Lolita Lempicka Oh Ma Biche EDP 

Z opisu nut, to powinny być perfumy przywołujące na myśl wakacje all inclusive w 5-gwiazdkowym hotelu ;) szampan, bellini, cytrusy, białe piżmo, brzoskwinia… prawie przenoszę się myślami nad basen w tym rajskim kurorcie i popijam szampana. Ale nie… ktoś mnie budzi z tego snu… otwarcie tak mocno uderza po nosie tangeriną, ale nie wcale taką orzeźwiająco gorzką, tylko syntetycznie gorzką, drapiącą w nozdrza i gardło. I nic już nie poprawia moich odczuć, bo ta nuta trwa cały czas (ale ten czas też za długi nie jest) mimo dołączającej po chwili brzoskwini w klimacie gumy turbo (zrozumieją dzieci PRL-u), a niestety przywołuje moje skojarzenie z owocowym odświeżaczem do toalet, do tego takim najtańszym, po którym nikt nie oczekuje odwzorowania naturalnych aromatów owoców. Trwałość słaba, po godzinie praktycznie nie czuję ich na sobie (próbuję dawać im drugą i dziesiątą szansę, ale nie możemy się polubić) . Wtedy są już jak brzoskwiniowa mgiełka stopiona ze skórą. Ale żeby nie było tak bardzo źle, jest coś fajnego w tych perfumach: flakon! Wszystkie perfumy od Łempickiej zamknięte są w małych arcydziełach;) Jednak przy tej cenie nie ma sensu zachwycać się opakowaniem, bo zawartość mierna , a są tańsze nawet perfumy o podobnych nutach, które potrafią zauroczyć (choćby LB od D&G).

Tamgaryna, bergamotka brzoskwinia i bellini to dosłownie idealne połączenie na lato. Próbowałam je zimą, o ile zapach ładny to 1. Nietrwały, ulotny i bardzo bliskoskorny. Wróciłam do nich latem. Oh ma biche!!! To był strzał Amora. Cudowne lekkie, orzeźwiające, taka mgiełka musującej brzoskwini. Do tego w cieple okazały się bardzo trwałe i projektujące. Cudowne na lato warto je poznać