Coraz bardziej lubię markę Botanic Skin Food. Zaczęłam od oczyszczającego żelu, później przetestowałam maseczkę oczyszczająca. Oba produkty okazały się na tyle fajne, że zachęciły mnie do dalszych prób z tą firmą. Po żelową maseczkę sięgnęłam na promocji podczas zakupów w Naturze i zapłaciłam za nią 4.99. No i przyszedł moment, że moja mieszana cera wołała o nawilżenie (suche powietrze w pomieszczeniach jesienią robi swoje), więc sięgnęłam po tę propozycję. Jeszcze dla ścisłości wspomnę, że dodatkowo moja cera jest wrażliwa.
A opakowanie, jak to zwykle z maseczkami bywa, to saszetka. Zawiera 7 ml produktu, jak dla mnie idealna ilość na porządne, jednorazowe pokrycie całej twarzy. Nie lubię pozostawiać sobie otwartych saszetek i zużywać ich na kilka podejść, co przy większych pojemnościach bywa kuszące, bo z drugiej strony szkoda przecież marnować produkt. Bardzo podoba mi się szata graficzna. Jest schludna, elegancka, od razu przywołuje też na myśl naturę. Na grafice znajdują się główne składniki aktywne, czyli liście aloesu i nasiona chia. Bardzo celnie trafia w mój gust. Na odwrocie opakowania znajdziemy krótki opis działania, a większość miejsca poświęcona jest składowi i wyjaśnieniu, czym dany składnik jest i jaka jest jego rola. To właśnie w produktach tej marki spotkałam się z czymś takim pierwszy raz i muszę przyznać, że bardzo mi się ten pomysł podoba. Opakowanie posiada delikatne nacięcie, które znacznie ułatwia dostanie się do zawartości. Szkoda tylko, że są dostępne jedynie saszetki. Są dobre do przetestowania, ale mało ekonomiczne, jeśli maseczka nam się spodoba i chcielibyśmy używać jej regularnie.
Jak już pisałam, mamy 7 ml produktu, ale konsystencja jest dość rzadka, więc jeśli ktoś lubi sobie zostawiać maseczki w saszetkach na drugie użycie, to spokojnie może to zrobić. Ja oczywiście całość zużyłam na raz. Zatrzymam się jeszcze chwilę przy tej konsystencji. Jest oczywiście żelowa, jak sama nazwa wskazuje. Ja fanką takich form nie jestem, wolę coś o konsystencji pasty, gładkiej, aksamitnej… ale przecież nie będę przez własne upodobania skreślać na starcie produktu. Tak więc ma on konsystencję żelową, transparentną i niestety dość rzadką. Nie jest to straszny problem, bo udało mi się ją rozłożyć na twarzy, ale bałam się, że mi w trakcie spłynie. Jeśli jednak ta konsystencja jest skutkiem naturalnego składu – to nie mam z nią żadnego problemu, wolę mniej chemii niż komfort nakładania. Zapach jest dość mocno aloesowy, bardzo przypomina mi płyn micelarny z tym składnikiem marki Lirene. Świeży, orzeźwiający i dla mnie przyjemny. Maseczka wchłania się, pozostawiając cienką, lepką warstwę na skórze. Producent rekomenduje po 15 minutach zmycie jej woda lub usunięcie wacikiem. Wybrałam pierwszą opcją i tutaj nie było już tak kolorowo. Niestety maseczki żelowe są moim zdaniem najtrudniejsze do zmycia. Fakt faktem, że nie posiadam żadnej gąbki ani ściereczki, może czas w końcu się zaopatrzyć. W każdym razie woda i sama dłoń nie spisują się najlepiej i na zmycie produktu z twarzy trzeba po prostu poświęcić trochę czasu. Co do dostępności – markę Botanic Skon Food stacjonarnie znajdziemy oczywiście w drogeriach Natura. Cena moim zdaniem jeszcze do przyjęcia, poza tym produkty tej firmy są również na promocjach.
A po zmyciu? Przede wszystkim plus za to, że woda usuwa całkowicie lepką warstwę pozostawiając skórę przyjemną w dotyku. Co do jej działania – już podczas trzymania produktu na skórze czułam przyjemny chłód (ale nie zimno), zdecydowanie też ukojenie i łagodzenie. Właśnie tego potrzebowałam, więc zostałam pozytywnie zaskoczona. Na pewno byłaby to świetna opcja latem, kiedy nasza skóra dostanie w kość od promieni słonecznych. Ten chłód i ukojenie było wyczuwalne również jakiś czas po zmyciu maseczki. Dla mnie bomba. Czekałam również na nawilżenie – i tutaj jest równie dobrze. Cera była miękka, elastyczna i wyraźnie nawilżona. Nawet nie czułam palącej potrzeby nakładania kremu nawilżającego (chociaż i tak to oczywiście zrobiłam), co ostatnio nagminnie mi się zdarzało po oczyszczeniu cery. Myślę, że powinna spotęgować swoje działanie używana regularnie. Efekt nawilżenia i gładkości pięknie utrzymał się kolejnego dnia. Maseczka nie uczuliła mnie ani nie podrażniła. Ja na pewno do niej wrócę, ale najpierw muszę przemyśleć zakup jakiejś ściereczki do usuwania maseczek, bo tak jak mówiłam zmywanie jej solo wodą i dłońmi jest długie i denerwujące. Niemniej jednak działanie ma świetne, polecam.
Zalety:
- naturalny skład
- pięknu design opakowania
- ma ładny, aloesowy zapach
- przyjemnie chłodzi, odświeża
- ma działanie łagodzące
- nawilża
- po zmyciu z twarzy nie zostawia na niej lekkiej warstwy
- nie podrażnia
Wady:
- trudna w nałożeniu, rzadka konsystencja
- żelowa forma jest problematyczna przy zmywaniu (jeśli nie posiadamy żadnej gąbki czy ściereczki)
- byłoby miło, gdyby maseczka była produkowana w większych pojemnościach, np. 50 ml w tubce lub w słoiczku
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie