Maseczka na mojej skórze nie zrobiła absolutnie nic, ani złego, ani dobrego. Nie oczyściła, nie wygładziła, nie zmatowiła, nie nawilżyła - no po prostu brak jakiegokolwiek działania.
Moja cera ostatnimi czasy przechodzi przez bardzo trudny okres. Mimo, iż nie posiada sporej tendencji do tego, aby się zapychać, jeden z nowo testowanych przeze mnie propozycji zadziałał na nią tragicznie i teraz mam wysyp podskórnych, ropnych nieprzyjaciół na czole, a także zdwojony nawrót wągrów na nosie oraz brodzie. Mimo, iż klasycznych maseczek oczyszczających przez długi czas w ogóle nie używałam, to patrząc na obecny stan mojej skóry, pośpieszyłam się z ich zakupem i od razu wybrałam dla siebie kilka wersji od kilku różnych producentów. Na pierwszy ogień poszła znana i lubiana przeze mnie marka Eveline.
Kosmetyk z serii Cannabis Skin Care widziałam tak naprawdę pierwszy raz na oczy w drogerii Natura i od razu wrzuciłam go do koszyka, bez zapoznania się z jakimikolwiek opiniami na jego temat. Przede wszystkim jest jedna z niewielu ,,czarnych" masek, które nie działają na zasadzie peel off, czyli tej, która cerze robi więcej szkody niż pożytku, o jest klasycznie zmywalna za pomocą ciepłej wody. Kosmetyk zawiera w sobie kwasy AHA, które odpowiadają za złuszczanie i wygładzanie skóry. Dodatkowo mamy tutaj biokonopie, które nawilżają, odżywiają i jednocześnie matują. Kurkuma odpowiada za działanie bakteriobójcze. Ogólnie sam skład maski prezentuje się bardzo dobrze i zachęcająco.
Opakowanie kosmetyku od Eveline zdecydowanie nie wpisuje się w moje gusta i jak dla mnie trąci nieco myszką. Ma ono formę klasycznej saszetki o pojemności 7 ml. Dominujące na niej odcienie to czarny, zielony oraz srebrny. Umieszczono tutaj logo producenta wraz z nazwą kosmetyku i podstawowymi informacjami na jego temat, a także grafikę liści konopnych oraz modelki z zaaplikowaną maseczką. Ja bardzo nie lubię takich rozwiązań, nie wiem dlaczego ale jedyne, co przywołują mi na myśl, to straszną tandetę. Z drugiej strony umieszczono już bardziej szczegółowy opis wraz ze składem oraz zalecanym sposobem użycia. Sam kosmetyk nie posiada żadnego zapachu. Ma ciemnoszary kolor, taką całkiem ok konsystencję trochę bardziej lepkiego kremu.
Produkt zaaplikowałam nie za grubą warstwą oczywiście na oczyszczoną skórę i trzymałam go na buzi przez około piętnaście minut, czyli tyle, ile zaleca producent. Maseczka jest całkiem wydajna, starczyła mi na trzy użycia. Produkt dosyć szybko zaczyna zastygać i ściągać skórę, ale jak dla mnie nie jest to większy problem. Dodatkowo przyjemnie zmywa się już samą wodą. Jeżeli chodzi o efekty, to niestety nie mogę powiedzieć, że jestem z nich zadowolona. Maseczka na mojej skórze nie zrobiła absolutnie nic, ani złego, ani dobrego. Nie oczyściła, nie wygładziła, nie zmatowiła, nie nawilżyła - no po prostu brak jakiegokolwiek działania.
Niestety maseczkę trudno jest mi w jakikolwiek sposób ocenić. Nie mogę powiedzieć, że jestem z niej zadowolona, bo nic nie zrobiła, więc tak naprawdę muszę ocenić ją negatywnie. Jak dla mnie jest to kosmetyk - widmo, który stanowi marnotrawstwo czasu i pieniędzy. Nie polecam.
Zalety:
- Cena
- Wydajność
- Nie podrażnia
- Łatwo się zmywa
Wady:
- Opakowanie
- Nie oczyszcza
- Nie nawilża
- Nie matowi
- Nie wygładza
- Nie odżywia
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie