Schauma Nature Moments Hair Smoothie 3in1 Intense Repair Maska do włosów 3w1 `Banan, truskawka i nasiona chia`

Dawno nie miałam w swojej łazience produktów Schaumy, które kiedyś kupowałam dość często. Maskę kupiłam na Biedronkowej wyprzedaży za groszowe pieniądze, więc uznałam, że nawet jeśli się nie sprawdzi to trudno. Był to kosmetyk, którego miło mi się używało, ale skuteczność nie powala. - Opakowanie: Miękka tuba, bardzo wygodna w użytkowaniu - wszystko spływa w dół, a na koniec bez problemu można rozciąć opakowanie i użyć choć ten jeden raz. Poza tym, urocza i słodka szata graficzna, ze smakowitymi owockami. Wszystko na plus. - Zapach: Największy atut tej linii. Smakowity, owocowy i bardzo realistyczny. Zgodnie z nazwą, nie jest to aromat soczystych, świeżych owoców, lecz smoothie, jogurt czy koktajl owocowy. Nie utrzymuje się on niestety długo na włosach, ale zdecydowanie umila stosowanie. - Działanie: Tutaj już zachwytów nie było... Maska ma lekką, kremową konsystencję - taką nieco jogurtową. Dobrze się nakłada, nie skapuje. Po kilku lub kilkunastu minutach trzymania na głowie spłukujemy - nie wchłania się całkowicie, więc zawsze jest co zmyć. Nieco ułatwia rozczesywanie, ale nie jest to też maska po której grzebień sam sunie po pasmach. Nie zauważyłam, aby włosy stały się bardziej miękkie, nawilżone czy gładkie. Takie rezultaty dla typowej, najprostszej odżywki, po której włosy mają się rozczesać i tyle. - Na plus także dobry skład z ekstraktami wysoko na liście, a także niska cena. Daję solidną trójkę - dla mnie bardziej umilacz, niż kosmetyk pielęgnacyjny.

Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona działaniem tej maski. Pomimo tego, że zawiera glicerynę i to wysoko w składzie nie wywołuje na moich włosach puchu. A wręcz odwrotnie, wygładza i nawilża włosy, po zastosowaniu jej są bardzo miękkie. Muszę dodać, że mam włosy średnioporowate i rozjaśniane, więc lubię dociążającą pielęgnację. Maska choć do dociążających nie należy, zastosowana jako pierwsze O w metodzie OMO i domknięta czymś emolientowym powoduje piękne wygładzenie i zmiękczenie włosów, ale bez efektu ciężkości. Po prostu po wprowadzeniu tej maski do mycia, włosy są zdyscyplinowane ale przy okazji lekkie! Ma piękny, owocowy zapach i w promocji kosztuje grosze (dosłownie, kupiłam ją chyba za 5 zł w biedronce). Nie mam żadnych zastrzeżeń co do tego produktu. Stosuje go tylko jako pierwsze O, przeważnie trzymam krótko na włosach i działanie jest bardzo zadowalające. Być może włosy bardzo zniszczone, wysokoporowate lub ekstremalnie wrażliwe na glicerynę będą niezadowolone (moje włosy gliceryny raczej też nie lubią ale tutaj wyjątkowo wcale nie przeszkadza). Niskopory lub średniopory powinny z maską się polubić.

Odżywkę (w KWC produkt funkcjonuje jako maska, ale u mnie na opakowaniu znajduje się informacja, że jest to odżywka, więc takim określeniem będę się posługiwać dalej) kupiłam podczas wyprzedaży w Biedronce. Kosztowała 2,50 zł, więc żal było nie wziąć. Nawet jakby była beznadziejna, zużyłabym ją do depilacji, wyszłoby taniej niż pianka :D. Ale - co mnie trochę zaskoczyło - odżywka wcale nie była zła, a wręcz powiedziałabym, że używałam jej z przyjemnością. Zużyłam jedno opakowanie i myślę, że kupię kolejne, zwłaszcza, gdy trafi się podobna promocja. Moje włosy to wysokopory w typie wurly. Z różnych względów osłabia mi się skręt, więc teraz bliżej im do fal niż loków, ale nie poddaję się i cały czas próbuję wydobyć z nich jak najwięcej. Okropnie się puszą, dość mocno plączą. Szybko się przetłuszczają, myję je niemal codziennie metodą OMO. Odżywka została zamknięta w tubce o pojemności 200 ml. Nie jest to powalająca ilość, ale odżywka ma dość dobrą wydajność. Zdenkowałam ją po mniej więcej miesiącu, przy czym w tygodniu używałam jej zazwyczaj 2-3 razy. Tubka posiada zamknięcie na klik, które jest solidne. Opakowanie nie jest transparentne, więc nie da się śledzić na bieżąco zużycia. Produkt należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Zapachem odżywki jestem nieco zawiedziona. Jest co prawda przyjemny, niedrażniący, ale widząc na opakowaniu truskawki i banana, spodziewałam się mocnej, owocowej bomby. A w rzeczywistości otrzymałam aromat dość delikatny, może jedynie z lekko wyczuwalnym zapachem truskawek. Jeśli chodzi o konystencję, to w mojej ocenie jest ona taka, jak w przypadku większości odżywek – ani zbyt gęsta, ani zbyt lejąca, nieutrudniająca aplikacji. W składzie odżywki na trzecim miejscu znajduje się gliceryna, a dalej wyciąg z truskawki – ma działanie wygładzające, odżywcze, zmiękczające; ekstrakt z owoców banana – wygładza i odżywia włosy; ekstrakt z nasion chia - działa wygładzająco i kondycjonująco oraz masło shea. Mimo obecności w składzie kilku emolientów, traktowałam odżywkę jako emolientowo-humektantową. To za sprawą wspomnianej wyżej gliceryny, która jest nawilżaczem. Pod względem składu odżywka wypada całkiem nieźle, zwłaszcza, gdy zestawi się go z ceną. Aha, odżywka ma wegańską formułę, co również jest warte podkreślenia. Według producenta odżywkę można stosować na trzy sposoby, jako: odżywkę (nałożyć, spłukać), maskę (nałożyć, przetrzymać trzy minuty, spłukać), odżywkę bez spłukiwania. Dla mnie była ona zazwyczaj pierwszym „O” w OMO. W tej roli sprawdzała się naprawdę dobrze. Ułatwiała rozczesywanie włosów, co dla mnie jest szczególnie ważne, bo kołtuny to problem, który nie jest mi obcy. Nie obciążała włosów, choć muszę uczciwie przyznać, że niewiele kosmetyków jest w stanie dać u mnie efekt obciążenia. Zmiękczała włosy, sprawiała, że stawały się przyjemne w dotyku. Nie zauważyłam, by przyczyniła się do szczególnej regeneracji włosów, ale: a) używałam jej nieregularnie, zamiennie z innymi odżywkami/maskami, b) nie oczekiwałam takiego efektu, ponieważ uważam, że da się go osiągnąć jedynie kompleksową pielęgnacją, a nie jednym produktem. Odżywka spełniła wszystkie oczekiwania, jakie mam w stosunku do produktów stosowanych jako pierwsze „O”. Zdarzało się, że odżywkę stosowałam również jako drugie „O” w OMO. Wówczas nadawała włosom ładny, zdrowy blask. Nie puszyła ich, ale zawsze po jej użyciu domykałam pielęgnację emolientami (z obawy przed negatywnym działaniem gliceryny). Jedyne czego mi brakowało to dociążenie włosów. Odżywką zmywałam też oleje i radziła sobie z tym bardzo dobrze. Nie stosowałam odżywki jako b/s, więc w tej kwestii nie mogę się wypowiedzieć. Podsumowując, odżywka jest ciekawym kosmetykiem w niskiej cenie. Polecam ją nie tylko włosomaniaczkom ;).

Maskę kupiłam w Biedronce za około 10zl. Zapach na początku bardzo mi się spodobał, owocowy, słodki, jednak z czasem zrobił się on mdły i ciężko było używać tego produktu. Jest on w dość poręcznym i ładnym opakowaniu. Konsystencja gęsta, ale dobrze rozprowadza się na włosach. Plusem jest to, że można ją stosować na 3 sposoby. Ale co z tego, skoro żaden z nich nie działa znacząco :/ dla mnie jedynym efektem jest to, że włosy lepiej się rozczesuje, oraz są delikatnie bardziej miękkie.

Kupiłam tą maskę w biedronce za 5zł. Skusił mnie zapach. Zawsze lubiłam kosmetyki do włosów schauma więc bez zastanowienia kupiłam. niestety maska do włosów nie robi zupełnie nic, nie nawilża, nie pielęgnuje, trudno się rozczesuje włosy. Nawet pozostawiona na włosach poł godziny nie daje żadnego efektu. Konsystencja dość gęsta łatwo się spłukuje, zapach śliczny choć nie długotrwały. Nie polecam

ja: Mam dużo cienkich, kręconych włosów w typie wurly (zmieszanie fali i loka czyli typ 2c/3a). Średniporowate w kierunku niskoporowatych, długości do ramion. W okresie zimowym lubią się plątać nad karkiem i mają tendencje do wypadania. Często bywają matowe i szorstkie. Oczekiwania: Dobre odżywienie włosów, dociążenie, bez rozprostowania. Skład: Pozytywne zaskoczenie – prosty skład bez zbędnych dodatków. Odżywka jest emolientowo(3)-humektantowa(1). Kosmetyk zgodny z metodą CG. Opakowanie: Odwrócona tuba, zamykanie na zatrzask. Z przodu logo marki, minimalistyczna grafika i przestrzeń wypełniona typografią. Z tyłu zawarte najważniejsze informacje – skład, data przydatności po otwarciu, instrukcja stosowania. Tubka jest nieprzezroczysta więc dość ciężko kontroluje się zużycie kosmetyku. Pojemność dość standardowa – 200 ml. Wrażenia: Po pierwsze przepiękny słodki zapach banana i truskawki. Ma to być coś na wzór maski Garniera, ale tu jest stanowczo lepsze opakowanie. Wolę tubkę – jest poręczniejsza, łatwiej ją przewieźć, dozowanie jest bardziej higieniczne. Odżywka ma fają, zbitą konsystencję, nie jest ciężka. Dobrze się nakłada i rozprowadza, nie przelewa się przez palce. Ładnie odżywia włosy, sprawia, że są sypkie, błyszczące i odpowiednio dociążone. Dobrze podbija skręt, nadaje się przy stosowaniu metody OMO zarówno na 1O jak i 2O. Zapach utrzymuje się na włosach do paru dni, jest dość intensywny, raczej przykrywa zapach innych kosmetyków. Plus za wegańską formułę, brak parabenów i silikonów w składzie. Fajnie, że pudełko nadaje się do recyklingu. Wydajność zależy od użytkownika, ja mam swoją odżywkę ponad miesiąc, stosuję co mycie (czyli co 4 dni) i zużyłam mniej niż połowę, a nie oszczędzam na ilości. Minus za dostępność – ja swoją odżywkę kupiłam w sklepie internetowym dla włosów kręconych. Za granicą są dostępne w drogeriach typu Rossmann. Cena jest dość wysoka w stosunku do pojemności. Garnier Hair food, który ma pojemność 390 ml można bez problemu dostać za kwotę 14,99 zł gdzie obydwa kosmetyki są dla mnie porównywalne. Jak uda mi się znaleźć tą odżywkę w lepszej cenie, wrócę.