Dawno już przestałam się łudzić, że jakikolwiek szampon uczyni z moich prostych, gładkich, miękkich i delikatnych blond włosów za łopatki bujny gąszcz. Są cienkie i cienkie pozostaną. Cienkie i niestety ciężkie, choć brzmi to absurdalnie.
Znam również zasadę, że szampon powinien być dobierany do skóry głowy, nie do włosów, bo do włosów są odżywki. Teoria swoją drogą, życie swoją, więc po kilkunastu latach obserwacji kudłów wiem też, że szampon musi nie tylko je myć, ale także nie może ich obciążać i zmiękczać. Dlatego jak ognia unikam wszelkiego rodzaju szamponów stricte pielęgnacyjnych, a przeczytawszy na etykiecie że "zmiękcza", odstawiam na półkę jak oparzona. Co prawda lekturę etykiety zaczynam od składu, ale często obiecanki producenta wystarczą, żeby dać sobie spokój z analizą.
Z szamponów volume sprawdził się w moim przypadku jedynie lawendowy Schaumy i szampon SunSilk w ubiegłym wieku, niestety Schaumę dyskwalifikuje późniejsze elektryzowanie włosów, a drugiego nie widziałam w sklepach od bodajże 2000 roku.
Moje włosy wyglądają najlepiej, kiedy są myte Barwą, Familijnym i tego typu ziołowymi rypaczami, najlepiej z sls. Skórze mojej głowy tego rodzaju szampony nie szkodzą, ale też nie pomagają np. w kwestii przetłuszczania. Codzienne mycie wskazane, inaczej w połowie drugiego dnia zaczynam czuć się niekomfortowo, niezależnie od tego, czy używam rypacza czy myjadła delikatnego. Z odżywek jedynie proteinowe, jako jedyne nie zmiękczają zbyt mocno włosów. Często z odżywki rezygnuje bez specjalnej szkody dla włosów i różnicy wizualnej. Gładkość niestety permanentna.
Szampon Insight był strzałem na ślepo, ostatnim podrygiem nadziei, że może jednak zdarzy się cud. Naiwne, oczywiście, ale jest bardzo dobrze. Pieni się elegancko, splukuje jeszcze lepiej (już w trakcie splukiwania szamponu z dłoni jestem w stanie z 99% pewnością określić, czy zda egzamin na moich włosach), włosy rozczesują się nieźle nawet bez odżywki. Po naturalnym wyschnięciu są wspaniałe : sypkie, ale nie wiotkie, wyraźnie od siebie oddzielone, gładkie (nie śliskie) w bardzo fajny sposób, w dłoniach sprawiają wrażenie sztywniejszych i odrobinę grubszych. Nie jest to szopa, kucyk też nie wydaje się bujniejszy, ale odczuwam wyraźną różnicę. Zapach szamponu nie zapada w pamięć, delikatny i chyba przyjemny. Pompka bardzo porządna, jednorazowo wyciska wystarczającą do mycia ilość galaretki. Cena wydaje się dość wysoka, jednak 45 - 50 zł za 400 ml daje około 25 zł za 200 ml, czyli cena, powiedzmy, niemalże drogeryjna. W sieci można upolować butlę o pojemności 900 ml za około 70 zł z przesyłką, a wtedy to już całkiem spoko.
Po przetestowaniu większości szamponów z półek Roska i Hebe śmiało mogę stwierdzić, że Włosi dali radę. Następny w kolejce będzie szampon do włosów przetłuszczających się.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie