też natłuszcza dłonie zapewniając szybką ulgę dla spierzchniętej skóry .Dłonie po użyciu kremu są zregenerowane, delikatne i miękkie w dotyku na dość długo. Wadą niestety jest cena która może odstraszać, być może kiedyś zdecyduje się na pełnowymiarowe opakowanie kremu.

Zamówiłam mini zestaw Polaar w Douglasie, co jest bardzo fajnym rozwiązaniem ze strony producenta, bo nie trzeba wydawać fortuny żeby przetestować coś nowego. Miałam to szczęście, że otrzymałam drugi krem do rąk gratis. Konsystencja masełkowata, ale nie tłusta. Krem świetnie poradził sobie ze spierzchniętymi dłońmi w zimie. Idealnie się wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu i do tego pięknie pachnie. Szkoda tylko, że cena trochę zbyt wygórowana (ok. 70 zł) jak na opakowanie o pojemności zaledwie 50 ml.

Tubkę kremu znalazłam w kalendarzu adwentowym, bardzo mnie ucieszył ponieważ krem do rąk tak samo jak perfumy zmieniam zależnie od pory roku. Nazywam go kremem polarnym, ponieważ już samo opakowanie w pięknej zimowej scenerii przywodzi na myśl płatki śniegu. Tubka jest bardzo miękka i z łatwością wydobywa się z niej krem. Konsystencja jest bogata i treściwa, przypomina gesty mus. Zawarte w nim masło Shea, owocowe ekstraty i witaminy stanowia bombę odżywcza dla naszych dłoni. Regeneracja, nawilżenie i odżywienie pojawiaja się natychmiast po zaaplikowaniu go na dłonie. Świetnie radzi sobie z bardzo sucha skóra, nawet ta wymagająca. Co najważniejsze szybko się wchlania i nie zostawia tłustego filmu. Ze względu na swoją konsystencje jest to typowo zimowy krem. Na lato jest za ciężki, przynajmniej dla mnie. Zapach przypomina mi zmrożone leśne owoce.

Posiadam ten krem w wersji 30 ml. Zacznę od zapachu, ponieważ jest mało spotykany. Pachnie hmmm... dzidziusiem z mała nutką owocową i mroźną świeżością. Połączenie tych zapachów tworzy coś niebanalnego. Tubka nawiązuje do chłodu i okresu zimowo - świątecznego. Krem ma konsystencje w sam raz. Nawet na zimnych dłoniach bez problemu mozna go rozsmarować. Szybko się wchłania i bardzo dobrze nawilża. Nie zostawia tłustej warstwy. Mam jednak małe ale... krem pozostawia na dłoniach taki delikatny film , który mnie drażni , ponieważ mam uczucie brudnych rąk. Przez to właśnie uczucie odejmuje mu jedną gwiazdkę. Gdyby nie to uczucie dysknfortu miałabym krem idealny na dzień. No cóż, pozostaje używanie tylko na noc.

Krem w formie miniatury o pojemności 30ml otrzymałam w Sephora Boxie. Jako, że jestem posiadaczką wymagających dłoni, zwłaszcza teraz w okresie zimowym, ucieszyłam się na jego widok. Tubka jest bardzo zimowa, od razu przynosi mi na myśl ciepły sweterek w chłodne dni, który daje ciepło i otula. Tak samo działa krem. Jego lekko musowa, choć bogata, konsystencja od razu otula dłonie i tworzy na nich taki sweterek chroniący przed światem zewnętrznym. Bardzo dobrze regeneruje i odżywia suche dłonie, pozostawiając je przyjemnie miękkie i wyraźnie w lepszej kondycji. Nakładany w małej ilości szybko się wchłania i daje momentalnie dobre rezultaty. Na noc lubiłam nakładać bardzo dużo i rano moje dłonie były jak nowe - miękkie, nawilżone, gładkie, cudowne! Raz zapomniałam kremu do rąk i gdy wróciłam, po całym dniu, zauwayłam, że wewnątrz dłoni mam pękniętą skórę, ten krem momentalnie zniwelował suchość i szorstkość, pięknie ją regenerując. Zapach nie jest drażniący, bardzo delikatny, nie mam pojęcia do czego go porównać ;) Lekko wyczuwalne nutki kwiatów, trochę puchu śnieżnego i zimowego powietrza.... Polecam do dłoni bardzo wymagających, "normalne" mogą nie docenić jego regenerującego działania. Cena troszkę powala, w końcu to "tylko" krem do rąk, ale dla moich ciągle suchych dłoni stał się wybawieniem w te zimowe dni i dlatego myślę, że skuszę się na kolejne opakowanie.

Krem posiada gładką, aksamitną, lekko musową konsystencję. Pomimo tego, że jest raczej bogaty, ma w sobie pewną lekkość. Bardzo przyjemnie się rozsmarowuje, dosyć szybko wchłania, ale nienatychmiastowo- te kilka minut trzeba odczekać. Nie klei się, nie lepi. Tworzy na skórze jedwabisty film, mimo wszystko pozwala skórze oddychać. Nadaje dłoniom miękkość, gładkość, zdrowy blask. Efekt nawilżenia i upiększenia rąk utrzymuje się jeszcze długo długo po nałożeniu. Zapach? Przyjemny, zimowy, nienachalny. Osobiście kojarzy mi się ze zmrożoną ... śmietaną. Gęstą 18%. Niesłodką. Jest bardzo polarny. Biały. Śnieżny. Szata graficzna, ascetyczna, aczkolwiek spójna i przyjemna dla oka. Cena kosmiczna. Swoje 30ml dorwałam w gratisie do zakupów w jednej z perfumerii. Miło było, ale powrotu nie będzie.