Jest to kolejny kosmetyk z zestawu otrzymanego w konkursie na recenzentkę miesiąca. Raz jeszcze dziękuję Redakcji Wizaż za werdykt, jak również Wizażankom za wszystkie miłe słowa.
Nie był to pierwszy kontakt z rozświetlaczem sypkim (miałam wcześniej Nouba w wersji lekko różowej), ale od tamtej pory przerzuciłam się na wersje prasowane, tym większe było dla mnie wyzwanie, aby sprostać tej opcji i opanować jego aplikację. oceniam kolor złoty, Royal Glow.
Po pierwsze, produkt należy wydobyć, wysypać z pudełka, co dla mnie jest niewygodne. Zależy czy wysypujemy potrzebną ilość produktu na dłoń, czy na jakiś plastikowy płaski przedmiot przypominający tackę lub zakrętkę, pomocną w aplikacji. No więc właśnie, wysypując na dłoń brudzimy sobie wszystko, nie usuwamy stamtąd pyłku i w tym miejscu pozostaje praktycznie większość produktu. Wobec czego zaopatrzyłam się w zakrętkę opakowania po mydle rosyjskim, średnio się to sprawdza, ale jest to jakieś wyjście zamiast niezbyt praktycznego wysypywania pyłku na dłoń, co jest zwyczajnie niehigieniczne.
Jak nabierać na pędzel, bardzo ciekawe doświadczenie, chyba powstanie jakaś epopeja z tej recenzji, zanim dokopię się do sedna i do końca moich przemyśleń na ten temat. Na początku pojechałam z grubej rury zagarniając pędzlem jakąś niemałą ilość i rozprowadzając po tych mniej więcej znanych punktach, w których umieszczamy optymalnie rozświetlacz, szczyty kości policzkowych, wewnętrzne kąciki oczu, takie tam. Ale powstał złoty skarabeusz, nagromadzenie złota, usiłowałam to zetrzeć, rozetrzeć i nic- tylko podkład naruszyłam , a rozświetlacz nadal dumnie się złoci na swoim miejscu. Eksperyment nieco mnie zdeprymował, ponieważ słyszałam o tej marce dobre rzeczy, pozytywne opinie. Tymczasem musiałam opracować własny sposób aplikacji tego kosmetyku, w sieci znalazłam porady na takie sytuacje, otóż rozświetlacz sypki można nakładać delikatnie pędzelkiem w małych ilościach, po czym rozetrzeć palcami. Tu już poradziłam sobie szybciej i efekty były ładniejsze, na pewno nie miałam już tych złotych plam na twarzy. Nie jestem zadowolona z tej formy rozświetlacza, ale nie chcę, by się okazało, że produkt gdzieś tam się marnuje i leży. Produkt jest pyłkiem, ale nie do końca, ponieważ jest grubo zmielony, więc łatwo przesadzić z nim. Ogólnie pudry mineralne nie należą do moich ulubionych, ale ten rozświetlacz przeszedł samego siebie, głównie przez wykluczenie z opcji szybkiego makijażu, trudno wykonać nim makijaż na szybko, a właściwie jest to niemożliwe, ponieważ wymaga wielu działań, aby skóra wyglądała atrakcyjnie i naturalnie. Musiałam zaopatrzyć się w mniejszy pędzel, cierpliwość i tolerancję;)
Rozświetlenie zauważyłam nikłe, w zależności od pory dnia, wieczorem ładniej się prezentuje. W świetle dziennym natomiast nie wytwarza takiej tafli, rozświetlenie jest niejednolite, proszek gruby, złote plamy.
Produkt nie nadaje się do rozświetlania wewnętrznych kącików oka, ponieważ jest zbyt żółty- może osoby o ciemnej karnacji stwierdzą inaczej, ja należę jednak do jasnych, mimo że żółtawych. Nie nadaje się on prócz tego do nakładania na powiekę górną jako pigment z połyskiem, ponieważ ten połysk zwyczajnie zanika, kosmetyk staje się żółty.
Przy tak sporej konkurencj, jak Anastasia Beverly Hills z Amrezy, albo tańszych jak Essence, czy Hean, Annabelle raczej nie wychodzi na prowadzenie.
Co do plusów, jest to produkt bardzo wydajny. Jeżeli nauczę się go aplikować, albo znajdę na niego sposób, na pewno będę edytować recenzję.
Wady:
- złote plamy,
- brak sposobu na idealnie wykonany tym produktem makijaż,
- cena
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie