Już od kilku lat systematycznie sięgam po dezodoranty, czyli produkty bez soli aluminium w składzie. Używałam raz lepszych, raz gorszych, ale nigdy żaden jeszcze nie spełnił moich oczekiwań w 100%. Fanfary- aż do teraz. Nie znałam dotąd tej marki, to moje pierwsze koty za płoty z nią. Pocę się raczej w stopniu średnim.
Opakowanie jest zupełnie inne, niż wszystko, co dotąd używałam. W całości wykonane z tektury. Jest ona gruba, porządna i nie uległa zniszczeniu, do samego końca wyglądała całkiem dobrze, nie rozmiękła. Produkt ma formułę sztyftu, który wyciskamy ręcznie od dołu. Bardzo fajnie to producent przemyślał. Trzeba tylko uważać, żeby nie wycisnąć za dużo, bo nie będzie się dało cofnąć, ale dla mnie to nie jest problem. Sztyft jest dobrze osadzony, nie chwieje się, nie wyłamuje. Ma 40 gramów.
Zapach jakoś nieszczególnie przypadł mi do gustu. Taki trochę nijaki, lekko wyczuwam w nim limonkę. Jednak na duży plus fakt, że nie dominuje, nie przytłacza, nie gryzie się z perfumami. W ogóle po aplikacji raczej go już nie czuć, i bardzo dobrze. Nie lubię mocno perfumowanych dezodorantów. Formuła sztyftu jest dość zbita i twarda, ale w kontakcie z ciepłem skóry trochę się roztapia i bezproblemowo transferuje na skórę. Trochę się zbija wtedy w grudki, ale wystarczy lekko wetrzeć je w skórę i bardzo ładnie się rozprowadzają. Nie wiem jak szybko się samodzielnie wchłania, bo ja zawsze pomagam sobie suszarką, dzięki temu po minucie suszenia pach jest już suchutko i można się ubierać. Po wyschnięciu dezodorant tworzy taką delikatnie matową powłokę, w żadnym razie się nie klei. Mówiąc szczerze na początku myślałam, że będzie się szybko zużywał, ale wcale nie. Mogę powiedzieć, że jest dość wydajny. Oczywiście znam dezodoranty, które wystarczały mi na dłużej, ale co z tego, skoro ich działanie ochronne było dużo gorsze? Skład rewelacyjny, oparty na sodzie, jak już wspominałam bez soli aluminium. Do tego jest wegański. Cena wyższa niż przeciętnie tego typu produkty kosztują, ale za takie działanie nie będę kręcić na nią nosem.
Przede wszystkim warto nadmienić, że jest to dezodorant, a nie antyperspirant, więc jego zadaniem nie jest blokowanie wydzielania potu i nie można od niego tego oczekiwać. Tak, może się zdarzyć, że będziecie mieć mokre pachy. Mnie to nie przeszkadza, bo ważniejsze jest dla mnie moje zdrowie i eliminacja soli aluminium. Co więc robi? Blokuje wydzielanie nieprzyjemnych zapachów. Tylko tyle i aż tyle. To pierwszy dezodorant, który mi daje gwarancję, że ludzie na mój widok nie będą uciekającym na drugą stronę ulicy :) nie czuć żadnych nieprzyjemnych zapachów. I teraz najwazniejsze: robi to niezależnie od okoliczności. Czy to upał, czy impreza, czy zabiegany dzień w pracy, czy zakupy, praca fizyczna, trening- podoła każdemu zadaniu. Owszem czasem mocniej się wtedy spocę, ale ten pot jest po prostu bezzapachowy. Dla mnie bomba, hit hitów. Warto jeszcze wspomnieć, że jest łagodny, nie wywołuje podrażnień, nie zapycha skóry. Używam go po goleniu i o ile się nie zatnę, to nie szczypie.
Teraz będę testować kolejny sztyft z tej marki, bo moja ciekawość jej jest wielka. Ten na pewno jeszcze do mnie wróci, no chyba, że znajdę coś równie dobrego o przyjemniejszym zapachu.
Zalety:
- świetnie chroni przed nieprzyjemnymi zapachami
- działa przez cały dzień
- działa również w upały i podczas wysiłku fizycznego
- nie lepi się
- nie plami ciemnych ani jasnych ubrań
- niezbyt mocno pachnie
- nie podrażnia skóry
- sprytne i trwałe opakowanie
Wady:
- zapach mógłby być ładniejszy
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie