Uprzejmie donoszę: mam cerę mieszaną, w kierunku tłustej, więc większą już chyba część mojego życia walczę z nadmiernym jej przetłuszczaniem vel. wydzielaniem sebum. Bardziej skupiam się na pielęgnacji i odpowiednim nawilżeniu, bo wtedy skóra reaguje adekwatnie mniejszym przetłuszczaniem.
Tak, to nie abstrakcja :)
Wydawałoby się, że efekt matujący mógłby być przeze mnie pożądany również w makijażu. Otóż i tak, i nie.
Lubię, gdy moja cera nie błyszczy się jak szalona, ale z efektem tak zwanego silnego matu mi nie do końca komfortowo. A jeśli chodzi o podkłady, chętniej wybieram te z efektem satynowym, a po prostu utrwalam je pudrem matującym. W swoim kosmetycznym podorędziu mam również te matujące, żeby nie było- takie, na których można polegać, na szczególne okoliczności.
Przyznam szczerze, że z kosmetykami do makijażu, jeśli chodzi o Yves Rocher, póki co mi nie po drodze- przetestowałam kilka produktów, które mnie nie do końca zachwyciły. Choć oczywiście nie wykluczam kiedyś powrotu, a nuż jakieś produkty się w makijażu sprawdzą.
Podkład Super Mat Zero Default Zero Brillance trafił do mnie bardziej z przypadku niż z przeznaczenia. Był gratisem do zamówienia, jak to leży w praktyce marki. I tak jak sceptycznie spoglądałam na niego jeszcze w pudełku, tak przeżyłam pozytywne zaskoczenie, gdy znalazł się u mnie na twarzy.
Moim makijażowym faworytem nie będzie, ale przyznaję szczerze, że nie jest to podkład kiepski!
Opakowaniem podkładu jest 30 mililitrowa tubka wykonana z plastikowego tworzywa, miękka, powracająca do stanu wyjściowego podczas aplikacji produktu. Zakręcana niewielkim korkiem w barwie beżu, dzięki niemu możliwe jest postawienie produktu w pozycji pionowej.
Dominującą kolorystyką tubki jest biel, beżowe są pewne elementy. Design może kojarzyć się z filmem Superman, ponieważ określenie Super Mat znajduje się w charakterystycznym supermentowym trójkącie ! Ciekawy pomysł, wcale nie kojarzy mi się nastolatkowo :)
Sam podkład jest stosunkowo rzadki, łatwo wydobywa się przez niewielki otwór dozujący. Mam cerę jasną, zazwyczaj dobieram kolory będące typowymi jasnymi lub bardzo jasnymi beżami, wpadające w żółte tony. Odcień 100 Beżowy nawet mi odpowiada, delikatnie wpada w żółcie, choć uwaga: nie jest to beż jasny, mimo, że najjaśniejszy w ofercie.
Podczas nakładania dobrze stapia się ze skórą i świetnie do niej przylega. Stosunkowo szybko zasycha, ale możliwe jest jego odpowiednie rozprowadzenie na twarzy. Z tego względu najlepszym sposobem aplikacji są palce. Raczej nie da się dokładać kolejnych jego warstw, choć nie jest to niezbędne (ma przyzwoite właściwości kryjące). Posiada dość silny zapach- bardzo wyczuwalny podczas aplikacji, stopniowo wietrzeje, ciągle jednak jest wyczuwalny.
Co się dzieje potem ?
Otóż nic złego !
Otrzymujemy całkiem zadowalający efekt matujący, to efekt bardzo silnego matu- to typowo matowe wykończenie. Możnaby tu nawet pominąć użycie pudru, bo takowy efekt jest już po aplikacji samego podkładu. Ja jednak każdorazowo puder stosowałam. Zawsze był dobrze przyjmowany, podobnie pozostałe kosmetyki z kolejnych makijażowych kroków.
Zaskoczeniem były dla mnie dwa czynniki :
* efekt krycia- to podkład zaskakująco dobrze kryjący
* trwałość - to podkład zaskakująco wytrzymały, nie ściera się, a i efekt matujący utrzymuje się przez wiele godzin.
Wydawałoby się, że taki silnie matujący podkład może dawać uczucie ściągnięcia skóry. Tu nie występuje. Może nie jest to uczucie absolutnego komfortu, ale ściągnięcia brak.
Jak już wspomniałam, nie jestem fanką podkładów aż tak silnie matujących, jak ten tu. Jeśli matujących, to bardziej dających delikatny efekt, z wykończeniem satynowym lub nawet rozświetlającym, Stąd efekt, który osiągałam za pomocą Super Matu nie wydawał mi się w moim przypadku do końca naturalny.
Myślę jednak, że to podkład, który ma potencjał i może znaleźć grono swoich fanek.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie