Żel od Hagi pierwszy raz zobaczyłam na półce u mojej mamy, która używała go przez kilka miesięcy. Potem zamieniła go na inny, a nieotwarta buteleczka Hagi stała dalej wśród zapasów. Zaczęłam używać jej, gdy tylko odwiedzałam dom rodzinny, ale… szkoda mi było, że tak stoi samotny, nieużywany, więc zabrałam go ze sobą (czy Wam również zdarza się podkradać najbliższym kosmetyki? :) ) I w ten sposób wylądował na mojej półce. Oczywiście powiedziałam mojej mamie, iż zabrałam żel ze sobą, ale nawet się nie zorientowała :)
Żel zamknięto w buteleczce o pojemności 300 ml zamykanej na „klik z dziubkiem”. Szata kolorystyczna absolutnie nie kojarzy mi się z nutami zapachowymi – malina, czarna porzeczka, jeżyna. Widziałabym tu inną etykietę, dlatego idąc do Rossmanna muszę mocno się skupić, aby kupić odpowiedni zapach (raz chcą podarować żel od Hagi na prezent kupiłam nie ten zapach co chciałam). Ale wiadomo, to tylko kwestia gustu. Na butelce możemy znaleźć skład, a w nim dużo roślinnych ekstraktów, CABP, Sodium Coco-Sulfate oraz Decyl Glucoside jako środki myjące.
Po otwarciu butelki dobiegł mnie słodko – ziołowy zapach. Był on naprawdę ładny, naturalny (bez sztucznych domieszek), ale niestety, nie kojarzył mi się z tytułowymi owocami. Sama konsystencja żelu okazała się żółtawa, dość lejąca, nie pieniła się mocno, a raczej sunęła po skórze (do mycia używam wyłącznie rąk). Przez właśnie taką konsystencję wydaje mi się, że przy jednym myciu zużywałam dość dużo żelu, co zapewne wpłynęło na jego wydajność. Przez miesiąc zużyłam tak naprawdę 2/3 butelki (tyle mniej więcej zabrałam mamie). Po umyciu skóra pozostała miękka i delikatnie nawilżona, a zapach był wyczuwalny przez naprawdę długi czas (nawet ponad godzinę, jeżeli nie robiłam nic intensywnego).
Czy polecam ten żel? Ma pełno naturalnych składników w składzie, ładnie pachnie, pozostawia skórę delikatnie nawilżoną. Jednakże nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia, którego oczekiwałam patrząc na jego cenę. Ot, zwykły żel tylko pachnący ziołami. Miłośnikom naturalnych składów polecam przetestować, ale raczej kupować na promocji, chociaż trzeba nastawić się, że nie pachnie ulubionymi owocami. Sama mogłabym do niego wrócić, chociaż pewnie prędzej przetestuję inne warianty zapachowe niż wrócę do „Malinowego Chruśniaka”.
Zalety:
- ładny zapach,
- naturalny skład,
- wygodne opakowanie pozwalające na wydobycie kosmetyku do końca,
- nie wysusza skóry, zostawia ją delikatnie nawilżoną,
Wady:
- nie pachnie tytułowymi owocami,
- dość drogi jak na takie efekty stosowania.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie