To niezbyt przyjemny kosmetyk do pielęgnacji twarzy – tłusty, gesty, prawie się niewchłaniający, ale za to nawilżający. W skrócie: bez rewelacji, zużyłam i o nim zapewne zapomnę.
Kosmetyki z serii Fit.friends są mi dobrze znane, bo zakupiłam jakiś czas temu sporą ich ilość. Ceny nie są wysokie (kupowałam w promocji po 6-10 zł za sztukę), więc można się skusić. Kolorowe opakowania i ciekawe nazwy to wabik na każdego wzrokowca. Kupowałam ten krem na jednej z promocji za nieco ponad 10 zł, nie jest wart ceny regularnej. Ze wszystkich testowanych produktów najmniej przypadł mi do gustu. To niezbyt przyjemny kosmetyk do pielęgnacji twarzy – tłusty, gesty, prawie się niewchłaniający, ale za to nawilżający. W skrócie: bez rewelacji, zużyłam i o nim zapewne zapomnę.
OPAKOWANIE
Opakowanie to kartonik z wyrazistą kolorystyką. Minusem jest to, że nie jest zafoliowany i tak naprawdę nie wiemy, czy ktoś wcześniej go nie otwierał (chyba, że ma wyraźne ślady otwierania). Kolor błękitny z domieszką żółci i bieli rzuca się od razu w oczy. Na każdej ściance znajdziemy przydatne informacje na temat serii, składu, funkcji produktu. Opakowanie właściwe to tubka wykonana z miękkiego tworzywa. Posiada zakrętkę orz przydatny przy aplikacji dzióbek pozwalający na precyzyjne dozowanie. Przypomina mi pod tym względem kremy pod oczy. Kolorystyka jest taka sama jak kartonika.
KREM
Mam mieszaną cerę, dlatego nie przepadam za tłustymi konsystencjami. Ten krem jest dokładnie utożsamieniem tego, czego nie znoszę w kremach do twarzy – bardzo gęsty, zbity a w dodatku tłusty i topornie się wchłania. Miałam inne kremy z tej serii i były z gatunku tych lekkich a tutaj taka niemiła niespodzianka. Krem posiada białą barwę i nie ma zapachu (a przynajmniej ja go nie wyczuwam). Nakładam go po demakijażu, użyciu toniku i serum. Niestety dawno nie miałam kremu który by tak wolno a praktycznie wcale się nie wchłaniał. Na twarzy pozostawia tłustą, lepką warstwę. Nie nadaje się pod makijaż, chyba, że chcemy świecić się jak bombka choinkowa. Wygląda to po prostu źle. Z tego względu stosowałam go jedynie na noc. Większość kremu i tak ląduje na poduszce, ale skóra co nieco wchłania. Efekty widoczne są dopiero rano: krem całkiem dobrze nawilża cerę i wygładza, jednak to nawilżenie nie jest jakieś mega duże. Producent zresztą zaleca powtórzenie aplikacji kremu podczas treningów – no cóż ja się na to nie skuszę, a podczas treningów to już w ogóle odpada. Myślałam, że sprawdzi się jako krem w okresie zimowym i na ten czas go sobie zachowałam, zaczęłam stosować w listopadzie, ale mam wrażenie, że sprawdza się gorzej niż inne kosmetyki jakie stosowałam wcześniej. Dla mojej mieszanej cery to po prostu za dużo, może cera sucha byłaby zadowolona? W składzie znajdziemy substancje aktywne takie jak: witaminę E, glicerynę, alantoinę, olej palmowy, olej z nasion ogórecznika, ale przede wszystkim petrolatum, czyli parafinę. Tubka o pojemności 30 ml wystarczyła mi na nieco ponad 3 tygodnie codziennego stosowania na noc, więc wydajność jest średnia (ale ja zaliczam to jednak na plus). Cena regularna jest zdecydowanie za wysoka biorąc pod uwagę jakość, dostępność - tylko internet a kilka miesięcy temu Roski. Kupiłam go w cenie promocyjnej, jednak nawet tych kilku złotych nie był wart, bo stosowanie go to była udręka. Dla mnie to taki średniaczek, na pewno nie kupię go ponownie, bo widzę więcej minusów niż plusów.
PLUSY
wygładza skórę i trochę nawilża
niska cena (promocyjna)
ciekawe opakowanie
MINUSY
nie spełnia obietnic producenta
tłusta, nieprzyjemna warstwa po nałożeniu
nie wchłania się
oblepia skórę
powoduje, że skóra okropnie się świeci
średni skład
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie