Etro Benetroessere, Raving EDP 

Moje poprzedniczki powiedziały już chyba wszystko. Raving to Słoń Kenzo pozbawiony mocy i tej wkurzającej nuty przypraw. Zapachu Kenzo nie lubię. Wersja od Etro jest dla mnie bardziej zjadliwa, ale nie na tyle, żeby ją pokochać. Etro jest zdecydowanie słodsza. I za to ma u mnie duży plus. Trwałość też bardzo dobra - 6 godzin. Używam tego produktu od:2 miesięcy Ilość zużytych opakowań:próbka od przemiłej Wizażanki :*

Dzięki uprzejmości jednej z Wizażanek (dziękuję raz jeszcze) mogłam sobie przetestować ten zapach. Miły, ale mnie nie zachwycił. Zapach dość wtórny. Podobieństwo do Słonia Pana Kenzo jest uderzające. A różnice? Raving jest złagodniały, wysłodzony, pozbawiony ostrych, świdrujących w nosie przypraw. Gdzież ta ziemia spalona słońcem, drgające od upału powietrze i wysychanie śluzówki nosa? Nie uświadczysz. A ja wielbię dzikiego Słonia, dlatego Raving nie przypadł mi do gustu. Słonia ktoś wykastrował. Szkoda, że to był jedyny pomysł Etro na nadanie Raving rysu oryginalności. Raving będzie idealny dla tych Pań, które lubiłyby Słonia, ale razi je w nim to, co mnie zachwyca, czyli moc i suche przyprawy. Butelkę znam tylko ze zdjęć, ale oceniam, że jest ładna. Używam tego produktu od: kilkunastu dni Ilość zużytych opakowań: odleweczka

Ladna, lagodna, fajnie przyprawowa kuzynka Slonika Kenzo. Tak jak Slonik podobal mi sie srednio (MOC mial doprawdy przerazajaca ;-))) ), tak Etro Raving baaardzo przypadlo mi do gustu. Ma bowiem wiekszosc zalet Slonika i zadnej z jego wad - snuje sie po skorze bardzo fajna, przyprawowa smuga, przyprawy sa tu pieknie przeplecione z pomaranczami, a caly zapach leciutko, ciut podbity wanilia. Tak jak pisze Angel, Etro Raving ma wlasciwosci relaksacyjne - noszac go czuje sie bardziej wyciszona i skupiona niz zwykle, a jednoczesnie tak jakos zmyslowo, fajnie (ha, az zachcialo mi sie przypomniec Slonika Kenzo, moze tym razem jego MOC mnie tak nie przerazi? ;-))) ). Używam tego produktu od: kilku miesiecy Ilość zużytych opakowań: kilka ml

No cóż - mogę się tylko podpisac pode recenzjami poprzedniczek - Etro Raving to klon Słonia Kenzo. Zapachy nie są podobne, one są identyczne. Ta sama męcząca słodycz, ten sam długaśny ogon... Tylko zamknięte w innym flakoniku. Z dwojga złego już wolę kiczowaty korek Kenzo. Nie chce mi się nad tym zapachem rozwodzić - chyba każdy zna Słonia (i niestety wiele osób lubi i używa w nadmiernej ilości). Ja przetestowałam raz i teraz trzymam się od Etro Raving z daleka. Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: próbka

Poprzedniczka odebrała mi przyjemnośc triumfalnego oznajmienia : Etro to słoń z Kenzo ;) A doszłam do tego zupełnie sama, bo choc nie umiem rozbijac zapachów na czynniki pierwsze - to jednak pamietam, jesli cos przykuło moja uwagę. Słonia miałam pare lat temu w postaci miniatury, zuzyłam bez wstretu i bez zachwytu i z racji jego charakterystyczności - nie wróce doń w najblizszym stuleciu :D Nie lubie nawet, gdy ktos nim pachnie, jest jednak za cięzki, za duszny... Etro pachnie na mnie, jak Jungle Elephant wlasnie - ciut łagodniejszy, ciut bardziej ucywilizowany ...Ale słoń! Pierwsze skojarzenie - słon jako zywo! Oddaje hołd temu, kto pierwszy go stworzył, ale jest tyle innych, ładniejszych zapachów...Może nie tak oryginalnych i charakterystycznych, ale milszych...;) To tak, jak z literatura - duzo czytam ( jak znajde czas ;)), ale to, na co mam ochote, a nie konkretnie dzieła ambitne i znane. Czytam dla siebie, nie dla innych. I pachne dla siebie... Używam tego produktu od:kilku dni Ilość zużytych opakowań:próbka

Muszę przyznać, że zgadzam się z postawioną przez niektórych perfumoholików tezą, że jest to zapach w klimacie Słonia Kenzo. Teraz kolejne "wyznanie" ;) Absolutnie nie znoszę Słonia Kenzo. Zabija, jest duszny a ta dziwaczna słodycz i korzenność odbierające oddech to coś, czego absolutnie nie jestem w stanie znieść. W dodatku chyba ma w sobie coś, co sprawia, że większość pań zdecydowanie przesadza z aplikowaną na siebie ilością... :] A Raving to taki przyjemniejszy Słoń o właściwościach relaksująco-odprężających ;) Nie ma tu tumanów cynamonu i innych przypraw z tureckiego targu. Zamiast tego jest bardzo przyjemny, nieprzesadzony orient o mięciutkim obliczu. W zapachu ujawnia się również słodki olejek pomarańczowy, który wbrew wszelkim podszeptom logiki nie jest tłustawy, lecz zaskakująco lepki. Jest i socjalistyczna pomarańczowa oranżadka w proszku - lecz ta nuta to tylko dyskretny przebłysk nie ujmujący zapachowi nieodpartej klasy. Paczula w zapachu jest tajemnicza i nieodpychająca piwnicznym chłodem. Gałka, muszkatołowa, piżmo i wanilia cudownie ocieplają całą kompozycję. To ciekawe jak niezwykle sprawnie zapach łączy w sobie niepokorną, przyprawową dzikość, niedosłowna zmysłowość oraz walory relaksacyjne ;) Raving powinno być aplikowane po kropelce na nadgarstki i szyję aby dodać sobie siły, podkreślając jednocześnie kobiecość. Albo mógłby być też hojnie zaaplikowany na skórze pleców a następnie wmasowany - taka sesja relaksacyjna ;) Używam tego produktu od: testy Ilość zużytych opakowań: ...