Dr Irena Eris Clinic Way, Kryjący dermofluid przeciwzmarszczkowy SPF 30 

Na co dzień lubię stosować podkłady o średnim kryciu ,delikatnie rozświetlające i zdecydowałam się na zakup Clinic Way. Niestety nie trafiłam z kolorem,wybrałam kolor 020 przy mojej jasnej karnacji podkład jest za ciemny i musiałam posiłkować się rozjaśniaczem z Nyx. Zamknięty jest w standardowej, szklanej i przezroczystej buteleczce do której dołączona jest odkręcana pompka w srebrnym kolorze. Jego zapach jest bardzo delikatny i czuć go jedynie przy aplikacji. Podkład ma delikatną, kremową formułę,ładnie wyrównuje koloryt cery nie tworzy efektu maski. Z łatwością rozprowadza się na skórze nie robiąc przy tym nieestetycznych plam niestety nie przykrywa jakichś większych przebarwień. Poza tym, posiada on filtr SPF 30, co chroni naszą cerę przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym. Jego krycie określiłabym jako lekkie, które można budować. Niestety potrafi delikatnie się utleniać na twarzy. Zostawia satynowe wykończenie, a więc tak naprawdę nie trzeba nakładać na niego pudru, chyba że zależy nam na jego dłuższej wytrzymałości Dobrze współgra z każdym kremem, bazą i pudrem Jeżeli chodzi o jego trwałość to tu akurat nie ma rewelacji, przy mojej mieszanej cerze zaczyna się wyświecać po kilku godzinach i wymaga delikatnych poprawek. Raczej nie sięgnę po niego ponownie, gdyż obietnice producenta nie zostały tu spełnione. Owszem podkład nawilża i wygładza cerę ale nie zauważyłam działania przeciwzmarszczkowego.

Koszmar. Utlenił się tak szybko i na tak pomarańczowo, że każde malutkie niedociągnięcie na twarzy odznaczało się bardzo. Po godzinie twarz błyszczy się niemiłosiernie. Jedyny plus to taki, że naprawdę ładnie pachnie. Zalety: - ładny zapach Wady: - utlenia się bardzo szybko - zamienia się w masło na twarzy po godzinie od aplikacji (w zimie)

Dermofluid "Clinic Way" Dr Ireny Eris miałam w kolorze 010 Ivory. Właśnie dzisiaj go "zdenkowałam". Kolor jak dla mnie idealny na wiosnę i zimę, gdy mam nieopaloną słońcem twarz. Kosmetyk posiada filt spf30. Jako produkt anti-aging sprawował się całkiem dobrze - mam wrażenie, że faktycznie skóra jakoś mniej się "postarzała", lecz może jednak to placebo? Nie wiem. Jedno wiem na pewno - produkt ślicznie pachnie, co sprawia, że przyjemnie się go aplikuje. Z nakładaniem też nie ma jakichś problemów. Ja najczęściej nakładałam fluid za pomocą gąbeczki do makijażu. Pani, która poleciła mi w aptece ten podkład, chyba jednak nie do końca wiedziała co to znaczy mieć cerę mieszaną... "Dermofluid" podkreślał mi wszystko to, co za pomocą takiego kosmetyku chciałabym zawsze ukryć- świecenie w strefie T i suche skórki tam, gdzie wcześniej ich nie było:/ Pod tym względem to bardzo słaby produkt. Jak jeszcze dodam fakt, że w rzeczywistości ten produkt nie jest kryjący - tak, jak obiecuje producent - to wychodzi na to, oprócz odpowiednio dobranego dla mnie koloru, nie ma w tym podkładzie nic poza barwą i zapachem, co zasługiwałoby na pochwałę. Nawet jeśli chciałam "zbudować" nim krycie wieloma warstwami, to efekt był odwrotny do zamierzonego: coraz bardziej podkreślone skórki, świecąca się cera i znikome zakrycie przebarwień. No niestety - cały rok dosłownie "męczyłam" ten podkład, oczywiście okazjonalnie, bo na ważniejsze wyjścia nie chciałam go nakładać. Pamiętam jak raz wybrałam się w tym fluidzie na zakupy z mężem, a on w pewnym momencie do mnie wypalił: "co ci tak skóra złazi z twarzy?"... No i było "pozamiatane", od tamtej pory już wiedziałam, że to nie jest kosmetyk na wyjścia. Produkt ma "tuszować wszystkie niedoskonałości", a w rzeczywistości tylko je wszystkie mocno podkreśla. Nie wspomniałam o konsystencji produktu - ta jest bardzo "lejąca". To jeden z tych fluidów, które trzeba długo rozcierać po twarzy. Ja - jak już wspominałam - dzisiaj produkt "zdenkowałam" i nie będę za nim tęsknić. Nie jestem zadowolona. Za tę cenę jest mnóstwo podkładów o naprawdę dużo lepszej jakości. Mam poczucie kasy wyrzuconej w błoto. Duży plus za ładne i wygodne opakowanie. Trwałość- porażka: "chwila" i po podkładzie śladu nie ma. Na pewno nie kupię ponownie.

Jeśli chodzi o podkłady to jest to dla mnie ważny kosmetyk i sięgam raczej po profesjonalne produkty. Markę Eris cenię za kosmetyki pielęgnacyjne i myślę że na tych powinna się skupić. Kolorówka to nie jest jej mocna strona. Podkład dostałam i w związku z tym spróbowałam z nadzieją, że może jednak, że trzeba dać szansę, że może perełka... Opakowanie eleganckie, ładne jak przystało na produkt dobrej jakości. Konsystencja pośrednia ani wodnista ani bardzo gęsta. Podkład ma ładny kolor choć w ofercie są chyba tylko 3 warianty i jak na mój gust to ten 01 będzie dla bladych osób za ciemny. Niestety dalej jest już tylko gorzej. Podkład kryje umiarkowanie dobrze, natomiast idealnie podkreśla wszystko co powinien ukryć. Działa jak mikroskop i to dobrej jakości powiększając maksymalnie pory i wszelkie zmarszczki. Jak się zobaczyłam w lustrze po kilku minutach od nałożenia to postarzałam się o dobre 10 lat. Pudrowanie daje tyle że na twarzy mamy maskę. Nie jest to naturalny makijaż, widać z daleka że mamy podkład. Nie sprawdzałam specjalnie jak się trzyma na twarzy bo zanim wyszłam z domu zmyłam to dziadostwo z twarzy. Dla mnie jest to bubel stulecia. Nie wiem jak podkład przeciwzmarszczkowy może tak bardzo je podkreślać. Cena nie idzie zupełnie w parze z jakością. Dramat!!!

Podkład za niemałe pieniądze, przyznajmy, w tej cenie w drogeriach internetowych czy stacjonarnych możemy znaleźć wieeele tanich i dobrych tego typu produktów. Po nałożeniu go pierwszy raz w ciągu dnia myślałam tylko o tym, żeby jak najszybciej wrócić do domu i go zmyć! Kompletnie nie zastyga na twarzy, jestem niska i witając się z wyższymi znajomymi miałam pewną krępującą sytuację, jak odbiłam cały swój policzek na koszulce kolegi. Wypróbowałam go na tyle sposobów, że głowa mała.. z jedną bazą, później z inną, w ostateczności bez bazy, z jednym pudrem i z innym, no nie chciałam żeby pieniądze poszły w błoto, ale nie dałam rady.. Krycie? Żadne! Strasznie zważył mi się korektor pod oczami, nieważne jakim pudrem go utrwaliłam. Jak również mój ukochany bronzer z Kobo, którym nie zdarzyło mi się narobić plam, to na tym podkładzie zrobiłam sobie krzywdę (pewnie dlatego, że podkład cały czas był mokry). No w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy ja nie dostałam jakiegoś wadliwego egzemplarza (termin ważności jest jak najbardziej w porządku).