Jakieś 6 lat temu dostałam próbkę, a że nie byłam zbyt wymagająca, oczywiście zapach mi się spodobał. Podchodziłam do niego kilka razy w perfumerii, ale zawsze przegrywał z innym, aż zapomniałam, że w ogóle go chciałam. Kilka miesięcy temu trafił się tester w okazyjnej cenie i przypomniało mi się, że kiedyś byłam bliska zakupu, chociaż nie pamiętałam dlaczego – żadnych skojarzeń, poza tym, że był przyjemny. Skorzystałam z okazji i stałam się posiadaczką, czego pożałowałam w pierwszej chwili, bo początek nie opowiadał moim aktualnym wymaganiom. Ale z czasem tylko zyskuje. Do rzeczy- mocno pudrowy, i taki pozostanie dość długo, a przy tym troszkę słodki, troszkę gorzki, cierpki, trochę owocowy. Rozwija się ciekawie, co jakiś czas można poczuć coś nowego. W bazie przypomina mi Roberto Cavalli edp, nie wiem, czy słusznie, bo miałam do czynienia jakiś czas temu. Z kolei pewna wizażanka stwierdziła, że podobny do pure poison i rzeczywiście początek mocno w tym stylu- jakoś wcześniej nie zauważyłam, bo wielką fankę czystej trucizny nie jestem.
Radosny, milutki i trochę ponadto, bo niebanalny. Jeśli ktoś spodziewa się słodziaka albo świeżucha, zawiedzie się. Kojarzy się z wiosną albo słoneczną jesienią.
Cena bardzo przystępna, zwłaszcza, że trwałość jest rewelacyjna- długo się utrzymuje na skórze, nie wspomnę o ubraniach.
Szczytowe osiągnięcie sztuki perfumeryjnej to nie jest, ale na pewno ciekawy, złożony i naprawdę dobry. Nie jest to marka, po której mogłabym się spodziewać cudów, a jednak zaskakuje bardzo pozytywnie.
Aha, flakon oryginalny, ale według mnie okropny.
Używam tego produktu od: 6 lat
Ilość zużytych opakowań: początek 100 ml