Coś poszło nie tak...
Jakiś czas temu zainteresowałam się marką Lynia, ponieważ zbierała w Internecie pozytywne recenzje. Na fali tego zainteresowania zamówiłam w drogerii internetowej trzy produkty, w tym recenzowany tonik. Wcześniej używałam jego brata dla skóry trądzikowej, którym byłam zachwycona. Niestety wersja złuszczająco-rozjaśniająca nie jest tak dobra, a w dodatku z moim produktem zadziało się coś dziwnego... Ale po kolei.
Tonik został zamknięty w butelce o pojemności 150 ml z pompką, która jest wyposażona w mechanizm open/close. Doceniam ten rodzaj opakowania - aplikacja jest wygodna, higieniczna. Nie zużywam płatków kosmetycznych, tonik wylewam bezpośrednio na dłoń. Pompka dozuje niewielką ilość produktu, więc nie ma przy tym żadnych problemów. Nie określiłabym konsystencji toniku jako żelowa. Owszem, nie jest tak wodnista jak przeciętnego toniku, ale żelowa? No nie. Kosmetyk nie ma praktycznie zapachu, a przynajmniej na początku nie miał... Do tej kwestii wrócę za chwilę. Używałam go codziennie wieczorem. Przez niecałe dwa miesiące zużyłam trochę ponad pół butelki, a przynajmniej tak wnioskuję po jej ciężarze, bo zużycia niestety nie da się śledzić na bieżąco. Tak czy inaczej, wydajność w mojej ocenie jest standardowa.
To, co mnie szczególnie zainteresowało w marce Lynia, to ciekawe składy kosmetyków. Również recenzowany produkt wypada pod tym względem nieźle. W INCI znajdziemy m. in.:
- kwas migdałowy (5%) - działanie złuszczające, rozjaśniające,
- glukonolakton (4%) - antyoksydant, przyspiesza regenerację skóry, niweluje podrażnienia, wykazuje działanie ujędrniające,
- kwas hialuronowy - wiąże wodę w naskórku,
- pantenol - poprawia nawilżenie, ujędrnia i uelastycznia skórę,
- niacynamid - reguluje poziom nawilżenia skóry, zwiększa jej elastyczność, redukuje powstawanie zaskórników.
Moim zdaniem, skład jest niezły, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że to tylko tonik. Od dłuższego czasu borykam się z niedoskonałościami, wcześniej walczyłam z trądzikiem, więc wydawało mi się, że produkt o takim składzie może przynieść mojej "styranej" skórze sporo dobrego, ale niestety, tak się nie stało.
Przyznam szczerze, że byłam zaskoczona dużą ilością obietnic producenta. Ja nie mam zbyt dużych oczekiwań od toniku - powinien po prostu przywracać skórze komfort po oczyszczaniu, przygotowywać ją na dalsze kroki pielęgnacyjne, a jeśli przy tym będzie ją nawilżał, to już w ogóle super. A tutaj mamy dużo obietnic, do których chętnie się odniosę.
1. Delikatnie złuszcza - nie zauważyłam takiego działania, a jak wspomniałam wyżej, tonik stosowałam codziennie.
2. Poprawia koloryt oraz utrzymuję równowagę flory bakteryjnej - co miał na myśli autor z drugą obietnicą, tego nie wiem. Natomiast jeśli chodzi o pierwszą, to nie zauważyłam, by tonik jakkolwiek poprawiał koloryt. Nie redukował przebarwień, nie rozjaśniał ich, nie zmniejszał zaczerwienień.
3. Reguluje wydzielanie sebum oraz delikatnie peelinguje - jako posiadaczce skóry suchej ciężko ocenić mi pierwszą kwestię, natomiast peelingowania jest tyle, co złuszczania, czyli go nie ma.
4. Czyni skórę wygładzoną, rozjaśnioną, jednocześnie poprawiając jej strukturę i koloryt - rozjaśnienia nie odnotowałam, ale faktycznie moja skóra była bardziej wygładzona. Nie mam tylko pewności, co do tego, czy to właśnie recenzowany tonik był sprawcą tego efektu. W tym samym czasie używałam innych wygładzających kosmetyków i mam przeczucie, że to ich zasługą było wygładzenie skóry... Ale powiedzmy, że mniej lub bardziej również tonik się do tego przyczynił.
Jakby nie patrzeć, słabo z tym spełnianiem obietnic...
Z drugiej strony, jak wspomniałam na początku, nie mam wygórowanych oczekiwań w stosunku do toników. Choć niespełnione obietnice producenta mnie bolały, zdenkowałabym produkt, tym bardziej, że w aplikacji jest bezproblemowy i w sumie miałam poczucie, że faktycznie jako tako przygotowuje moją skórę na kolejne kroki pielęgnacyjne. Dodatkowo, w żaden sposób jej nie podrażniał, nie wywoływał jakichkolwiek negatywnych reakcji i przede wszystkim nie spowodował wysypu niedoskonałości, z którymi mam niekończący się problem.
W tym miejscu pojawia się jednak pewne "ale". Otóż po około dwutygodniowej przerwie chciałam wrócić do regularnego stosowania toniku. Niestety po wylaniu go na dłoń, poczułam tak okropny zapach, że nie tylko nie byłam w stanie go użyć, ale musiałam kilkukrotnie umyć ręce. Czy on mi się zepsuł? Nie mam pojęcia... Nie mogę znaleźć na opakowaniu informacji w jakim terminie od otwarcia należy zużyć kosmetyk, jedyne co da się odczytać to ostateczny termin i w moim przypadku jest to luty 2022 r. Tak czy inaczej, nawet gdyby czas na zużycie to byłyby 3 miesiące, to ja stosowałam go krócej. Nie wiem, co tu się zadziało, ale efekt jest taki, że za chwilę wyrzucę do kosza opakowanie, w którym znajduje się prawie połowa produktu. A to boli mnie jeszcze bardziej niż niespełnione obietnice producenta i jest po prostu niewybaczalne.
Podsumowując, jeśli chcecie kupić recenzowany tonik ze względu na obietnice producenta, to odradzam. Większość z nich nie została spełniona. Natomiast jeśli szukacie toniku ot tak po prostu, traktując go jako kolejny krok pielęgnacyjny i nie oczekujecie zbyt wiele, to zakup recenzowanego jest do rozważenia. Choć osobiście uważam, że można znaleźć tańsze, które sprawdzą się podobnie. I oczywiście musicie być szczęściarzami, którym po dwóch miesiącach tonik nie zacznie cuchnąć :D. A tak już całkiem poważnie, to ja na pewno nie kupię kolejnego opakowania. Jeśli macie skórę trądzikową lub borykacie się z problemem niedoskonałości, to polecam zieloną wersję toniku.
Zalety:
- skład
- opakowanie z pompką
- nie spowodował negatywnych reakcji skóry
Wady:
- niespełniona większość obietnic producenta, w tym brak złuszczania i rozjaśnienia skóry
- po dwóch miesiącach tonik zaczął brzydko pachnieć, wręcz śmierdzieć
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie