Przyznaję szczerze - nie mam czasu na czytanie wpisów popularnych blogerek, nie mam czasu na oglądanie filmików popularnych youtuberek, influencerek na instagramie również nie obserwuję (nie ciekawi mnie również, jakich trampek czy podpasek używają popularne celebrytki). Jeden, jedyny blog, jaki w miarę regularnie podczytuję, to nezdeluxe - i chociaż nie znam jego Autora, to uważam, że o perfumach pisze w niezmiernie interesujący sposób. I właśnie na nezdeluxe trafiłam na niezwykle interesującą recenzję opisywanego w tym miejscu zapachu. Wysoka ocena - 9/10 - jeszcze bardziej spotęgowała moją ciekawość. Oczywiście, nie było tak, że nie kojarzyłam tego zapachu. Od lat widywałam go na półkach w popularnych drogeriach, ale tak jakoś wyszło, że nawet nie psiknęłam nim "zapoznawczo" nadgarstka - marka Elizabeth Arden - z racji niskich cen - chyba nie kojarzy się z wyszukanymi zapachami. Jednak po zapoznawczym psiknięciu nadgarstka, kiedy to przez ładnych kilka godzin upajałam się tym zapachem, po prostu musiałam zakupić pełnowymiarowe opakowanie. Mam zatem pojemność 50 ml.
Irena Santor śpiewała, że już nie ma dzikich plaż. No to ja dodam, że już chyba nie produkuje się takich zapachów - po prostu czuć, że Arden Beauty wyprodukowano w lepszych czasach, które już chyba niestety nie wrócą (bodajże w 2002 roku). Czy jest to minus? Absolutnie nie! Nie oznacza to również, że ten zapach jest dedykowany dla starszych Pań.! W końcu Catherine Zeta Jones, gdy go reklamowała, była w rozkwicie swojej urody, i młodości zresztą też. Po prostu w dobie wszechobecnych słodziaków czuć, że Arden Beauty są inne, jakby z innej epoki - raczej nie wpisują się w najmodniejsze trendy. Niemniej osoby, które kochają klasyczne małe czarne, które w ogóle kochają klasykę, powinny również chyba polubić się z tym zapachem.
Tak jak w siostrzanych Sunflowers od EA wyczuwa się wyraźnie kremowe nuty, tak w Arden Beauty wyraźnie wyczuwa się nuty pudrowe - nie jest to jednak puder słodki aż do bólu - raczej mam skojarzenia z pudrem drobno zmielonym o subtelnym, kobiecym zapachu. Poza tym wyczuwam jeszcze bergamotkę, lilię i piżmo - w połączeniu z owymi wyczuwalnymi pudrowymi nutami daje to mieszankę szalenie kobiecą i szalenie elegancką ( i bynajmniej nie babciną) - idealną do małej czarnej, wysokich szpilek, czerwonej szminki i pomalowanych na czerwono paznokci. Mnie osobiście czerwony korek na flakonie (skromnym, bo flakoniki od EA prezentują się raczej skromnie) kojarzy się właśnie z czerwoną szminką i pomalowanymi na czerwono paznokciami.
Nie jest to zapach, który sprawdzi się na wypad na łono natury czy wyjście na siłownię- cóż, elegancja wymaga odpowiedniej oprawy.
Trwałość określiłabym jako średnią. Nie jest tak, że Arden Beauty ulatnia się po godzinie, ale nie oszukujmy się, nie utrzymuje się też przez cały dzień. Jednak za taką cenę wybaczam mu (zresztą dopsikniecie się po kilku godzinach jest miłą czynnością, nieprawdaż).
Już nie produkują takich zapachów - eleganckich, kobiecych, wyłamujących się z grona taśmowo chyba kreowanych wszechobecnych słodziaków. Mam więc nadzieję, że Arden Beauty prędko nie zniknie z rynku...
Polecam fankom klasyki.
Zalety:
- niebanalna kobieca i elegancka kompozycja