Annick Goutal La Violette EDT 

Miło zaskoczył mnie ten zapach. Pachnie fiołkowo owocowo ...ale uwaga wyczówam nute orientalną. Czuję jakby kartkę papieru ksiązki która leżała u Pań kreujacych własnie ten zapach. Chętnie zakupiłabym 50 ml, narazie widziałam 100 ml. Może i trzeba bedzie zainwestować na wiosnę ?:) Używam tego produktu od: 2 mieś. Ilość zużytych opakowań: duża próbka z perfumerii.

Fiołek zarośnięty trawą. Wyczuwam też malutki listek mięty, który lekko ożywia zapach, ale i tak go nie ratuje. (hmmm... dziwne, bo nie ma mięty w składzie...) Sprawdziłam większość fiołkowych zapachów. Fiołek idealny to Love in Black. Używam tego produktu od: 3 m-cy Ilość zużytych opakowań: próbka

Ten fiołek różni się od parmeńskiego (Violetta di Parma) przede wszystkim jednym - ten z pewnością nie ma zamiaru zamierać i gasnąć, przeciwnie - jest małym iskrzącym zimnym ognikiem, płonie sobie wesoło i beztrosko jak przystało na fiołka. Nie zdołał jednak ominąć pułapki w postaci zbyt dosadnie dającej po nosie syntetyczności, posuniętej w swej sterylnej trzeźwości tak dalece, że właścicwie mógłby z powodzeniem stanąć sobie w ładnej mydelniczce pod postacią zgrabniutkiej kostki białego mydełka. Zabrakło nie tylko wierności w oddaniu aromatu kwiatka, ale także głębi i zniuansowania. I znowu, tak podana kompozycja mógłaby z równym co poprzednio powodzeniem zapełnić plastikowe buteleczki pachnidełek dodawanych do kolorowych magazynów dla 10-latek. Tu należy podkreślić, że z dwojga zapachów (V. di Parma) stawiam na Annick Goutal. Jednak bliżej mi do naiwności i sztuczności francuskich fiolecików niż zamierającej i ususzonej żałobności włoskiego przedstawiciela. Ale także nie jest to fiołek, za którym węszę z uporem godnym lepszej sprawy. Jak do tej pory pierwszeństwo przyznaję guerlainowskiemu Insolence EdP. Używam tego produktu od: maj 2009 Ilość zużytych opakowań: próbka

Krążyłam wokół tego fiołka, aż dałam sobie z nim spokój, kiedy w moje ręce trafił inny fiołek - Love in black Creed. Nie znalazłam jeszcze fiolka doskonalego, a ten od Annick Goutal jest raczej marną namiastką tego, czego spodziewamy się po fioletowych kwiatuszkach. Tak jak napisała Dzika Truskawa - to jest mix fiołka z różą. Znamy juz takie mixy choćby z Le parfums de rosine. Niestety La violette jest mixem mało udanym. Na początku czuję w nim zapach spalonej gumy, a potem dopiero wychodzi jakaś nieśmiała róża. Po kwadransie mamy juz zapach właściwy - zimny błotnisty fiołek. Niby fiołek, ale jeszcze nie to. no i w tle czasem przewija się różyczka. Całość jest dziwna, chwilami urocza, a chwilami nudna. Flakonik zawyża mi troche ocenę, bo jest przepiekny. Używam tego produktu od:dawna Ilość zużytych opakowań:probka

Fiołek - to jest to, co tygrysy lubią prawie najbardziej. Róża - tak samo. Miks fiołka z różą - niekoniecznie. La Violette to raczej Violette & Rose no i niespecjalnie mi się w związku z tym podoba. Nie drażni aż tak jak Insolence czy Pleasures Delight, ale całej buteleczki raczej nie zdołałabym zużyć. Fanki fiołka solo nie powinny dać się zwieść nazwie i powziąć poszukiwania gdzie indziej. Buteleczka ładna Używam tego produktu od:? Ilość zużytych opakowań:próbka