Bardzo lubię zapachy celebrytów. Mimo, że większość perfumomaniaczek podchodzi do nich sceptycznie, ja chętnie sprawdzam co dana gwiazda stworzyła lub reklamuje swoim nazwiskiem. To moja pierwsza kompozycja od Katy i muszę przyznać, że jestem zachwycona :D
Zacznę od tego, że to był zakup totalnie w ciemno. Natrafiłam na dobrą cenę w perfumerii internetowej, a po przeczytaniu składu tylko się utwierdziłam, że je chcę! Rum, kokos, wanilia, śliwka, brzmiało smakowicie!
Odebrałam paczkę, a w niej flakonik zapakowany w pastelowy kartonik. Buteleczka, no nie jest najpiękniejsza :D Za to zabieram gwiazdkę. Ten szary korek, który wygląda jak gumowy... Te dziwne napisy wytłoczone z boku i ta czcionka na froncie. No nie, to nie moje klimaty. W dodatku błękitna kolorystyka sugeruje zupełnie inny typ zapachu, a ja bardzo lubię, gdy flakon odzwierciedla zapach i zdobi półkę. To jedyny minus, jakiego się doszukałam.
Indi Visible to przesłodka, jadalna kompozycja. Początek rozpoczyna pikantny, świdrujący różowy pieprz. Do tego śliwka, taka typowo jesienna, dojrzała. A później robi się co raz słodziej i słodziej. Słodka, lepka wanilia, rum, a raczej takiej rodzynki namoczone w rumie i kokos, kokos, kokos :D Końcówka to gdzieś tam nieśmiało pobrzmiewające drzewo sandałowe, ale zapach wiernie, do końca zachowuje swój ciepły, mleczny charakter, w którym króluje kokos.
Może nie jest to zapach szczególnie wyrafinowany, odkrywczy. Z pewnością nie jest uwodzicielski, romantyczny. To typowy miły otulacz na chłodne zimowe dni i wieczory. Cudownie komponuje się ze sweterkiem i bije na nim rekordy trwałości. Cieplutki, kremowy, otulający, ogoniasty. Gdybym mogła przyrównać go do jakiegoś innego zapachu to nie wiem czy Rebl ' fleur Rihanny nie pachnie równie słodko i kokosowo. Z ciekawostek, ta kompozycja bardzo mi przypomina tanią podróbkę Crystal Noir Versace, którą kupiłam w formie perfumetki. Nijak się miała do oryginału, a tu czuję duże podobieństwo :D
Cudownie trwały, idealny na chłodne dni, otulający, uroczy - jeśli lubicie zapachy gourmand to musicie go poznać. Cieszę się, że zostało mi jeszcze pół flakonika - z przyjemnością zachomikowałam go na przyszłoroczną zimę ;)